Jak daleko można się posunąć,
żeby zdobyć ukochanego mężczyznę? Czy warto w imię miłości rozbijać rodzinę i
odbierać dziecku ojca? Tego rodzaju pytania zadaje sobie Beata, bohaterka Stosunków mega przerywanych. Tytuł
powieści idealnie oddaje relacje, jakie wiążą ją z Andrzejem, przystojnym
instruktorem jazdy. Zaczęło się dość niewinnie od żartów i drobnego flirtu, a
skończyło się pretensjami i potajemnym romansem.
Beata próbuje zbudować swoją przyszłość
na nieszczęściu innych ludzi. Działa pod wpływem impulsu, nie myśli
racjonalnie. Po wieloletnim nieudanym związku, chce w końcu chwycić życie w swoje ręce. Wynajmuje kawalerkę, przepisuje córkę do innego przedszkola i zakochuje
się bez pamięci.
Debiutancka powieść Beaty
Kiecany to prawdziwy wulkan emocji. Już dawno żaden bohater nie denerwował mnie tak bardzo jak tutejsza Betti. Co rusz miałam
ochotę chwycić ją i wygarnąć, jak głupio postępuje. Żeby jeszcze choć trochę starała się być odpowiedzialna, ale nie,
po kilku wizytach Andrzej ląduje u niej w domu, a córka zaczyna się dopytywać
czy ma nowego tatę.
Stosunki mega przerywane to historia napisana lekkim i płynnym
stylem, ale niestety ocierająca się o naiwność. Możecie mi zarzucić uprzedzenia
wobec tematu, jednak nie potrafiłam zrozumieć zachowania bohaterów. Albo byli
zbyt słodcy, albo za bardzo dramatyzowali. Z doświadczenia wiem, że zauroczenie
ogłupia, ale zaakceptowanie większości związanych z nim decyzji było ponad moje
siły. Mimo to książkę przeczytałam w trakcie jednego wieczoru, a wszystko przez
falę rozdrażnienia, jaka się we mnie wzburzyła. Po prostu musiałam wiedzieć, jaki będzie finał. Kto ucierpi najbardziej,
czyje będzie na wierzchu.
Stosunki mega przerywane są książką wokół której nie da się przejść
obojętnie. Daleko jej do ideału, ale jeśli o mnie chodzi, taki początek
przygody z literaturą może w przyszłości bardzo nas zaskoczyć.
Beata Kiecana „Stosunki mega przerywane”
Ilość stron: 210
Wyd. Novae Res
Ocena: 3,5/6
Nie słyszałam o tej książce, ale po Twojej recenzji mam ochotę ją przeczytać, i liczę, że pewna naiwność treści nie zepsuje mi lektury.
OdpowiedzUsuńJa też nie słyszałam. Ale temat ciekawy.
UsuńRecenzja ciekawa, ale nie jest to bynajmniej książka dla mnie :|
OdpowiedzUsuńŻyciowa sytuacja.. jednak raczej nie przeczytam. Chyba nie dla mnie. ;)
OdpowiedzUsuńChyba tak już jest z tymi książkami fascynują nas albo denerwują. Najważniejsze, że wzbudzają jakieś emocje :)
OdpowiedzUsuńPięknie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńŚrednio oceniasz tę książkę, ale choć opis całkiem mnie zainteresował, to raczej po nią nie sięgnę. Razi mnie ta denerwująca główna bohaterka, a poza tym trochę szkoda mi czasu na taką... zwykłą powieść (tak wnioskuję), kiedy na półce czeka stos książek, które naprawdę mnie interesują.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko raczej ją sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńTeż obawiam się, że bohaterowie tej książki strasznie by mnie irytowali swoim zachowaniem, dlatego nie wiem, czy dałabym radę przebrnąć przez tę historię.
OdpowiedzUsuńChyba jednak nie dla mnie ta pozycja :/
OdpowiedzUsuńNie lubię tego typu historii. Uważam, ze to nie jest książka dla mnie :/
OdpowiedzUsuńA.
Warto przeczytać tą książkę choćby dla samego tytułu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCzytałam już jedną recenzję tej książki, i wtedy mnie zainteresowała. Ale po Twojej już nie jestem taka pewna - słabi bohaterowie sprawiają, że często po prostu odkładam książkę, nie przeczytawszy jej do końca. Jeszcze się zastanowię, czy przeczytam tę powieść...
OdpowiedzUsuńOch miłość (a może raczej to co za nią uważamy) ogłupia to jest pewne, znam również takich instruktorów jazdy co romansują z klientkami. Durne panny rozbijające rodziny (choć facet jest tak samo winny w tej sytuacji!) denerwują mnie na co dzień, więc jeszcze o nich czytać nie zamierzam. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńBoże, ten tytuł mi się dziwnie skojarzył -.- coś ze mną nie tak ;)
OdpowiedzUsuńHm, czemu ja nie miałam przystojnych instruktorów jazdy, kiedy od października w zimne wieczory miałam jazdy? ;) A temat cóż, proza życia. Bywa i tak, prawda? Oczywiście obrączka na palcu powinna być zawsze znakiem stop, ale do tanga trzeba dwojga.
OdpowiedzUsuńJakoś nie przekonuje mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńAch, wyprzedziłaś mnie, bo chciałam ją przeczytać :) Ale teraz to w sumie się cieszę, że jej nie czytałam, bo widzę, że średnia.
OdpowiedzUsuń