
10:16
Infekcja - Scott Sigler
Jak to się dzieje, że ludzie uważani do tej pory za porządnych i prawych obywateli, nagle wpadają w niepohamowany szał? Dlaczego mordują przyjaciół, okaleczają swoje ciało i co gorsza, zdają się mieć z tego niemały ubaw? Winnym powyższych zachowań jest nieznany organizm. Ani to wirus, ani tym bardziej stworzenie. Wiadomo tylko, że kiedy pojmie swoją ofiarę jej dni stają się policzone i upływają w potwornych męczarniach.
Doktor Margaret Montoya została przydzielona do zbadania tej nietypowej infekcji. Wnioski, jakie odkryje z analizy ciał denatów, zadziwią nie tylko ją samą, ale i wywołają panikę w najwyższych strukturach rządowych. Czy na ratunek jednak nie jest już za późno?
Po debiutancką powieść Scotta Siglera sięgnęłam bez większego zapału. Ot kolejna historia o zmutowanym genie, który chce wyniszczyć ludzki ród. I o ile sam motyw rzeczywiście jest już mocno wyeksploatowany, o tyle Pan Sigler przedstawił go w na tyle umiejętny sposób, że w pełni zdobył moją aprobatę. Co więcej, nie mogłam się od tej książki oderwać. Połączenie thrillera medycznego z elementami naukowo-fantastycznymi w tym wypadku spisało się na medal. Czytając, nieustannie zastanawiamy się jaki będzie dalszy krok „infekcji” oraz co stanie się z zarażoną osobą.
Dużą rolę odegrało tu umiejętne przedstawienie powyższego zjawiska. Zobrazowanie pełnego cyklu przemiany z punktu widzenia niedoszłego sportowca sprawia, że na zmianę krzywimy się z obrzydzenia i dostajemy rumieńców z myślą o dalszych jego etapach. Brzmi to może dziwnie, ale jeżeli skusicie się na tę książkę sami przekonacie, że tak się dzieje naprawdę.
Nie jest to fenomenalna powieść, jednak w swoim gatunku naprawdę trzyma poziom. Intryguje, wzbudza ciekawość i sprawia, że czas mija nam znacznie przyjemniej. Niestety sama puenta historii mnie rozczarowała – liczyłam na bardziej racjonalne wyjaśnienie, ale mimo to nie żałuję dnia z nią spędzonego.
Scott Sigler „Infekcja”
Ilość stron: 412
Wyd. Papierowy Księżyc
Ocena: 4,5/6