Przyjemne, wiosenne popołudnie. Ludzie umilają sobie czas w przydrożnych kawiarenkach, na straganach oczy spacerowiczów cieszą kolorowe kwiaty. Zewsząd słychać pogodny gwar zwiedzających, gdy nagle sielanka ta zaczyna zmieniać się w prawdziwy koszmar. Niebo przysłania ogromna łuna światła, a w powietrzu unosi się kurz.
W zamachu bombowym w centrum miasta giną dwie sześcioletnie dziewczynki, a ich matka zostaje ciężko ranna. Świadkowie zeznają coś o ładunku podłożonym pod miejscowy bankomat, jednak policji brakuje jasnego motywu w tej wersji wydarzeń. W tym samym czasie, na drugim końcu miasta, Malin Fors żegna się nad trumną ze swoją matką, próbując wzbudzić w sobie smutek, którego nie czuje. Zdezorientowana nową sytuacją, szuka zapomnienia w rozpoczętym dochodzeniu. Tym razem odkrycie prawdy będzie dla niej nie tylko kwestią honoru, ale przede wszystkim milowym krokiem w relacjach z nastoletnią córką.
Zło budzi się wiosną to nie tylko dobrze skrojony kryminał, ale też w znacznej mierze też historia kobiety i jej dzieci. Opis toczonej przez nią walki o niezależność oraz własne przekonania. Na ponad czterystu stronach autor łączy ze sobą wartką akcję z pytaniami o znacznie szerszym, społecznym zakresie. Ile jesteśmy w stanie poświęcić dla pieniędzy? Jaką wartość ma w obecnych czasach nasza rodzina? Czy można kogoś porzucić w dobrej wierze?
Kallentoft ma bez wątpienia talent do snucia tego typu historii. W tej części jednak bardziej interesowały mnie reakcje Malin, niż sama zagadka kto zabił. Walka, jaka rozgrywa się wewnątrz młodej komisarz, z książki na książkę robi się bardziej dramatyczna Tu już od dawna nie chodzi o jej uzależnienie od alkoholu, czy przygodne znajomości z mężczyznami. Teraz ważą się losy jej relacji z córką, ojcem, a nawet matką, choć na wielkie zmiany jest już stanowczo za późno.
Mimo, że bardziej ufam Skandynawii mroźnej i spowitej grubą warstwą śniegu, to wiosna w jej wykonaniu też nie zawodzi. Zło… trudno jest nazwać książką przy której wstrzymuje się oddech, ale ma w sobie coś, co sprawia, że ostatnie strony przewracamy z prędkością błyskawicy. Jest w niej jakiś niepokój, napięcie… aż szkoda, że Piąta pora roku ma być już być ostatnią.
- Ofiara w środku zimy
- Śmierć letnią porą
- Jesienna sonata
- Zło budzi się wiosną
- Piąta pora roku
Mons Kallentoft „Zło budzi się wiosną”
Ilość stron: 444
Wyd. Rebis
Ocena: 5/6
Czy trzeba przeczytać wszystkie bo są jakoś ze sobą powiązane ? czy można zacząć np. od tej :)
OdpowiedzUsuńpolicyjne dochodzenie za każdym razem jest zupełne inne, więc w gruncie rzeczy można je czytać w dowolnej kolejności. jeżeli kogoś interesuje jednak przemiana Malin (i następstwa z nią związane), to polecam zacząć lekturę od Zimy :)
UsuńChciałam zadać to samo pytanie co retro :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że ostatnio jest moda na kryminały skandynawskie i zupełnie jej nie rozumiałam, dopóki nie przeczytałam książki Yrsy ;) I chyba zaczynam rozumieć co też takiego jest w tych powieściach - z Yrsy dało się wyciągnąć takie fajne, życiowe wnioski i tu widzę, że tak samo. Czytałam już kilka bardziej współczesnych kryminałów, ale zazwyczaj podchodziły one pod sensację i nie były ani trochę wartościowe. No cóż, muszę sięgnąć po więcej tych skandynawskich :)
OdpowiedzUsuńPS. Jakie cudne to drugie zdjęcie. Do tego z kawałkiem kota <3
w przypadku tego kota, jego obecność na zdjęciach nie jest niczym trudnym. uwielbia leżeć na książkach i gazetach - najlepiej na tej stronie, którą aktualnie czytam ;)
UsuńMnie jakoś ta seria nie potrafi do siebie przekonać. Okładki są moim zadaniem ohydne, takie mroczne i w ogóle fabuła mnie jakoś nie interesuje...
OdpowiedzUsuńwszystko zależy od upodobań. dla mnie okładki to akurat jedna z mocniejszych stron tej serii.
UsuńJa za kryminałami nie szaleję, więc podziękuje :-)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej części z tej serii, ale bardzo chcę i ta część czeka u mnie na półce. :)
OdpowiedzUsuńOhydne? Mój wzrok przykuła najpierw właśnie okładka, może jestem dziwny (może? na pewno!) :)
OdpowiedzUsuńSzkic fabuły i recenzja sprawiły, że będę się za tą serią bacznie rozglądał. Jakoś dotychczas nigdy nie wpadła mi na celownik.
Jestem w posiadaniu wszystkich tomów o Malin Fors. Piątą na pewno też kupię, a że uczę się szwedzkiego to poszukam jeszcze w oryginale.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam na razie trzy pierwsze. Ta czeka w kolejce, a potem to już z górki, bo tylko "Piąta pora roku".
Świetna recenzja, cudne zdjęcie *.*
Pozdrawiam.
Ja jako fanka wszystkiego co skandynawskie, aż dziwne że nie czytałam wcześniej nic tego autora. Dlatego jak tylko będę mieć okazję to przeczytam najpierw wcześniejsze części cyklu, a potem zabiorę się za "Piątą porę roku"
OdpowiedzUsuńMiałam okazję czytać "Jesienną sonatę" z tej serii i średnio przypadłyśmy sobie do gustu, niemniej jednak jestem pod dużym wrażeniem okładek - są fantastyczne! :)
OdpowiedzUsuńmoje pierwsze spotkanie z Monsem też nie należało to zbytnio udanych, ale teraz nie oddałabym tych książek za żadne skarby ;)
UsuńJa na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic Kallentofta jeszcze, ale mam na półce coś i czeka na swoją kolej. Bardzo fajnie, że okładki jego książek są utrzymane w jednej konwencji - strasznie mi się podobają.
OdpowiedzUsuńŚwietne i wyraziste są okładki książek tego autora, a że lubię skandynawskie kryminały, i ten przeczytam z wielką chęcią:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ta książka od jakiegoś czasu kusi mnie okładką. Spróbuję na pewno.
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale serii jeszcze nie miałam okazji poznać. Skandynawskie kryminały lubię, więc i ta seria pewno mnie nie zawiedzie.
OdpowiedzUsuńJuż dawno się zainteresowałam tą serią, tylko coś się za nią zabrać nie mogę. I właśnie chciałabym po kolei czytać. Znając mnie, to zgarnę wszystkie pięć i przeczytam ciągiem :D
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu próbuje zebrać się w sobie i poznać ową serię, ale zawsze coś stoi na przeszkodzie, jak nie brak czasu, to pieniędzy. Muszę jednak zebrać się do ,,kupy'' i nadrobić zaległości, gdyż po twojej recenzji widzę, że warto.
OdpowiedzUsuńOoo nie wiedziałam, że to seria... dlatego mnie przykuła okładka, bo "Pąta pora roku" ma coś w ten deseń. Kryminałów nie lubię, ale ten ma coś w sobie.
OdpowiedzUsuńPs: Właśnie do Posłańca też mam zamiar się przymierzyć;d
nie znam autorki, ale mnie zaciekawiłaś; okładka książki makabryczna...
OdpowiedzUsuńKallentoft jest facetem, ale i tak warto poznać jego książki :)
UsuńJak widzę, to seria jest. Na razie nie mam czasu, ale spróbuję kiedyś zapoznać się z tymi książkami. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńOkładka jest bardzo interesująca.
OdpowiedzUsuńA ja kiedyś wypatrzyłam tę książkę w empiku i tak bardzo przyciągnęła mój wzrok, później zainteresowała, kiedy zbytnio nie mogłam się doczytać o czym ona wgl jest. A teraz dowiaduję się, że to po prostu jedna część z większej serii? Smutne, bo w takim wypadku pewnie prędko po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńwritten-by-bird.blogspot.com
Czytałam tylko Jesienna sonatę i muszę przyznać, że książka średnio na jeża mi się podobała, teoretycznie nie można było się do niej przyczepić, ale coś mi w tym nie grało. Ne wiem czy zabiorę się za kolejne tomy.
OdpowiedzUsuńOkładki książek są przepiękne :)
Ta okładka jest po prostu... doskonała. Naprawdę. Te kwiaty i krew. bardzo działa na emocje. Po książkę sięgnę - nie mam innego wyjścia, skoro polecasz :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie zaczęłam tej serii - ale mam już dwie pierwsze części.
OdpowiedzUsuń