Wyszedł z Seattle siedem dni po śmierci żony. Skłonił go do tego wspólnik, który ukradł mu firmę oraz bank, który zajął jego dom za nieuregulowane długi. Nie mając gdzie się podziać, ani dla kogo żyć, zaczął planować odebranie sobie życia. Zmienił jednak zamiar, gdy pewnego dnia naszła go wizja podróży. Tak postanowił dojść pieszo, tak daleko, jak to tylko będzie możliwe, na drugi koniec Stanów, aż na Florydę.
Ścieżki nadziei to jak się okazało, piąty i ostatni tom Dzienników pisanych w drodze, których głównym bohaterem jest Alan. Jakie były jego wcześniejsze losy, nie mam pojęcia, wnioskuję z zakończenia, że spotkał w czasie wędrówki ciekawych i równie mocno poturbowanych przez los ludzi. Ścieżki skupiają się natomiast w znacznej mierze na życiu jego ojca oraz kręgach, jakie dzieje rodziny zataczały wokół swoich członków. Właściwie każde pokolenie miało tragiczne punkty, które powracały do nich systematycznie, co kilka lat.
Powieść Richarda Paula Evansa magnetyzuje wstępem, ale równocześnie rozczarowuje zakończeniem. Relacje na lini ojciec-syn, pobyt w szpitalu, to najmocniejsze punkty lektury, kiedy jednak Alan ponownie wraca na szlak cała magia w jednym momencie znika. Skupienie na nieistotnych wątkach w stylu, w którym zajeździe się zatrzymał i co tam zjadł, odbiera książce głębię, tak silnie zarysowaną na początku historii.
Nie sposób mi ocenić Dzienników jako całości, jednak Ścieżkami nadziei jestem rozczarowana. Wielka szkoda, bo po Stokrotkach w śniegu do autora mam wielki sentyment.
Richard Paul Evans "Ścieżki nadziei"
Ilość stron: 304
Wyd. Między Słowami
Ocena 3/6
Premiera: 1 lutego 2017
Zawiodłam się na twórczości Ewansa, więc na razie jego książki sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńEvans jest świetny, ale trzeba trafić w tytuł.
OdpowiedzUsuńDzienniki są dość specyficzną książką, ale jako seria zyskują na wartości.
OdpowiedzUsuń