17:14

Opakowania czyli perfumowanie śledzia - Katarzyna Jasiołek

Opakowania czyli perfumowanie śledzia - Katarzyna Jasiołek

17:14

Opakowania czyli perfumowanie śledzia - Katarzyna Jasiołek

Jak zareklamować towar, którego nie ma albo którego jakość pozostawia wiele do życzenia? Stworzyć opakowanie tanie, praktyczne, a zarazem niepozbawione artystycznego smaku? Jak w ogóle, w gospodarce socjalistycznej, rozwijała się idea sztuki użytkowej? Na te oraz jeszcze więcej pytań odpowiada Katarzyna Jasiołek. 

Polska powojenna grafika użytkowa - pudełka po kawie, zapałkach, puszki kolekcjonowane na kredensie oraz plakaty - tak plakaty szczególnie, bo właśnie wtedy powstała tzw. "polska szkoła plakatu". Twórcy tych projektów w większości pozostają dziś anonimowi, jednak ich pomysły nawet teraz, w dobie przesytu i nieograniczonej dostępności, potrafią zachwycić.

Co jednak warto podkreślić, PRL to w głównej mierze sztuka "łatania dziury". Tam, gdzie zadawałoby się, że chodzi przede wszystkim o pomysł, tak naprawdę główną rolę odgrywał materiał. A właściwie jego brak. Opakowania czyli perfumowanie śledzia to opowieść o handlu i reklamie w dobie niedoborów. To historia Centralnego Ośrodka Opakowań, idei skupu surowców oraz produkcji całkowicie oderwanej od tego, czego domagał się rynek. 

Książkę Katarzyny Jasiołek czyta się przyjemnie, zupełnie jakby słuchało się wspominek swoich dziadków albo rodziców. Pełno tu farsy, która wtedy była rzeczywistością, ale to także opowieści o procesie, o drodze do zrozumienia, że opakowanie nie służy jedynie ochronie sprzedawanego przedmiotu, ale również, a może przede wszystkim,  jest reklamą tego przedmiotu. 

Jak dla mnie książka zaskakująco ciekawa i przyjemna w odbiorze. 


Katarzyna Jasiołek "Opakowania czyli perfumowanie śledzia"
Ilość stron: 448
Wyd. Marginesy
Ocena: 5/6

16:17

Listopadowe porzeczki - Andrus Kivirähk

Listopadowe porzeczki - Andrus Kivirähk

16:17

Listopadowe porzeczki - Andrus Kivirähk


Opowieść bez początku oraz końca. Dziwna, naszpikowana złymi życzeniami, choć bardzo baśniowa. Oto mała wioska w Estonii, zamieszkana przez ludzi, upiory i duchy. Mieszkańcy wchodzą w konszachty z diabłem, patrzą krzywo jeden na drugiego i wszyscy kradną. Nie ma tu słońca, nie ma szczęśliwej miłości, nawet nadzieja woli to miejsce omijać.  

Andrus Kivirähk stworzył książkę będącą jak listopad. Mroczną i mglistą, ale w tej ciemności skryła się potężna magia. Chyba jeszcze nigdy brzydoty nie ukazano w tak piękny i trudny do znienawidzenia sposób. Tak wciągający, mimo niechęci do każdej występującej w niej postaci. Jest tu zazdrość i obłuda. Bieda, brud i zakłamanie. Ludzie gotowi są zwieść diabła, byle pod swym dachem zgromadzić jak najwięcej.

Oto straszny świat upiorów i umarłych, choć jeszcze silniej starszą w nim ludzkie postacie. 

"To wyście są niegodziwce! Okradacie barona, okradacie jedni drugich i okradacie same piekło, ale do zapłaty nigdy wam nie spieszno".

Zjawiskowa i nieoczywista. Listopadowa lektura w najlepszej postaci.


Andrus Kivirähk "Listopadowe porzeczki"
Ilość stron: 290
Wyd. Literackie
Ocena: 6/6
Copyright © Varia czyta , Blogger