Nie tak miało być - Targi Książki Kraków 2017r.

13:45

Nie tak miało być - Targi Książki Kraków 2017r.

To moje siódme Krakowskie Targi Książki. Pamiętam jeszcze imprezę organizowaną w pierwszej hali przy ul. Centralnej. Był tam ścisk, niesamowita duchota i właściwie brak wentylacji. Wszyscy żyli nadzieją i oczekiwali obiecywanych przenosin do Hali Expo. Zapowiadano mnóstwo nowego miejsca, ładniejszą lokalizację, świetne warunki... Cóż mogę powiedzieć po tych siedmiu latach? Niestety tyle, że prócz adresu nie zmieniło się nic.


Jak było ciasno, tak jest, choć budynek powierzchniowo na pewno jest większy, ale szerokość alejek względem zainteresowania nie daje rady. Ludzie się przeciskają, potrącają. Absurdem jest według mnie wypuszczanie w tłum "pluszaków", które samym strojem zajmują całą powierzchnię. Co jednak boli mnie najbardziej, to beztroska organizatora, który raz, że z roku na rok nie wprowadza żadnych nowości - nie testuje innego ustawienia stoisk (największe wydawnictwa są obok siebie, więc gdy dodamy do każdego po głośnym nazwisku, zapomnijmy o przejściu tamtą stroną), a po drugie brak pomysłu by tę sytuację i brak komfortu poprawić.


Spotkanie z Camillą Läckberg. Zainteresowanie gigantyczne (co chyba nikogo nie dziwi). Komu zależało bardziej, ten wcześniej ustawiał się w kolejce. Mnóstwo osób czekało po 1,5 a nawet 2 godziny, by na samym końcu zostać zepchniętym i niemal zadeptanym przez tych, którym się spieszyło i mieli w poważaniu wszelkie zasady kultury.

Największa gwiazda szwedzkiego kryminału, zaproszona została do sali ulokowanej na środku głównego korytarza. Czekając na podpisy zatamowaliśmy całe przejście, nie było ustawionych żadnych barierek nadających kształt, choćby połowie kolejki. Można było postawić wijące się alejki, raz, że każdy wiedziałby gdzie stoi, a dwa bylibyśmy mniej rozproszeni - inni mogli by przejść. Na miejscu powinno stać dwóch ochroniarzy, jeśli niezaplanowanych od razu, to wysłanych tam zapobiegawczo dla utrzymania porządku przy takim tłumie. Nie było żadnej z tych rzeczy, więc gdy tylko drzwi się otworzyły koniec kolejki szturmem ruszył na wejście. Ludziom puściły nerwy, były wrzaski, przepychania (pamiętajmy, że w kolejce były osoby z małymi dziećmi). Do opanowania tłumu wysłano filigranową blondynkę - nie ujmuję jej kompetencji, jak kobiecina ryknęła to nawet rosłe chłopy się cofały, ale przez całe dwie godziny nie oddelegowano jej nikogo do pomocy!

Camilla z uśmiechem starała się podejść do całej sytuacji, żartowała, że czuje się jak gwiazda rocka, ale na swoim >>instagrame<< nie omieszkała wspomnieć o chaosie i małej panice - czy tak powinno się przyjmować gości?

Pierwsza zasada zgromadzeń grupowych - tłum NIGDY nie myśli, tłum działa na zasadzie emocji, to organizator musi nim kierować! Przewidywać, co się może wydać i dbać o wspólne bezpieczeństwo!! Ja przyznam, że przyparta do ściany i depcząca po przewróconym krześle bezpiecznie się w ogóle nie czułam....

Nie narzekam na autorów, choć na każdej edycji są właściwie zawsze w identycznym składzie, to jednak przykro mi jest, gdy się nie wyciąga wniosków płynących z lat poprzednich. Z roku na rok, co idealnie widać po statystykach, liczba odwiedzających Targi wzrasta - z 35 000 osób w 2011 roku do 68 000 (!!) w 2016. Hala Expo, niestety więcej już nie pomieści, niezbędne jest poszukiwanie nowej lokalizacji, albo zastanowienie się jak w inny sposób rozwiązać tę patową sprawę.


Dziś, choć ochłonęłam już z najgorszych emocji, czuję niesmak, bo tych kilka dni w roku to jest nasze święto, a właściwie powinno być nasze literackie święto. Obecnie jest to walka o podpis, o spotkanie, o to by w jednym kawałku wydostać się z alejki...

Brakuje mi wprowadzania nowości, urozmaiceń w programie. Promocji, które dorównywałyby tym, które Wydawnictwa mają na swoich stronach. Postęp widać jedynie na stoiskach - coraz ciekawsze pomysły, aranżacje, zawsze miła i pomocna obsługa. Tylko, że w momencie, gdy po godzinie mamy ochotę uciec od Expo jak najdalej, sami wystawcy sprawy nie uratują...

Wszystko wina kota - Agnieszka Lingas-Łoniewska

11:09

Wszystko wina kota - Agnieszka Lingas-Łoniewska


Lidia jest autorką poczytnych romansideł. Jej książki od lat nie opuszczają list największych bestsellerów, ale jej twarz mimo odniesionego sukcesu, pozostaje nieznana. Unikająca szumu bohaterka, ma jednak inną obsesję. Jest nią jej nowy sąsiad, blond włosy "surfer", którego dom bezustannie nawiedza jej niesforny kot. 

Wszystko wina kota to sytuacyjna komedia omyłek. Życie współczesnej pisarki, współpracującej z wydawcami, blogerami i zmagającej się z pewnym złośliwcem, który wystawia jej negatywne opinie. I choć z zamysłu jest to typowy umilacz - romantyczny, przyjemny, to w takim wydaniu to jednak nie dla mnie. Czytuje naszych pisarzy, kibicuje im z całego serca, ale w prozie kobiecej brak mi faworyta.

Nie zaciekawiło, nie porwało, nie wznieciło emocji, nie skłoniło do refleksji - oprócz jednej, że taka literatura, to jednak nie dla mnie. O ile sercowe zawirowania w wykonaniu Ahern albo Moyes po prostu uwielbiam, tak w polskim wydaniu nie podchodzi mi i koniec.

Agnieszka Lingas-Łoniewska "Wszystko wina kota"
Ilość stron: 360
Wyd. Novae Res
Ocena: 3/6

Damy, dziewuchy, dziewczyny - Anna Dziewit-Meller

13:32

Damy, dziewuchy, dziewczyny - Anna Dziewit-Meller

Książka adresowana do młodszej grupy czytelników, łącząca w sobie historię Polski, portrety znaczących kobiet oraz nutę feminizmu.

Kobieta, której zawdzięczamy Damę z łasiczką (Izabela Czartoryska), która oddała swoją twarz dla Warszawskiej Syrenki (Krystyna Krahelska) i która potrafiłaby zawstydzić samego Jamesa Bonda (Krystyna Skarbek).

Anna Dziewit-Meller językiem dobranym do dziecięcego wieku, pobudza ciekawość opowiadając o bliskich i dalekich losach Polski. Nazwiska kobiet, które walczyły, działały i dbały o wspólne dobro. Królowe, pisarki, malarki, wojowniczki o naszą wolność.

Z książki na książkę widać, że autorka się rozwija i lubi eksperymentować. Po lekko popowym Disko, poprzez poważną Górę Tajget do Dam, które dzieciakom przybliżą najistotniejsze sprawy. Każda charakterystyka kończy się słownikiem ważniejszych wyrazów, a zadawane w trakcie lektury pytania, aktywują słuchacza. 

Anna Dziewit-Meller zaczyna spoglądać w tym samym kierunku, co Sylwia Chutnik, a mi ten kierunek bardzo się podoba. Nauka ukryta w aurze przygody i dobrego humoru.


Anna Dziewit-Meller "Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy"
Ilość stron: 160
Wyd. Znak emotikon
Ocena: 5/6
Miasto świętych i złodziei - Natalie C. Anderson

08:42

Miasto świętych i złodziei - Natalie C. Anderson

Zadbaj o to, żeby nie istnieć. Nikomu nie ufać i nie mieć przyjaciół - oni cię osłabiają. 

Żyjąc na ulicy w kraju takim, jak Demokratyczna Republika Konga, nie możesz pozwolić sobie na popełnianie błędów i Tina dobrze o tym wie. Gdy jej matka pracowała jako pokojówka, mieszkały w pięknym domu zamożnej rodziny. Niestety, kiedy człowiek zasłyszy to, czego nie powinien, los obraca się przeciwko niemu. Matka Tiny zostaje zastrzelona, a siostry rozdzielone. Rządna zemsty dziewczyna, wstępuje do gangu, idąc wytrwale po swoje. 

Książka Natalie C. Anderson to fikcja, ale niestety w wielu momentach oparta na faktach. Łamanie praw człowieka, nadużycia wobec kobiet, to chleb powszedni i władze w DRK nic sobie z tego nie robią. Dzieci żyją pozostawione same sobie, a nie wszystkie mają w sobie tyle siły, co Tina, bohaterka książki. Myślę, że właśnie to zderzenie naszego romantycznego wyobrażenia o Afryce z bezprawiem, tamtejszych krajów, wywiera na czytelniku największe wrażenie. 

Miasto świętych i złodziei to opowieść o strachu i zadośćuczynieniu. Skierowana raczej do młodzieży, otwiera oczy na wiele społecznych spraw oraz problemów. Ciekawi, trzyma w napięciu, a dodatkowo klimatem kojarzy się, że Śmieciem Andy'ego Mulligana.

Najbardziej podoba mi się to, ze dzięki tej powieści, mogłam poznać okruchy codzienności, malutkie sprawy i decyzje tamtego świata. Okazuje się ze temat łamana praw człowieka nie ma końca. Jak ulepić swoją rzeczywistości po przeżytej tragedii? Znaleźć sprawiedliwość, zadbać o bliskich i o samego siebie?
Dobra, ciekawa, godna polecenia książka.


Natalie C. Anderson "Miasto świętych i złodziei"
Ilość stron: 512
Wyd. Initium
Ocena: 4,5/6
Dwe dwoje - Nicolas Sparks

12:41

Dwe dwoje - Nicolas Sparks


Gdy poślubił Vivian sądził, że chwycił życie za rogi. Miał wymarzoną żonę, dom, w końcu też dziecko. Jednak kiedy Vivian postanowiła zrezygnować z zatrudnienia aby zajmować się domem, jedyne co odczuł, to narastająca presja. Spędzał w firmie coraz więcej godzin, córkę widując sporadycznie. W końcu postawił wszystko na jedną kartę i założył firmę...

We dwoje to moje pierwsze spotkanie z Nicolasem Sparksem w formie książkowej i jestem mile zaskoczona kreacją Russela. Mężczyzna, któremu rozpada się rodzina, a interesy nie idą tak, jak iść powinny, nie jest wcale jednobarwną postacią. Łatwo z jego punktu widzenia jest obwiniać żonę, tylko, że jego z jednej strony przesadne przejmowanie się, a z drugiej branie wszystkiego na siebie, też odciska piętno na sprawie. W małżeństwie coraz częściej dochodzi do kłótni, sprowadzając ich związek na skraj przepaści.

Pierwsze, co mogę powiedzieć po skończonej lekturze, to, że popularność Sparksa wcale mnie nie dziwi. Jego książka jest obszerna, ale kontakt z nią nie wymaga wysiłku. Co więcej pod otoczką rodzinnych sprzeczek kryje się masa relacji, które aż miło się ogląda. To jak Russel porozumiewa się z siostrą, wraca do wspomnień z dzieciństwa, jak konserwatywna rodzina traktuje swoje "odmienne" dziecko. Mawiają, że We dwoje znacznie różni się od dotychczasowych książek, ale obstawiam, że raczej nie w kwestii języka.

Rzecz o karierze, rodzinie i żalu. Co tu dużo mówić - facet ma dar do dobrych historii.

Za możliwość lektury dziękuję Wydawnictwu 
 http://www.wydawnictwoalbatros.com/ksiazka,1688,3782,strazak.html
Nicolas Sparks "We dwoje"
Ilość stron: 544
Wyd. Albatros
Ocena: 5/6
Copyright © Varia czyta , Blogger