Obstawiam, że problem ze
znalezieniem pracy, dotknął już każdego z nas. Albo sami nie jesteśmy w stanie
zdobyć żadnej posady, albo narzeka na to ktoś z naszych znajomych. Przyczyna tego stanu
rzeczy, jest mało istotna. Ważne, że przez to nie tylko setki ludzi stanęło
na progu ubóstwa, ale przede wszystkim straciło wiarę we własne możliwości.
To, co w długotrwałym bezrobociu
jest najgorsze, to nie bieda, do której z czasem można przywyknąć, tylko
poczucie bezradności oraz wrażenie, że do niczego się już człowiek nie nadaje.
Ireneusz Gębski w Spowiedzi bezrobotnego
jest naprawdę szczery, jak przy konfesjonale. Opisując swoje przygody nie szczędzi sobie oraz innym słów krytyki, obnażając przy okazji
metody łgarzy, bezczelnie żerujących na cudzym nieszczęściu.
Początek książki wypada średnio,
z uwagi na dużą ilość liczb i suchych faktów, ale kiedy dotrzemy do miejsca, w
którym rozpoczyna się dziennik autora, cała historia zyskuje na przystępności.
Ireneusz parał się dziesiątkami profesji. Od rozprowadzania poradników, bycia
magazynierem, po zbieranie owoców, handel, a nawet organizowanie pokazów
dotyczących pościeli. Sporo miejsca poświęcono pracy w Szwecji,
która od zawsze ma u mnie szczególne względy, stąd książkę czytało mi się
naprawdę dobrze.
Optymizmu w Spowiedzi nie ma za wiele, jednak czuję szacunek dla autora z racji jego odwagi
i determinacji. Pojechać kilka razy w
ciemno do obcego kraju, raz nieomal trafić w ręce tamtejszej mafii, a już na pewno
handlarzy ludźmi, pracować za minimalną płacę po dwanaście godzin dziennie.
Brzmi nieprawdopodobnie, a przecież do dziś, zdaje się to być powszechną normą.
Marna to pociecha, ale finał
historii pozostaje otwarty. Czy Ireneusz znajdzie w końcu stałą posadę, a może
po latach na obczyźnie znowu dokądś wyjedzie? W walce o lepsze jutro trzeba mieć wiele samozaparcia,
bo jeżeli sami o siebie nie zadbamy, nikt inny za nas tego nie zrobi.
Ireneusz Gębski „Spowiedź
bezrobotnego”
Ilość stron: 454
Wyd. Novae Res
Ocena: 4,5/6
Książka niewątpliwie interesująca :)
OdpowiedzUsuńa i owszem. polecam :)
UsuńZapowiada się ciekawie. Myślę, że mogłaby mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt Bożego Narodzenia!
dziękuję, Tobie również Wesołych i Spokojnych!
UsuńBardzo chętnie bym przeczytała. Zazdroszczę Ci lektury.
OdpowiedzUsuńNie wiem za bardzo, jak podejść do tego tematu. Pewnie łatwiej byłoby mi czytać o problemie, który powiedzmy mnie dotyczył w przeszłości, a już dotyczyć nie będzie; z bezpiecznego miejsca stałej, znośnej posadki. Albo wcale nie. Młodym ludziom, raczkującym dopiero na rynku pracy, jest jeszcze niezmiernie trudno zagłębiać się w problemy bezrobocia. najchętniej w ogóle by tego nie robili.
OdpowiedzUsuńBardzo odważna książka i bardzo odważna osoba, która ją czyta :)
jestem w tej grupie szczęśliwców, którzy w miesiąc po ukończeniu studiów, zaleźli pracę w swoim zawodzie i (odpukać po stokroć) mija już trzeci rok jak ją wykonuje. smaku bezrobocia nie poczułam, lecz widząc irytację u swoich znajomych, wiem, że nie jest to lekka sprawa. Spowiedź otwiera oczy, szczególnie takim osobom, jak ja.
UsuńMoże kiedyś skuszę się na lekturę tej książki. Jak na razie interesują mnie bardziej XIX-wieczne problemy natury wszelakiej:)
OdpowiedzUsuńJak na razie odpuszczę sobie tę lekturę. Chociaż porusza tematy ważne, nie chce psuć sobie nastroju na święta :)
OdpowiedzUsuńno właśnie z siedzenia nigdy nic nie ma, a tak przynajmniej człowiek walczy o to, aby nie zgnuśnieć.
OdpowiedzUsuńLubię książki, które traktują o problem współczesnych. Może przyjrzę się tej pozycji w przyszłości :)
OdpowiedzUsuńGrunt to się nie poddawać.
OdpowiedzUsuńTa perspektywa przeraża mnie tak bardzo, że wolę o tym nie myśleć.
OdpowiedzUsuńJakoś nie za bardzo do mnie przemawia.
OdpowiedzUsuńIdealna książka do jednego z moich zaplanowanych wyzwań :) Ale bardziej niż to interesuje mnie sam temat. Przeczytam. I to pewnie całkiem niedługo.
OdpowiedzUsuń