Wątek obrazów Hieronima Boscha i umieszczonych na nich przedmiotów, w ogólnym założeniu miał ogromny potencjał. Mógł stać się podstawą historii, dzięki której każdy z wypiekami na twarzy przyglądałby się jego dziełom. Jednak, no właśnie. Mógł być, ale nie jest.
Mikołaj dostaje w prezencie album z plastycznym dorobkiem H. Boscha. Przeglądając go, na jednym z obrazów zauważa dziwny przedmiot. Hełm do złudzenia przypominający te, jakie nosili niemieccy żołnierze w czasie I Wojny Światowej. Skąd na średniowiecznym malunku taki obiekt? Żart fałszerza, a może Bosch wiedział znacznie więcej niż przeciętny człowiek jego epoki? Swoimi wątpliwościami Mikołaj dzieli się z Izą, znajomą, która naprowadza go na trop Paula Hardenne, naukowca od lat zajmującego się twórczością niderlandzkiego malarza. Od tamtej pory sprawa nabiera tempa, a dziwne ślady prowadzą dwójkę bohaterów przez całą Europę, aż do rodzimej Polski.
Dla mnie ta lektura to niestety niezdarna kopia Kodu Da Vinci. Mamy tu malarza, który za pomocą pędzla przekazuje ukryte treści, tajne stowarzyszenie, wątek Templariuszy, skarbu Hitlera, a nawet rzecz o świętym Graalu. Z jednej strony jest tego za dużo, a z drugiej, gdyby w książce rzeczywiście chodziło tylko o to, to nie było by z nią tak źle. Cały problem polega na tym, że historia ta, jest tylko dodatkiem. Główny trzon powieści stanowią sceny wyuzdanego seksu dwójki głównych bohaterów (i nie tylko), którymi książka jest naszpikowana do granic możliwości. Rozumiem chęć szokowania czytelnika, ale tu momentami robi się to wręcz niesmaczne.
Nie należę do osób religijnych, więc moja opinia nie jest kierowana urażonymi uczuciami, ale i tak czuję się oszukana. Liczyłam na ciekawą powieść sensacyjno - przygodową, a otrzymałam marnej jakości książkę wręcz pornograficzną, gdzie zakonnice zachowują się jak nimfomanki, a ksiądz bawi się na polanie w „słoneczko”. Słowem wszystko, absolutnie wszystko, kręci się tutaj tylko wokół jednego.
Boscha czyta się wprawdzie szybko i sprawnie, lecz cóż z tego, skoro jego treść ma tak wiele do życzenia. Brak w niej interesującej kreacji bohaterów. Nie wiemy gdzie Mikołaj z Izą pracują, ani jak wyglądają. A jeżeli był o tym jakiś fragment, to skutecznie utonął w opisach czynności jakimi się oddawali. Udają oni archeologów lub naukowców i oczywiście każdy z miejsca im wierzy, a wyjazd do obcego kraju bez cienia wątpliwości, bo w jakiejś anonimowej kopercie było takie polecenie, jest oczywiście rzeczą naturalną.
To nie jest tak, że wszystko jest tu beznadziejne i nic nie warte, bo motyw kopalni w Złotym Stoku oraz odnalezionej tam skrzyni jest intrygujący. Tak samo postać Paula Hardenne, która pozostaje czytelnikowi w pamięci na długo, ale reszta fabuły ma tak wiele niedopatrzeń, że nie da się przejść koło tego obojętnie.
Jeżeli chcecie poczytać o malarskich spiskach oraz tajnych organizacjach sięgnijcie po dzieło Dana Brown’a. Czego by o nim nie mówili i tak wypada o niebo lepiej niż ta książka.
Książę otrzymałam od serwisu Sztukateria, dzięki uprzejmości wydawnictwa Studio Emka.
Carolina Anna Van Roben, John Gleason „Bosch. Tajemnica namalowana rzeczywistością”
Ilość stron: 272
Wyd. Fontanna
Warszawa 2010
Ocena: 2/6
biorąc pod uwagę ,że już sama trylogia Browna mi się niezbyt podobała chyba sobie odpuszczę ...
OdpowiedzUsuńObrazy Boscha bardzo lubię, ale nie znoszę takich torii spiskowych, jak właśnie w "Kodzie Da Vinci", a jeszcze bardziej kopii czy podróbek jak zapowiada się w tej książce, więc na pewno po to nie sięgnę. Dzięki za cynk :) Chyląc czoła oczywiście dla obrazów Boscha
OdpowiedzUsuń>> Bibliofilka: całkowicie się z Tobą zgadzam. Bosch obrazy ma genialne. szkoda, że w książce tak naprawdę to nie one są na pierwszym planie...
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że nawet nie wiedziałam o istnieniu tej książki, ale może z ciekawości zajrzę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Mnie również ksiażki Browna nie podobają się zbytnio :-(
OdpowiedzUsuńnie przeczytam, będę omijać tą książkę szerokim łukiem
OdpowiedzUsuńPrzyznam się szczerze, że początkowo zainteresowałaś mnie tą książką (bo jest związana z malarstwem), ale jak słyszę "Kod Leonadrda da Vinci" to mnie odrzuca, miałam kilka podejść do Browna i nic z tego nie wyszło...
OdpowiedzUsuńInteresowałam się nią, ale teraz nie będę jej czytała. Natknęłam się już na kilka książek a la Dan Brown i mnie zawiodły. Co do Browna Kod Leonarda da Vinci nawet mi się podobał, jednak następne książki w moim odczuciu coraz słabsze.
OdpowiedzUsuńCzekam na recenzję Wyboru Łukasza, noszę się z zamiarem przeczytania i nie wiem czy warto. Pozdrawiam:)
W 100% nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńOjej, a ja tak bardzo chciałam ją otrzymać ale widzę, że nie ma czego żałować.
OdpowiedzUsuńNapisałam komentarz, który uleciał w matrix. A więc od nowa.
OdpowiedzUsuńReasumując moje pochwały w stronę obrazów Boscha, bo któż ich nie zna? Są jedyne w swoim rodzaju. Moim skromnym zdaniem.
Nie jestem też przekonana jednak co do tych teorii spiskowych, więc pewnie odebrałabym tę książkę podobnie do Ciebie.
Nie podobał mi się ,,Kod...,, a jeśli to jest nieudolna kopia to już zdecydowanie odpada ;]
OdpowiedzUsuńI denerwuję mnie pornograficzne ujęcie stosunku ludzkiego, jeśli jest to nie potrzebne.
Dawno to już nie szokuję, a jedynie obrzydza;/
zdecydowanie nie dla mnie. odpuszczę sobie.
OdpowiedzUsuń