Pociąg do śmierci - Nora Roberts

22:00

Pociąg do śmierci - Nora Roberts

Na początku mamy trzęsienie ziemi, a potem napięcie już tylko rośnie – za pomocą tej znanej maksymy, bez trudu możemy odzwierciedlić to,co się dzieje w Pociągu do śmierci, kolejnym tomie o przygód Eve Dallas, żywiołowej porucznik z Nowego Yorku. 

Wyjazd do Irlandii miał być dla Eve i Roarke’a okazją do wypoczynku oraz odwiedzenia dawno niewidzianej rodziny. W zasadzie wszystko szło zgodnie z planem, ale tylko do czasu, gdy w pobliskim lesie natknięto się na ciało młodej dziewczyny. W tej okolicy od lat nie było podobnej zbrodni, dlatego doświadczenie i pomoc pani porucznik po raz kolejny okażą się tu niezastąpione.

Niestety morderstwo na wyspie, to nie jedyny problem policjantki. Tuż po powrocie czeka ją kolejna zagadka, tym razem śmierci kierowcy wytwornej limuzyny, a kilka dni później ekskluzywnej damy do towarzystwa. Sprawy wydają się być powiązane, lecz wciąż brakuje w nich jasnego motywu. Na dodatek włożony w morderstwo wysiłek oraz wyszukane narzędzia zbrodni, wskazują na kogoś zamożnego i posiadającego spore umiejętności. Czyżby w okolicy pojawił się seryjny morderca z wyższych sfer?

Podobnie jak w przypadku poprzednich części, również tutaj Nora Roberts świetnie łączy ze sobą elementy kryminału z wątkiem nieco bardziej romantycznym, czyli pożyciem małżeńskim. Od kiedy Eve i Roarke powiedzieli sobie sakramentalne „tak”, mamy okazję poznać ich wspólne perypetie. A trzeba przyznać, że za sprawą licznych nadgodzin na posterunku, do standardowych zaliczyć się ich nie da. Równie niespotykaną, a zarazem zaskakującą sprawą, jest umiejscowienie akcji w roku 2060. Ogólnie w trakcie lektury nie zwraca się na to większej uwagi, ale pojawiające się od czasu do czasu androidy i nowinki technologiczne za każdym razem wywołują drobne zdziwienie.

Szkoda tylko, że pomimo tych plusów powieść ma też jeden poważny mankament. Po naprawdę świetnym początku, gdzieś w połowie książki, napięcie zaczyna opadać, a wszystko z powodu poznania tożsamości sprawcy. Faktem jest, że potem staramy się go złapać na gorącym uczynku, jednak znajomość mordercy w pewien sposób odbiera przyjemność rozwiązywania zagadki.

Z tego też powodu nie mogę powiedzieć by Pociąg do śmierci jakoś szczególnie mnie zachwycił, ale czyta się go naprawdę dobrze. Nie jestem zwolenniczką odkrywania kart już w połowie historii i może dlatego mam wobec niej mieszane uczucia, ale w ogólnym rozliczeniu nie jest źle. I chociaż nie można mnie nazwać wielbicielką, ani nawet znawczynią twórczości Nory Roberts, to muszę przyznać, że kryminały tworzy ona całkiem pomysłowe. 


  Książę otrzymałam od serwisu Kostnica, za co bardzo dziękuję. 
 
Nora Roberts (J. D. Robb) “Pociąg do śmierci”
Ilość stron: 392
Wyd. Prószyński i S-ka
Warszawa 2011
Ocena: 3,5/6
Morderstwo tuż za rogiem - Zofia Małopolska

19:39

Morderstwo tuż za rogiem - Zofia Małopolska

Kraków to jedno z najpiękniejszy miast w Polsce. Liczne zabytki, malownicze kamienice. Nic tylko się zakochać. Okazuje się jednak, że „rezydencja królów” posiada również drugie oblicze. Mroczne i owiane zbrodniczą aurą niepewności.

Jest burzowa letnia noc. W jednym z osiedlowych domów trwa właśnie głośna zabawa. Nikt nie przypuszcza, że w tym samym czasie, tuż pod ich oknami, dochodzi do tragedii. Od ciosów w głowę ginie mężczyzna, prawdopodobnie bezdomny alkoholik. Do sprawy przydzielony zostaje komisarz Marcin Bartnik, niedoszły lekarz, a obecnie całkiem nieźle radzący sobie policjant.

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że będzie to kolejne rutynowe śledztwo. Zatargi między bezdomnymi nie są w końcu niczym nowym, ani skomplikowanym. Niestety w chwili odkrycia kim naprawdę był kloszard, dochodzenie zaczyna niebezpiecznie zapętlać się wokół pewnej, dobrze znanej Marcinowi grupy ludzi.... Co takiego uczynił mężczyzna, że trafił na ulicę. Kto i dlaczego go zabił? Pytań nie brakuje, ale czy komisarz Bartnik będzie wystarczająco zdeterminowany by znaleźć na nie odpowiedź?  

Trzeba przyznać, że najciekawszym zabiegiem w powieści jest wykorzystanie roli pani Rudzkiej, byłej polonistki Marcina. Kobiety leciwej, ale za to posiadającej bystry umysł oraz zmysł obserwacji. Niespodziewanie staje się ona dla Marcina kimś, kogo można by przyrównać do doktora Watsona z serii o Sherlocku Holmesie, czyli pomocnikiem, przyjacielem, a nawet pewnego rodzaju mentorem. Jej spostrzeżenia, a często i własna działalność, okazują się mieć duże znaczenie dla prowadzonego śledztwa. W końcu któż bałby się odpowiedzieć na kilka niewinnych pytań, padających z ust starszej pani ;) 

W toku rozwiązywania zagadki odwiedzamy różne miejsca i ludzi, będąc przy tym zaskakiwani trafnością ich przedstawienia. Nie ważne czy chodzi tu o religijną sąsiadkę, która ma wyrobione zdanie na każdy temat, czy może pracownicę uniwersyteckiego dziekanatu, jak zawsze skorą do „pomocy”. Realność ich zachowania oraz nasze własne doświadczenia z tego typu osobami sprawiają, że opisywane wydarzenia wydają się być bardziej rzeczywiste.

Powieść pani Małopolskiej polecam zarówno fanom kryminalnych historii, jak i miłośnikom Krakowa, bo choć nie wprowadza do gatunku nic nowego, to świetnie umila czas oraz przypomina malownicze zaułki tego miasta. 
  

  Książę otrzymałam od serwisu Kostnica, za co bardzo dziękuję. 

Zofia Małopolska „Morderstwo tuż za rogiem”
Ilość stron: 304
Wyd. Prószyński i S-ka
Warszawa 2011
Ocena: 4/6
Stos

19:09

Stos


od wydawnictwa Telbit:

Ewa Barańska "Nie odchodź Julio"
Zoran Drvenkar "Sorry"

od serwisu Kostnica:

Nora Roberts (J. D. Robb) "Pociąg do śmierci"
Zofia Małopolska "Morderstwo tuż za rogiem"
Wojciech Szyda "Stroiciel ciszy"
Michael White "Sztuka morderstwa"


Bradley P. Beaulieu "Wichry archipelagu"

oraz:

Konrad Staszewski "Śmierć na śniegu" - wygrana w konkursie u Immory
Jan Costin Wagner "Księżyc z lodu" - zakup własny
Jo Nesbø "Człowiek-nietoperz" - zakup własny
Sara Shepard "Pretty Little Liars: Bez skazy" - prezent

~~ ZA WSZYSTKIE KSIĄŻKI BARDZO DZIĘKUJĘ! ~~
Diable ziele - Andrzej Sikora

18:22

Diable ziele - Andrzej Sikora

Karol w wieku trzynastu lat uległ wypadkowi, podczas którego stracił lewą dłoń oraz wzrok. Oszołomiony tym co się wydarzyło, nie potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji. Wszystko wydaje mu się wrogie i nieznane. Unika kontaktu z ludźmi, którzy choć pełni współczucia, przygniatają go swym żalem. Poszukując wytchnienia wyjeżdża do dziadków na wieś. Tam uczy się wychodzić na zewnątrz i poruszać z pomocą kija, gdyż biała laska to dla niego atrybut kalectwa, którego za nic w świecie nie chce przyjąć. Z czasem, dzięki ludzkiej życzliwości, udaje mu się dostać do szkoły dla niewidomych dzieci, która od tej pory staje się dla niego oknem na świat i dodaje mu sił do walki o niezależność.

Karolowi towarzyszymy przez około dwadzieścia lat życia. Jesteśmy obserwatorami jego wzlotów i upadków. Chwil załamania oraz wielkich radości. Wraz z nim uczymy się okazywać miłość, pokonywać strach i walczyć o swoje marzenia. Tłem dla tych wydarzeń są czasy PRL-u, pierwsze strajki, tworzenie się Solidarności. Okres, gdzie toczyła się „wojna państwa z własnym narodem”, którą osobiście odebrałam jako metaforę tego co działo się w duszy Karola – chaosu, a zarazem wielkiego pragnienia by coś zmienić.

Autor nie pozwala, żeby akcję zdominowała szarość dnia codziennego, a głównego bohatera zdusiły wątpliwości. W prawdzie nie brak tu momentów trudnych i przygnębiających, ale znalazło się też miejsce na bezinteresowną pomoc oraz wielką przyjaźń. Każda z postaci jest kimś ważnym, odgrywającym rolę w podejmowanych przez Karola decyzjach. Wspiera go, bądź hartuje swą nieczułością, ale nigdy nie jest dla niego obojętna. 

Jestem pod sporym wrażeniem tej powieści. W zasadzie nie dzieje się tu nic niezwykłego, ale czyta się ją znakomicie. Jest ona szczera, błyskotliwa, a zarazem taka ludzka i zwyczajna. Ukazuje cienie i blaski ówczesnej Polski oraz udowadnia, że nie ma rzeczy nie możliwych. Diable ziele to świetnie napisana książka, daleka od ckliwych dramatów, którą polecam na długie, jesienne wieczory.


 Książkę otrzymałam od wydawnictwa Radwan, za co bardzo dziękuję.

Andrzej Sikora „Diable ziele”
Ilość stron: 342
Wyd. Radwan
Tolkmicko 2011
Ocena: 5/6
Rozkaz wymarszu - Leo Kessler

18:12

Rozkaz wymarszu - Leo Kessler

Książek historycznych, a tym bardziej wojennych, nie lubię i raczej nie czytam z własnego wyboru. Niestety tak się stało, że jedna z nich trafiła mi się do recenzji. Z nieskrywanym bólem ją doczytałam, a recenzję stworzyłam bardziej ogólną, informacyjną, żeby autora własnymi uprzedzeniami nie skrzywdzić. Nie mniej mam wielką prośbę do serwisów i wydawnictw, co by mi więcej takich niespodzianek nie serwować, bo to nie na moje siły... ;)


Jest sierpień 1942 roku, w którym po trudnych walkach na froncie nie brakuje rannych. Również sławny Batalion SS Wotan musi odbudować swe siły. W tym celu zostaje przetransportowany na północne wybrzeże Francji, by tam pod pilnym okiem dowódców, uzupełnić sprzęt i wyszkolić kolejną grupę ochotników. Pozorny spokój na terenie obozowiska zostaje zakłócony przez feldmarszałka von Rundstedta, który zapowiada, że niedługo w okolicy odbędzie się spory desant brytyjskiej armii.

Jak na powieść o bezwzględności wojny przystało, nie brak tu brudu i ordynarności. Żołnierze zostali ukazani jako marionetki do spełniania rozkazów oraz zaspokajania seksualnych potrzeb. Ich język jest prostacki, wulgarny i ma na celu jedynie pokazanie swej wytrwałości – choć trzeba przyznać, że w pewnym sensie nie jest to wina tych ludzi, lecz ich dowództwa, które w ten sposób ich wyszkoliło.

Każdy w tej historii ma ukryte cele. Poczynając od oficerów, a na głowach poszczególnych państw kończąc. W czasie walk nie ma przyjaciół i liczyć można tylko na siebie, o czym dobitnie przekonujemy się na każdej stronie Rozkazu wymarszu. Okrucieństwo wraz z sadyzmem wycieka tu z każdego zdania. Dostrzegamy je u żołnierzy, w planach przywódców, a nawet szkoleniu nowego batalionu. Hitlerjungen przyuczani do służenia w Wotan, to tak zwane „mięso armatnie”, które już w trakcie wykonywania pierwszych zadań, zaczyna bezsensownie ginąć. Mają być twardzi, pozbawieni uczuć, zdehumanizowani, ale nikt nie dba  o to co się z nimi stanie. 

Wojna to maszyna do zabijania i nawet nie chodzi tu o likwidowanie wrogów, ale siebie nawzajem. Nie ma znaczenia, czy jest się po tej samej stronie barykady, czy też nie. I tak przeżyje tylko ten silniejszy i pozbawiony skrupułów.

Rozkaz wymarszu na ile to możliwe, napisany jest realistycznym i brutalnym językiem, bez ogródek odzierającym konflikt zbrojny z wizji romantycznej batalii o ojczyznę. Wzbudza odrazę i przeraża, czyli chyba tak, jak być powinno.  


Książę otrzymałam od serwisu Sztukateria, dzięki uprzejmości wydawnictwa Erica.

Leo Kessler „Rozkaz wymarszu”
Ilość stron: 280
Wyd. Instytut Wydawniczy Erica
Warszawa 2009
Ocena: 2/6
Copyright © Varia czyta , Blogger