Fiszki z j. angielskiego, czyli szykuję się do drogi

17:00

Fiszki z j. angielskiego, czyli szykuję się do drogi


Za kilka dni rozpoczyna się u mnie sezon wyjazdowy. Będą festiwale, koncerty oraz upragnione wakacje na norweskich fiordach – ajj... doczekać się już nie mogę :)

Stety - niestety, nim człowiek gdzieś dalej wyruszy, trzeba mieć wszystko zaplanowane i dopięte na ostatni guzik. Zawartość plecaka w naszych czasach, to stanowczo za mało. Aby w pełni móc korzystać z uroków odwiedzanych miejsc, musimy też mieć co nieco w głowie, i tu z pomocą przychodzą moje ostatnie nowości.

Żeby pamięć się ćwiczyła, a języka w gębie mi nie brakło, pomagają fiszki – zestawy, które w idealnym momencie otrzymałam od jednego z wydawców. Jest to angielski w czterech odsłonach: wyrazy zdradliwe, konstrukcje egzaminacyjne, najczęstsze błędy oraz amerykański kontra brytyjski (choć te w praktyce akurat się nie przydadzą, wzięłam je tylko z ciekawości).

Małe, białe karteczki z wydrukowanymi słowami – banał, a spisuje się idealnie! Biorę parę takich do kieszeni, wyjmuję w ciągu dnia, powtarzam i zamieniam na inne. Bez wysiłku, nadwyrężania uwagi, a mam wrażenie, że na północy już tak szybko się nie zagubię.

Co mnie jeszcze mile zaskoczyło to cena tych zestawów. 9,99 zł wygląda naprawdę przyzwoicie, a spotkałam takie czary, nawet po sześć dych za sztukę….

Perfekt języka z fiszkami się nie opanuje, ale kto ma już podstawy i chce je wyłącznie poszerzyć, będą idealne. Jeszcze tylko kilka seansów z filmami w oryginale i można ruszać na poszukiwanie przebrzydłych trolli :)


Fiszki: j. angielski
Zestawy: po 100 kartoników każdy
Wyd. Cztery Głowy
Ocena: 5/6
Pobojowisko - Michael Crummey

16:18

Pobojowisko - Michael Crummey

Lata czterdzieste minionego wieku, to trudne czasy, myślę że dla wszystkich. Mało komu żyło się wówczas spokojnie, za to satysfakcje ludziom przynosiły proste, zwyczajne rzeczy. Zdawać by się mogło, że w rybackiej osadzie wszystko, więc będzie wyglądać lepiej. Że ludzie będą tam weseli, a każdy przybysz poczuje się u nich jak w domu.

Niestety Wish Furey traktowany jest tutaj, jak największy wróg. Katolik w protestanckim środowisku, działa na ludzi niczym płachta na byka, stając się obiektem drwin i licznych złośliwości. On jednak uparcie dąży do swojego celu - zdobycia serca pięknej Mercedes, dziewczyny z uprzedzonej do katolików rodziny. Pod osłoną nocy rodzi się między nimi romans, przerwany nagłym oskarżeniem o kradzież i rzekome morderstwo...

Michael Crummey przędzie swą opowieść z drobnych oraz bardzo niepozornych nitek. W głównej mierze, chodzi w niej o miłość dwojga rozdzielonych przez wojnę ludzi, ale dla mnie bardziej frapujące były okoliczności, które sprowadziły bohaterów w to, a nie inne miejsce - na wyspę, do St. John's, a nawet obozu jenieckiego.

Książka wymaga od czytelnika sporo uwagi i delektowania się jej obecnością. Nie przeszłam przez nią jak burza, więc odradzam czytanie z doskoku. Lepiej poświęćcie jej jeden spokojny weekend, bo tym którzy wytrwają, ofiaruje wiele nadziei.

Jaka dziewczyna ruszy w nieznane za utraconą miłością? Będzie pisać do jeńca, wierząc, że w końcu wróci? Łatwowierna? Gotowa na wszystko? O Sadie można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest naiwna. Byłam pod wrażeniem jej odwagi oraz wytrwałości, bo na kolejne spotkanie z Wishem przyszło jej naprawdę długo czekać.

Takich historii nie wyrzuca się z pamięci. Piękne dialogi, opisy oraz groza szalejącej wojny… Ech po co tyle gadać. Polecam i tyle!
  

Michael Crummey „Pobojowisko”
Ilość stron: 408
Wyd. Wiatr od Morza
Ocena: 4,5/6
Premiera: 19.05.2014r.
Rówieśniczki - Katarzyna Tubylewicz

08:10

Rówieśniczki - Katarzyna Tubylewicz

Nazywają się dumnie przyjaciółkami, ale ich relacje, nie mają z przyjaźnią praktycznie nic wspólnego. Za dużo jest w nich urazy oraz chęci bycia lepszą. 

Za szkolnych czasów próbowały trzymać się razem, lecz nigdy tak naprawdę, nie były dla siebie oparciem. Po latach Sztokholm przypadkiem łączy ich losy. Miasto, będące dla wielu ludzi ucieczką, dla nich staje się miejscem kluczowych wyborów. Jak teraz będą wyglądać ich wspólne rozmowy oraz czy rówieśniczki staną się dla siebie, nareszcie kimś więcej?

Katarzyna Tubylewicz – tłumaczka, dziennikarka, w końcu pisarka, chcąca przez opowieść zaszczepić w czytelniku coś więcej. Ze mną ta chwila refleksji, w pełni jej się udała. Tubylewicz świetnie buduje charakter swoich postaci. Co prawda nie wzbudzają one sympatii – do Sabiny pałałam wręcz chorobliwą niechęcią – ale nie zmienia to faktu, że ich zachowania są bardzo spójne i konsekwentne.

Szorstkie spojrzenie na braterstwo oraz pojednanie. Powieść zbudowana w zajmujący sposób, dzięki czemu czyta się ją z przyjemnością, mimo że czuję po lekturze też spory niedosyt. Nie dane mi było odkryć wszystkich, ujętych w historii zależności. Autorka wiele myśli rozpoczyna, po czym nagle urywa je i nie kończy. Warto by rozbudować np. wątek Zosi i tego, co jeszcze działo się w jej życiu. 

Kobieca proza, która naszej płci niczego nie wybacza. W natłoku lukrowatych powieści, działa niczym zimny prysznic.


Katarzyna Tubylewicz „Rówieśniczki”
Ilość stron: 336
Wyd. W.A.B.
Ocena: 4/6
Na osłodę majowej pluchy

12:25

Na osłodę majowej pluchy

Po dwóch dniach słonecznej pogody, skończyło się jak zwykle - chłodno, wilgotno… szkoda w ogóle ruszać się z wygodnego łóżka. Poddając się lenistwu czytam kolejne książki i korzystam z długiego weekendu. Z leżenia na trawniku nici, ale do Ogrodu zawsze się wybrać można ;)

Pozdrawiamy znad kołdry i mimo aury za oknem - udanej majówki!

Uprzedzając pytania:

zdj. nr 1 smoothie - mleko owsiane + truskawki + daktyle
zdj. nr 2 śniadanie - kasza jaglana + truskawki + suszona żurawina + figi
zdj. nr 3 herbata - Løv Organic - Zen
zdj. nr 4 przylepna pierdoła - Fizionek ;)
Moja walka - Karl Ove Knausgård

13:54

Moja walka - Karl Ove Knausgård


Biografie mnie nudzą. Żebym wzięła jakąś do ręki musi traktować o wyjątkowej postaci, albo być naprawdę dobrze napisana. Karl Ove to jednak fenomen. Człowiek, który zwrócił moją uwagę, jeszcze nim jego książka ukazała się w Polsce.

Losy Knausgårda wbrew pozorom nie są wyjątkowe. To kolejny chłopak marzący o pisaniu. Trochę outsider, trochę indywidualista. Syn ojca, który popadł w alkoholizm, i w którego świecie mało co jest oczywiste. Nic w tym szczególnego, wielu powie, że ich życie jest znacznie ciekawsze, ale to Karl Ove obnaża się przed czytelnikami ze wszystkiego, co siedzi w jego głowie i duszy. Naprawdę, tak skrajnie posuniętej szczerość już dawno nie spotkałam.

Podczas, gdy w większości biografii chodzi głównie o to, by się pokazać z jak najlepszej strony, w Mojej walce rzecz ma się zgoła odwrotnie. Knausgård stawia się pod ścianą, tocząc batalię z własnymi demonami i żalem do ojca. Analizuje przeszłość, rozbijając ją na czynniki pierwsze, by w ten sposób pojąć jakoś to, co się z nim aktualnie dzieje.

Uwielbiam takie podejście i skrajną otwartość. Utonęłam w tej książce, w tych myślach i emocjach. Piękne opisy, głębokie refleksje oraz przerażenie o które bardzo łatwo, gdy dojdziemy do momentu sprzątania domu.

Proza życia przekuta w przejmującą powieść – i to jeszcze jak. Fascynuje, zachwyca i szalenie uzależnia.

„Pisanie jest wyciąganiem tego, co istnieje, z cienia tego, co wiemy. Właśnie o to chodzi w pisaniu. Nie o to, co się tam dzieje, nie o to, jakiego rodzaju reakcje się tam rozgrywają, tylko o  t a m  samo w sobie. Tam, oto jest miejsce i cel pisania”.*


Karl Ove Knausgård „Moja walka. Księga I”
Ilość stron: 550
Wyd. Literackie
Ocena: 5,5/6
* s. 241 
Copyright © Varia czyta , Blogger