Stefan Ahnhem postawił wysoko
poprzeczkę, publikując pierwszą swoją powieść Ofiara bez twarzy.
Pokładałam duże nadzieje w jego talencie i z takim też nastawieniem zasiadłam do Dziewiątego Grobu.
Szwecja – Fabian Risk – Dania –
Dunja Hougaard: dwa oddzielne śledztwa, w obu przypadkach brutalne morderstwa,
jednak ostatecznie coś je ze sobą zaczyna łączyć.
Nie przytoczę tym razem treści, bo
sam opis na okładce, moim zdaniem za wiele zdradza. Zresztą w ogóle mam
wątpliwości w kwestii tej książki. Męczyło mnie ciągłe skakanie autora między sprawami - zbyt duża szczegółowość sprawiała, że czułam się jakbym
czytała dwa kryminały w jednym, nie mogąc się do końca na żadnym z nich skupić.
Z czasem wszystko zaczęło się łączyć, ale momentami, aż nazbyt surrealistycznie. Mimo iż intryga i finał wiele wyjaśniły, to wciąż mam
wrażenie, że autor zapędził się z prawdopodobieństwem wydarzeń.
Morderca idealny, kierujący
wszystkim tak jak sobie zaplanował, właściwie nie popełniający błędu, starający
się zapiąć wszystko na ostatni guzik, manipulujący, grający na nosie po obu
stronach cieśniny Sund. Niby wszystko dobrze pomyślane i sprawnie napisane,
ale… jakoś nie mogłam w to wszystko uwierzyć.
Stefan Ahnhem "Dziewiąty Grób"
Ilość stron: 530
Wyd. Marginesy
Ocena: 3,5/6
Brzmi ciekawie, nawet :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że kolejny tom zawodzi.
OdpowiedzUsuńNie czytałam tego autora, ale nie lubię, gdy wątki powieści zbyt od siebie odbiegają.
OdpowiedzUsuńJakbyś mogła polecić kryminał o bardziej obyczajowym charakterze, byłabym wdzięczna :)
OdpowiedzUsuńNie znam, ale raczej sobie daruję.
OdpowiedzUsuń