Spotykają się w momencie, gdy od ich ucieczki mija dokładnie pięćdziesiąt lat. To dla nich ostatnia szansa, aby coś zrobić. Nawet jeśli nie mogą tego zmienić, spróbują to chociaż naprawić. Wtedy uciekali jako siedemnastolatkowie, którzy mieli wszystko do stracenia, dziś nie trzyma ich już nic.
Na gigancie to opowieść w której przygoda zamienia się w tragedię. Historia drogi ku dorosłości. Kto lubi książki obyczajowe z nutą tajemnicy - może poczuć dreszczyk emocji. Powieść intryguje, dwie zazębiające się historie, plany, marzenia. Pisarz dawkuje napięcie stopniowo, gra nam na nosie wspominając tu i ówdzie o śmierci i zadośćuczynieniu.
Nie jest to wesoła opowieść, ale czyta się przyjemnie. Żywię nadzieje, że na jej kanwie powstanie kiedyś film.
Za możliwość lektury dziękuję Wydawnictwu
Peter May "Na gigancie"
Ilość stron: 400
Wyd. Albatros
Ocena: 4,5/6
Chociaż brzmi ciekawie, to mam wrażenie, że ta książka jest dla mnie... za ciężka. Przynajmniej w tym momencie.
OdpowiedzUsuńprzez to, że pojawiło się tak wiele recenzji, zaczęła mnie interesować, choć też, podobnie jak przedmówczyni, nie jestem pewna, czy to mój klimat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, cass z cozy universe
Moje pierwsze skojarzenie to książka o nastolatka, a tu proszę staruszkowie na gigancie ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam. Mam słabość do takich historii.
OdpowiedzUsuń