09:39

Miasteczko Rotherweird - Andrew Caldecott

"Wyjątkowa koncentracja talentów naukowych w mieście na pewno ma racjonalne wyjaśnienie, tylko dlaczego wszystkich skupiono w jednym miejscu? Z powodu wyjątkowego nauczyciela, a może z powodu dla którego budynek Pałacu zamknięto na setki lat?".

Rok 1564 - do doliny Rotherweird trafia 12 wybitnych uczniów, mających różne talenty: od matematyki poprzez alchemię i anatomię, aż do badań nieba. Niestety wśród nauczycieli jest pewien szaleniec, który ma wobec nich określone plany. Jego dążenie do nieśmiertelności oraz chęć stworzenia potworów, znanych dotąd wyłącznie z legend, ściąga na miasto spore kłopoty.

W tym samym miejscu, dokładnie czterysta pięćdziesiąt lat później, Johan Oblong zatrudniony zostaje w roli nauczyciela. Jedyną zasadą, jakiej musi przestrzegać, to absolutny zakaz badania historii tego miasta. Sęk w tym, że przeszłość sama zdaje się o siebie dopominać i tak niczego nieświadomy Oblong trafia w sam środek wojny o władzę, pieniądze i ponad-nadnaturalne moce. 

Miasteczko Rotherweird to ciekawy pomysł oraz koncepcja miejscowości na własne życzenie, odciętej od reszty świata. Tajemnica goni się ze spiskiem, konszachty, układy, a w środku tego wszystkiego niczego nieświadomy wykładowca historii. 

Caldecott stworzył bogaty świat zarówno w najróżniejszego rodzaju relacje, jak i sporą ilość bohaterów. Niestety przesyt jednego i drugiego odbiera książce lekkość oraz znacząco ogranicza jej dynamikę. Lektura wymaga uwagi i notatek, bo wystarczy odpuścić sobie kilka postaci, nie sprawdzić z kim są i w jakich okolicznościach się pojawiały, a łatwo zgubimy się w lekturze. 

"Portal się zamknął. Jak teraz przyjdzie do nich wybawca?".

Faktem jest, że to magiczny świat skierowany stricte dla dorosłych, bo spotkanie z książka przypomina przeprawianie się przez labirynt z zasłoniętymi oczami. Młodszy czytelnik szybko się zgubi, jednak wszelkie porównania Miasteczka do Harryego Pottera tylko wyrządzają mu krzywdę. Potter to klasyk i legenda, to książki które czytają się same i nie pozwalają się od siebie oderwać. Rotherweird to główkowanie i łączenie faktów. Czy to dobrze czy źle... musicie ocenić sami - dla mnie za dużo tu jednak „polityki” i konspiracji.


Andrew Caldecott "Miasteczko Rotherweird"
Ilość stron: 620
Wyd. Zysk i S-ka
Ocena: 3,5/6

3 komentarze:

  1. Może bym się skusiła na tę książkę. Lubię lektury, które wymagają ode mnie jako czytelnika skupienie, zaangażowania... Ale skoro piszesz, że za dużo było dla Ciebie polityki, to chyba sobie podaruję. Nie można przecież przeczytać wszystkiego... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, może kiedyś przeczytam, gdy będę miała okazję, ale sama jakoś specjalnie tej książki nie będę szukać :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Varia czyta , Blogger