Można nazwać to osobnym ekosystemem. Środowiskiem, gdzie wszystko jest inne niż się początkowo wydaje. W tym miejscu komplementy przybrane są w pewną dozę złośliwości, a plotki panoszą się po kontach. Bezsensowne zebrania i sukces powierzony przypadkowi. Przyjaźnie, dramaty, oto typowa praca w korporacji.
Paulien Cornelisse w nieco prześmiewczym tonie, obrazuje atmosferę, stereotypowego biura. Powierzchowność relacji, problemy osobiste. I w zasadzie wszystko byłoby jak zawsze, gdyby nie fakt, że główna bohaterka jest... świnką morską. O tym, że postać jest niecodzienna świadczą drobne wstawki o mokrym futerku i łapkach trzymanych na pościeli. Reszta zachowań i problemów jest typowo ludzka i w zasadzie nie wznosi nic nowego do charakteru powieści - zmęczona monotonią Cavia szuka sposobu jak się z tego wyrwać.
Liczyłam na książkę z komediowym zacięciem. Na obraz biura widziany oczami stworzenia, które oryginalnie je interpretuje. Nie znając kontekstu świnka na pewno zrobiłaby to obłędnie, a tak... zmiana gatunku bohatera nic za sobą nie niesie.
Korpożycie świnki morskiej to niezobowiązująca książka na jedno popołudnie. Lekka, nieco zabawna, ale mimo wszystko powielająca schemat.
Druga książka o świnkach morskich w tym tygodniu i drugie rozczarowanie. Nuda.
Paulien Cornelisse "Korpożycie świnki morskiej"
Ilość stron: 256
Wyd. Muza
Ocena: 3/6
Nie dla mnie tym razem.:)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się rozczarowałaś. Mnie ta książka jakoś szczególnie nie kusi, ale jeśli wpadłaby mi w ręce to pewnie bym ją przeczytała. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jednak się nie skusiłam :)
OdpowiedzUsuńano i tak czasem bywa...
OdpowiedzUsuńZ tego wydawnictwa polecam też "Dziewczyny chcą się zabawić" :)
OdpowiedzUsuń