Czytanie tej książki było niczym słuchanie wspomnień koleżanki, kiedy to, co chwila jej przytakujesz i wołasz "miałam tak samo!".
Tamten smak oranżady to sentymentalna wyprawa przez podwórka, szkolne ławki, dyskoteki, aż po wakacje u babci i podróże fiatem 126p. Kartki pachnące gumką do mazania i pomarańczami. Złote myśli wpisywane skrycie do zeszytu, wspomnienia nagrywane na kasety VHS oraz zdjęcia robione zenitem. Słowem, wszystko czym przesiąknięte były lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku.
Jedyny zarzut wobec książki mam taki, że jest jej za mało i jest stanowczo zbyt krótka. Poszczególne rozdziały mają zaledwie dwie strony, albo w najlepszym przypadku trzy kartki. Brakowało mi anegdot, przytaczania jakiś historii czy konkretnych wydarzeń z życia autorki.
Świetnie było powspominać, ale pozostał ogromny niedosyt.
Muszę przeczytać. Bardzo ciekawi mnie ta książka. :)
OdpowiedzUsuń