17:31

Stos + nowa biblioteczka

Stos + nowa biblioteczka

17:31

Stos + nowa biblioteczka

Remont na ukończeniu, dlatego najwyższa pora wrócić do świata żywych. Trochę mi to zajęło, ale jest miejsce na nowe książki i to najważniejsze. Przy okazji informuję, że z racji szykującej się parapetówki dla Was również mam małą niespodziankę, więc jeśli chcecie stać się posiadaczami nowych zakładek bądźcie czujni :) 

zakup własny:

Olle Lönnaeus "Pokuta"
Olle Lönnaeus "Wielkie serce Mike'a Larssona"
Doris Lessing "Podróże Bena"
Sara Stridsberg "Happy Sally"
Sara Shepard "Pretty Little Liars"

Jacek Getner "Brzydka miłość" - od autora

Liz Murray "Przełamać noc" - od serwisu Nakanapie.pl

Cornelia Funke "Reckless - kamienne ciało" - od p. Anny Pawlikowskiej

od wydawnictwa Muza:

Dominik Rutkowski "Ile kroków do domu"
Fabia Volo "Jeszcze jeden dzień"
Eshkol Nevo "Do następnych mistrzostw

PM Nowak "Ani żadnej rzeczy..." - od wydawnictwa Czarna Owca

~ Za wszystkie książki serdecznie dziękuję! ~

14:35

Ani żadnej rzeczy... - PM Nowak

Ani żadnej rzeczy... - PM Nowak

14:35

Ani żadnej rzeczy... - PM Nowak

Na początek mam dla Was zagadkę. Co powstanie z połączenia niesfornego policjanta z prokuratorem, który boi się własnego cienia? Zaznaczmy, że obie te postacie nie darzą się szczególną sympatią i zdają się żyć w dwóch zupełnie różnych światach. Cóż, jakkolwiek by to nie wyglądało, okazuje się, że dostajemy duet idealny, który staje się źródłem naprawdę świetniej rozrywki.

Spokojne podwarszawskie popołudnie. Staruszki wyglądają przez okna, czworonogi ochoczo przeczesują trawniki. Nagle z oddali dobiega nas dźwięk podwójnego wystrzału z pistoletu. To Katarzyna Cebulska staje się ofiarą napadu rabunkowego. Po wkroczeniu do mieszkania, policjanci znajdują jej ciało pętane taśmą, a na ścianie zdjęty obraz. Powstaje jednak pytanie, czy bandycie rzeczywiście zależało na dziełach sztuki, czy może kryje się za tym zupełnie inny motyw? Do sprawy przydzielony zostaje komisarz Jacek Zakrzeński, a tuż za nim, z lekko spanikowanym wzrokiem i nieodłączną parasolką w dłoni, kroczy prokurator Kacper Wilk.

Mogłabym wam przybliżyć sylwetki podejrzanych, albo lepiej wyjaśnić okoliczności zbrodni, ale w tym wypadku to nie fabuła robi największe wrażenie, lecz kreacje głównych bohaterów. Co więcej. Nie można oprzeć się wrażeniu, że gwiazdą Ani żadnej rzeczy... nie jest komisarz Zakrzeński, ale właśnie Kacper Wilk. To jego ekscentryczne zachowania przyciągają naszą uwagę oraz ciekawią co będzie dalej. Przy tym duecie, Holmes i Watson wypadają jak drętwe pierniki i nie jest to wcale czcze gadanie. 

Zagadka kryminalna pana Nowaka nie jest może niczym szczególnym, ale stworzone przez niego postacie z miejsca zdobyły moją sympatię. I to właśnie dla ich dialogów i wzajemnych spostrzeżeń na swój temat warto przeczytać tę powieść. Kto zabił pewnie łatwo się domyślicie, ale pohamowanie kolejnego parsknięcia śmiechem stanie się dla was wyczynem :)

Serdecznie polecam.


PM Nowak „Ani żadnej rzeczy”
Ilość stron: 352
Wyd. Czarna Owca
Premiera: 25.07.2012
Ocena: 5/6

Przy okazji proszę o wyrozumiałość dla mojej nieobecności na Waszych stronach. Niestety jak się lubi działać pod wpływem impulsu, to potem zostaje się z wielkim rozgardiaszem i w środku remontu, ale czego się nie robi dla nowej biblioteczki ;)

11:42

Jedenaście - Mark Watson

Jedenaście - Mark Watson

11:42

Jedenaście - Mark Watson

Prezenter radiowy, Xavier Ireland, prowadzi w londyńskim radiu audycję dla cierpiących na bezsenność. Udziela w niej porad oraz z pomocą Murraya tworzy program, który trafia do setek odbiorców. Szkoda tylko, że przebojowy na antenie Xavier, sam nie radzi sobie w prawdziwym życiu. Kiedy pewnego dnia staje się świadkiem ulicznej bójki, ucieka z poczuciem winy, że nie był w stanie interweniować. Właśnie to drobne zdarzenie uruchamia lawinę połączeń, która pociągnie za sobą jedenaście innych osób. 

Jeżeli szukacie zaskakującej i niebanalnie napisanej historii, oto ona. Na jej przykładzie zobaczycie, jak potężna siła drzemie w przypadku oraz jak mocno zazębiają się nasze losy z tym, co zadecydują inni ludzie. Fabuła przypomina trochę film Efekt motyla, ale mimo wszystko książka jest o wiele lepsza. Zwycięża w niej realizm i świetnie zarysowani bohaterowie.

Powieść ma raptem dwieście osiemdziesiąt stron, ale zmieściło się w niej wszystko, czego czytelnik może zapragnąć. Świetny język, uczucia, kreatywność. Autor nawet dygresyjnie wspominając o kimś, zdradza w paru zdaniach, jak potoczy się jego dalsze życie, a główni bohaterowie stają nam bliscy niczym najlepsi przyjaciele.

Warto przeczytać Jedenaście by uzmysłowić sobie, że nic nie dzieje się bez przyczyny i, że nawet tragedia może mieć w sobie głębszy sens.

Ciepła, a zarazem mądra opowieść o miłości i konsekwencjach podejmowanych przez nas decyzji. Pochłonęłam ją w jeden dzień i żałuję, że tak szybko się skończyła. Polecam.


Mark Watson „Jedenaście”
Ilość stron: 288
Wyd. Świat Książki
Ocena: 5/6

19:44

Krzyk pod wodą - Jeanette Øbro Gerlow, Ole Tornbjerg

Krzyk pod wodą - Jeanette Øbro Gerlow, Ole Tornbjerg

19:44

Krzyk pod wodą - Jeanette Øbro Gerlow, Ole Tornbjerg

Krzyk pod wodą jest książką idealną na pochmurne wieczory. Kubek herbaty (lub czegoś mocniejszego), ciepły koc i możemy się dać porwać mroźnej Kopenhaskiej zimie.

Katrine Wraa to świeżo zatrudniona psycholog w duńskim wydziale zabójstw. Jej specjalnością jest profilowanie zabójcy, z czego zatwardziała część wydziału, lubi sobie stroić żarty. Kat się jednak nie poddaje i na każdym kroku dowodzi swoich umiejętności. Okazja ku temu pojawia już pierwszego dnia służby, kiedy to na terenie miasta dochodzi do brutalnego morderstwa.

Cieszący się nienaganną opinią lekarz położnik, zostaje ugodzony nożem w swoim ogrodzie. Żona ofiary twierdzi, że całe zdarzenie przespała. Sąsiedzi zeznają, że nic nie słyszeli, ale Katrine od samego początku coś tu nie gra. Wnikając stopniowo w rodzinne życie lekarza, odkrywa, że było mu bardzo daleko do opinii, jaką sobie wypracował, a lista podejrzanych z każdą chwilą staje się coraz dłuższa.

Krzyk pod wodą nie na darmo został okrzyknięty „najlepszym duńskim kryminałem”. Duet Gerlow – Tornbjerg znakomicie dowodzi, że co dwie głowy to nie jedna. Pod zwracającą uwagę okładką kryje się historia, która od pierwszych stron nie da nam spokojnie zasnąć. Gwarantem udanej zabawy jest nie tylko wątek zbrodni, ale przede wszystkim prywatne życie bohaterów. I właśnie to lubię najbardziej. Równowagę między tymi światami, która w pewnym momencie zostaje zachwiana nagłym zwrotem akcji.

Niektórzy mogą zawołać „ale to już było”, bo wszelkiej maści policjantów i psychologów mamy w literaturze co niemiara, ale co z tego, skoro w dalszym ciągu można z nich wycisnąć coś nowego. Mnie się podobało i niecierpliwie czekam na więcej.


Jeanette Øbro Gerlow, Ole Tornbjerg "Krzyk pod wodą"
Ilość stron: 406
Wyd. Insignis
Ocena: 5/6

19:33

Serce w chmurach - Jennifer E. Smith

Serce w chmurach - Jennifer E. Smith

19:33

Serce w chmurach - Jennifer E. Smith

Jak wiele tego co nas spotyka, zależy od przypadku? Od wlekącej się taksówki, nieco za długiej rozmowy z matką czy zwykłego roztargnienia?

Główną bohaterką książki jest Hadley. Siedemnastolatka, którą poznajemy w momencie, gdy ucieka jej samolot. Nieszczęsne cztery minuty sprawiły, że spóźni się na ślub ojca i znowu będzie musiała się przed nim tłumaczyć. Następny lot przewidziano dopiero za kilka godzin, a na domiar złego na lotnisku przyczepił się do niej jakiś obcy koleś. Okazuje się, że chłopak ma na imię Oliver i łączy go z Hadley znacznie więcej, niż dziewczyna mogłaby przypuszczać. Żeby to zrozumieć bohaterom wystarczy zaledwie jedna doba i ciasna kabina w samolocie.

Akcja powieści rozgrywa się w przeciągu dwudziestu czterech godzin. Z jednej strony może się to wydawać niewielka ilość czasu, ale Jennifer Smith świetnie nim operuje. Bieżące wydarzenia przeplata wspomnieniami, które w płynny sposób, łączą ze sobą różne wątki historii. Szkoda tylko, że w przypadku Serca w chmurach nie można mówić o napięciu i niecierpliwym oczekiwaniu na to, co będzie dalej. Finał jesteśmy w stanie przewidzieć już na pierwszej stronie, a jedyną rzeczą, która ratuje czytelnika przed nudą, są próby nakreślenia relacji w rodzinie Hadley – tego co czuje dziecko, kiedy jego rodzice na nowo układają sobie życie.

W ogólnym rozrachunku tragedii nie ma, ale entuzjazmu jakoś u mnie brak. Książka z kategorii „brain-off”. Przeczytać, zabić nudę i zapomnieć.


Jennifer E. Smith „Serce w chmurach”
Ilość stron: 224
Wyd. Bukowy Las
Ocena: 3,5/6

12:05

Stos

Stos

12:05

Stos


 od serwisu Sztukateria:

Jeanette Øbro Gerlow, Ole Tornbjerg "Krzyk pod wodą
Jennifer E. Smith "Serce w chmurach"
Eryk Ostrowski "The boy the gods come to love"
Marcel A. Marcel "Oro"
Karen Gillece "Dryft"

Joanna Roś "Zbieracze planet" - od autorki

Carsten Stroud "Miasteczko Niceville" - od wydawnictwa Prószyński i S-ka

zakup własny (jak zwykle niepohamowany):

Alexsander McCall Smith "44 Scotland Street"
Ewa Kopsik "Uciec przed cieniem"
Cecelia Ahern "Podarunek"
Mark Watson "Jedenaście"
Małgorzata Warda "Nikt nie widział, nikt nie słyszał..."
Chevy Stevens "Jak kamień w wodę"
Anja Snellman "Dziewczynki ze świata maskotek"
Sara Stridsberg "Fakultet marzeń"
Jaclyn Moriarty "Mam łóżko z racuchów"

Nina Puri "Jak rozumieć kota?" - prezent

~ Za wszystkie książki serdecznie dziękuję ~

20:09

Jak urodzić i nie zwariować? reż. Kirk Jones

Jak urodzić i nie zwariować? reż. Kirk Jones

20:09

Jak urodzić i nie zwariować? reż. Kirk Jones

Z czym kojarzą się wam przyszli rodzice? Z burzą hormonów, szałem zakupów? Jak w takich okolicznościach urodzić i nie zwariować?

Odpowiedzi możecie szukać w filmie stworzonym na podstawie bestsellerowego poradnika dla kobiet w ciąży – W oczekiwaniu na dziecko. Ten niecodzienny projekt jest dziełem Kirka Jones’a, i chociaż samej książki nigdy nie czytałam, to film oglądało mi się naprawdę dobrze.

Poznajemy perypetie pięciu par, które pełne radosnej nadziei spodziewają się potomka. Dla jednych jest to decyzja planowana latami, dla drugich przypadkowe zrządzenie losu. Niezależnie jednak od okoliczności, wszystkich spotykają identyczne blaski i cienie błogosławionego stanu.

Cameron Diaz, Chace Crawford, Jennifer Lopez… aktorska obsada robi wrażenie, ale ambitnego kina nie ma się co spodziewać. Podejście do tematu jest bardzo stereotypowe – kobiety rodzą, mężczyźni o nie dbają. Wszyscy się kłócą, jednak koniec końców wychodzi im to na dobre. Mimo to nie zawiodłam się na tej produkcji. Jest to lekka komediowa rozrywka na przyzwoitym poziomie, której bez trudu dałam się porwać.

Gry aktorskiej nie będę oceniać, ponieważ od dawna jestem stronnicza wobec Cameron, ale w gruncie rzeczy nie mam do czego przyczepić. Dlatego jeżeli tylko ciekawi was, jak wygląda poradnik przeniesiony na duży ekran, to serdecznie polecam. 


„Jak urodzić i nie zwariować?”
reż. Kirk Jones
Rok produkcji: 2012
Czas trwania: 1 godz. 50 min.

21:16

Oro - Marcel A. Marcel

Oro - Marcel A. Marcel

21:16

Oro - Marcel A. Marcel

Z początku podeszłam do tej książki zupełnie bez entuzjazmu. Okładka utrzymana w nurcie „dziecka-emo” oraz obco brzmiące nazwisko autora, nie były szczególnie przekonywujące. Skusił mnie jednak tytuł, a następnie ilustracje Krzysztofa Ostrowskiego. W ostatecznym rozrachunku powieść broni się sama i jest jedną z ciekawszych pozycji jakie ostatnio czytałam.

Lena odkąd sięga pamięcią była wychowankiem domu dziecka. Porzucona jako noworodek w przyklasztornej kołysce życia, nigdy nie poznała rodzinnego ciepła. Kilka razy starano się ją przygarnąć, po czym mijały dwa tygodnie i znowu była z powrotem w placówce. Dopiero, gdy po nieudanych adopcjach, trafiła pod opiekę Wandy i Romana, jej życie zaczęło nabierać nowego znaczenia.

Oro to utrzymana w lekkim tonie historia dla młodzieży. Połączenie dobrego obyczaju z przygodówką i czymś, co nie pozwala nam się od niej oderwać. Naprawdę nie sądziłam, że mogę się z nią dobrze bawić, a tu taka niespodzianka. Oro tylko z pozoru jest bajką do poduszki. Tak naprawdę autorką należą się słowa uznania, za bardzo wiarygodne oddanie psychiki porzuconego dziecka. Spomiędzy dialogów wyłania się obraz dziewczyny raniącej, by nie doznać kolejnego zawodu. Tłumiącej emocje i do wszystkiego podchodzącej z wymuszoną obojętnością. Jej postawa często będzie nas irytować, ale nie zabraknie też chwil beztroskiego uśmiechu.

Marcel A. Marcel czyli Dana i Olga odwaliły kawał dobrej roboty. Jak widać warto czasem zamknąć oczy i zdać się na przeczucie. W tym przypadku spisało się ono na medal i chyba częściej będę w ten sposób dobierać sobie lektury.


Marcel A. Marcel “Oro”
Ilość stron: 344
Wyd. Marginesy
Ocena: 4,5/6

20:32

Dryft - Karen Gillece

Dryft - Karen Gillece

20:32

Dryft - Karen Gillece

Dryft to opowieść o poszukiwaniu i dokonywaniu wyborów. Każdy z przedstawionych w niej bohaterów pragnie coś odnaleźć. Jeden marzy o miłość sprzed lat, ktoś inny o swoim miejscu na ziemi, a jeszcze inny o powrocie zaginionego syna. Obrane przez nich drogi nie zawsze okazują się być słuszne, lecz wszystkie niosą dobrze znane nam przesłanie – każda decyzja ma swoje konsekwencje. 

Lara już jako nastolatka chciała poznawać świat. Gdy trafiła się ku temu okazja, bez wahania opuściła Irlandię i wyruszyła w podróż do dalekiego kraju. Ameryka Południowa okazała się być dla niej ojczyzną pełną doświadczeń. To tam nauczyła się żyć chwilą, poznała Aleja i urodził się Nacio. Tam też miała miejsce pewna tragedia, która skłoniła ją do powrotu i zapoczątkowała kolejne wielkie zmiany.

Akcja obraca się wokół dwóch kobiet. Lary i jej kuzynki Sorchy. Ich konfrontacja jest niczym spotkanie się ognia i wody. Jedna jest wyzwoloną, lecz zranioną duszą. Druga chce być dla wszystkich oparciem. Obie są niepewne swego położenia i pragną zmiany. Poznajemy słodko-gorzkie relacje między nimi. Smak zdrady i towarzyszącą im gorycz porażki.

Karen Gillece stworzyła piękną, refleksyjną opowieść o niebanalnym zakończeniu, która mimo sporej dawki dramatyzmu nie jest wcale przygnębiająca. Dryft to książka płynąca jak nasze życie. Prosta, z pozornie jasnym przesłaniem, a jednak w każdym zdaniu kryje się coś więcej. Coś, co sprawia, że musimy na chwilę przystanąć i pozbierać myśli. Nie jest to lektura służąca rozrywce, ale czyta się ją jak najlepszy bestseller.


Karen Gillece „Dryft”
Ilość stron: 348
Wyd. Oficyna Wydawnicza Stopka
Ocena: 5/6

22:35

Miasteczko Niceville - Carsten Stroud

Miasteczko Niceville - Carsten Stroud

22:35

Miasteczko Niceville - Carsten Stroud

Jeżeli sądzicie, że Niceville jest miłym, prowincjonalnym miasteczkiem, to bardziej mylić się nie możecie. Nagłe zniknięcie Rainey Teague to dopiero początek niesamowitych wydarzeń. Ta miejscowość to prawdziwy Trójkąt Bermudzki. Ludzie giną w środku słonecznego dnia, mieszkańcy szepczą coś o zakrwawionej dziewczynie, a na wszystkim cieniem kładzie się Krater, bezdenna szczelina w której nawet światło boi się zanurzyć.

Zapomnijcie o wróżkach, syrenach czy innych głupotach. Tu na czytelnika działa przenikliwy klimat. Duszący oddech lokalnych legend oraz pragnienie zemsty, silniejsze niż śmierci.

Specjalnie pominęłam dokładne streszczenie, by nie odbierać historii tego co ma najlepsze – efektu zaskoczenia. Autor uparcie szatkuje nam informacje. Co rusz zmienia wątki i postacie, w rezultacie czego jesteśmy bezustannie wodzeni za nos. Mówimy do siebie: jeszcze tylko dwie strony, a może kolejny rozdział... i nim się spostrzeżemy, jesteśmy już za połową tomu.

Tak moi mili. W końcu pojawił się thriller z prawdziwego zdarzenia. Mamy tu wszystko: barwną akcję, wielowątkowość, napięcie i pazur. Pisarza porównują do Stephena King’a, ale Stroud jest o niebo lepszy. Nie rozmienia się na drobne, pomija długie opisy, a przy tym świetnie nakreśla charakter bohaterów. Bez problemu uwierzyłam w jego opowieść i kompletnie nie mam się do czego przyczepić. Coś świeżego i innego.

Pomysł na Misateczko Niceville to strzał w dziesiątkę. Już wypatruję jego kontynuacji.


Carsten Stroud „Miasteczko Niceville”
Ilość stron: 518
Wyd. Prószyński i S-ka
Ocena: 5,5/6

21:03

Zbieracze planet - Joanna Roś

Zbieracze planet - Joanna Roś

21:03

Zbieracze planet - Joanna Roś

Poezja to dla mnie wyższy poziom postrzegania rzeczywistości. To umiejętność wsłuchania się w emocje, nazwania ich i ubrania w słowa. Im prostsza jest forma utworu, tym więcej treści się w nim kryje, a przesłanie wydaje się być pełniejsze. 


Osobom, które myślą w podobny sposób polecam Zbieraczy planet - debiutancki tomik poezji autorstwa Joanny Roś. Ta skromnego formatu książeczka, skrywa w sobie ponad czterdzieści wierszy, które opisują doświadczenia z pogranicza jawy i snu. Odnoszą się do naszych pragnień, relacji międzyludzkich i szeroko pojętej tęsknoty. Zawsze, gdy mam do czynienia z tego typu twórczością, zaskoczona jestem siłą z jaką oddziałuje na człowieka. Tym, jak bardzo słowa mogą wprawiać w zdumienie oraz za sprawą kilku znaków oddawać sens wielogodzinnych rozmów.

Dorobek autorki jest dość uniwersalny, co stanowi chyba jego największą zaletę. Znajdziemy tu utwory ku dłuższej refleksji, jak i aforyzmy znakomicie nadające się na życzenia dla bliskiej nam osoby.

Zbieracze planet bardzo mile mnie zaskoczyli. Polubiłam ich lekkość, ascetyczną formę wyrazu i towarzyszące im ilustracje. Całość znakomicie się uzupełnia dowodząc, że liryka przestaje być dziedziną dla wąskiej liczby odbiorców. Od teraz to przyjemność czekająca na każdego kto zechce po nią sięgnąć.

 
Joanna Roś „Zbieracze planet”
Ilość stron: 50
Wyd. Miniatura
Ocena: 5/6
Gdzie kupić? wystarczy napisać do autorki lub wydawnictwa

21:53

Tabu - Casey Hill

Tabu - Casey Hill

21:53

Tabu - Casey Hill

Po doświadczeniu rodzinnej tragedii, Reilly Steel przeprowadza się z ojcem do Dublina. Jako znakomitej klasy śledczy sądowy, ma zamiar pomóc miejscowej policji w skutecznym egzekwowaniu prawa, a przy okazji spróbować odciąć się od bolesnej przeszłości. Już pierwsza sprawa, jaką jej przydzielają, okazuje się być sporym wyzwaniem. Na terenie miasta toczy się bowiem zacięta walka z seryjnym mordercą, dla którego nie istnieją żadne normy społeczne. Co więcej, ich łamanie jest dla niego czystą przyjemnością, a ofiarami padają niewinni ludzie, pozbawiani życia w coraz to bardziej wymyślny sposób.

Motyw „tabu”, kojarzony przede wszystkim z filmem Siedem, z miejsca zachęcił mnie do lektury. Liczyłam na podobne napięcie i wrażenia. Niestety, powieści Casey Hill daleko do takiego poziomu. Historia sama w sobie nie nudzi, ale brakuje jej głębi i starannej kreacji bohaterów. Miałam wrażenie, że wszyscy z wyjątkiem Reilly, zostali nakreśleni w pośpiechu i niekompletnie, jakby byli tylko dodatkiem do wydarzeń. Jest to dopiero pierwszy tom serii, ale zmuszona jestem ponarzekać, bo czy wstęp nie powinien być właśnie najbardziej magnetyczny? Zaostrzać nasz apetyt na więcej?

Może to nie ta pora, a może odwykłam już od „szybkiego” amerykańskiego kryminału? Trudno powiedzieć, ale Tabu mnie nie porwało. Finał historii jest za krótki, a zachowanie głównej bohaterki w takich okolicznościach, co najmniej zbyt powściągliwe.

Potencjał jest, ale trzeba jeszcze nad nim sporo popracować.


Casey Hill „Tabu”
Ilość stron: 319
Wyd. Prószyński i S-ka
Ocena: 3,5/6
Copyright © Varia czyta , Blogger