Świnka morska, małe puchate stworzenie,
raczej spokojnie, nie wymagające dużo uwagi, ale za to potrafiące
silnie namieszać w domowym środowisku.
Pewien
znudzony życiem bankier, kupuje dzieciom w ramach świątecznego
prezentu, świnkę morską. W między czasie dowiaduje się od kolegi z pracy, że zwierzęta te lubią
towarzystwo, więc sprawia sobie drugi egzemplarz. Niestety z
nieznanych powodów, kompan Albinoska bardzo szybko umiera. Tak
rozpoczyna się seria doświadczeń na zwierzętach, zmierzająca do odkrycia
tajemnicy ich choroby, a przede wszystkim bezdusznej natury
człowieka...
Trudno
powiedzieć czy to przez atmosferę panującą w banku, ciągłą inwigilację i
przeszukiwania, ale w głównym bohaterze budzi się zło. Jego frustracja
zaczyna przejawiać się w mściwych zachowaniach względem bezbronnej
świnki. W metaforze tej można się doszukiwać ówczesnych mechanizmów funkcjonowania państwa - książka powstała jeszcze za czasów Czechosłowacji, kiedy to polityczna machina na nic miała społeczne potrzeby.
Ludvík Vaculík stworzył powieść ponadczasową i przerażającą w swojej prostocie. Z jednej strony zadziwiającą występującymi w niej niedorzecznościami, a z drugiej łatwością z jaką człowiek wyzbywa się zahamowań. Świnki morskie to książka trudna i niejednoznaczna. Osobiście liczyłam na coś w zupełnie innej stronie formie - bardziej zabawnej a'la Jonas Jonasson stąd też pewien poziom rozczarowania.
Ludvík Vaculík "Świnki morskie"
Ilość stron: 206
Wyd. Stara Szkoła
Ocena: 3,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz