Któż nie zna Sherlocka Holmes’a. Inteligentnego, ale też trochę pyszałkowatego detektywa rodem z Anglii, którego znakiem rozpoznawczym jest dymiąca fajka oraz błyskotliwy kompan dalekich podróży, niejaki doktor Watson. Moja przygoda z tym duetem zaczęła się dobre parę lat temu, a teraz dzięki Bibliotece Akustycznej, miałam okazję poznać ich od zupełnie nowej strony.
Dolina Strachu to w oryginalne nieco ponad dwustustronicowy tomik, opisujący zagadkowe morderstwo w Birlstone Manor House. Majętny John Douglas pada trupem w swej posiadłości, powalony wystrzałem z broni palnej. Służący w niespełna minutę po zdarzeniu jest już na miejscu zbrodni, ale po mordercy nie ma ani śladu. Najdziwniejsze w tym są jednak nie okoliczności przestępstwa, ale sposób w jaki odkryto, że do niego dojdzie.
Sherlock od pewnego czasu, dostawał listy od rzezimieszka ukrywającego się za wzniosłym pseudonimem „profesor Moriarty”. To on, w zaszyfrowanej wiadomości, zdradza Holmesowi kto i gdzie zostanie zamordowany. Dokładnie w momencie odkrycia tej złowieszczej prawdy, do detektywa dociera informacja, że zbrodnia została właśnie popełniona.
Na początku historii spotykamy się ze znanym, w klasycznym kryminalne schematem: „grupka podejrzanych zostaje zamknięta w jednym pokoju”. Doyle jednak szybko od niego ucieka i dzięki sięganiu do zdarzeń sprzed ponad dwudziestu lat, dawkuje czytelnikowi kolejne elementy układanki.
Dolina Strachu nie jest być może najlepszą historią w dorobku autora, ale dzięki fantastycznej interpretacji Janusza Zadury zdobyła we mnie sprzymierzeńca. Jest w tym wszystkim napięcie, a nawet pewnego rodzaju nonszalancja, która połączona z charyzmatycznym głosem lektora daje bardzo ciekawy efekt. Jeżeli będziecie mieli okazję wysłuchać choćby fragmentu, to naprawdę polecam. Świetna sprawa na miejskie korki.
Arthur Conan Doyle „Dolina strachu”
Czas: 7 godz. 32 min.
Wyd. Biblioteka Akustyczna
Ocena: 4,5/6
Wstyd przyznać, ale jeszcze nie przeczytałam żadnej historii o SH. Jedynie oglądałam. Ale w przyszłości mam zamiar to zmienić, ponieważ kiedyś zakupiłam sobie "Księgę wszystkich dokonań Sherlocka Holmesa" i zobaczymy czy mi się spodobają jego przygody.
OdpowiedzUsuńWciąż ta książka przykuwa mój wzrok podczas wizyty w księgarni, ale nigdy nie mogę zdecydować się czy po nią sięgnąć. Twoja recenzja niestety nie rozwiała moich wątpliwości, pomimo, iż lubię czytać Coyle'a :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To tak jak ja, też na nią spoglądam, ale jakoś nie mogę sięgnąć :)
UsuńChętnie się zapoznam
OdpowiedzUsuńGdzieś w bezkresnych przestrzeniach mojego kompa ukrywają się cztery audiobooki o przygodach Holmesa - ależ mi narobiłaś na nie ochoty - i przysporzyłaś dodatkowego zajęcia, bo teraz nie mam wyjścia, muszę się przekopać przez wszystkie programy:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
a mnie jakoś szczególnie do tej książki nie ciągnie :)
OdpowiedzUsuńNie lubię audiobooków, więc tym razem spasuje, ale jeśli spotkam tę książkę w formie papierowej, to dam jej szansę poznania.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będę miała okazję wysłuchać tego audiobooka (bo mam szansę). Także porównamy swoje opinie :)
OdpowiedzUsuńSH jeszcze przede mną, film uwielbiam zobaczymy jak z książką( na audiobook raczej się nie skuszę).
OdpowiedzUsuńnie jestem pewna, czy już tego nie czytałam ...
OdpowiedzUsuńmuszę się przyznać, nigdy nie czytałam o Sherlocku... ale niedługo to się zmieni, wygrzebałam u Babci na półce stare wydanie "Przygód Sherlocka Holmesa" z 1956 roku, w pięknej oprawie ;-) a jak mi podejdzie, to pewnie będę szukać i tej książki/audiobooka.
OdpowiedzUsuńCzytałem krótsze opowiadania o Sherlocku, a z dłuższych tekstów jedynie Psa Baskervillów, dlatego ta powieść, to jest coś, na co z chęcią bym się skusił. Ale jedynie w postaci papierowej, bowiem zdecydowanie nie jestem fanem audiobooków. Sherlockowi jednak zawsze warto poświęcić trochę czasu i jestem pewien, że prędzej czy później dorwę tę książkę w swoje ręce:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam