Są historie, które opowiedziane nawet po raz setny nie tracą na swej wartości. Zawsze są tak samo ekscytujące i porywają słuchacza, jeżeli tylko bohaterowie są dostatecznie głęboko oddani. Najlepszym tego przykładem jest książka Torego Renberg’a. Tematycznie zaliczana do tej samej kategorii co recenzowane niedawno Pudełko ze szpilkami, a mimo to równie dobra, jak nie lepsza od swej poprzedniczki.
Charlotte Isabel Hansen to córka Jarlego Kleppa, o której istnieniu chłopak dowiaduje się dokładnie tydzień przed jej siódmymi urodzinami. Kto czytał poprzedni tom przygód, powinien pamiętać mocno zakrapianą imprezę w której Jarle brał udział. To właśnie stąd na świecie wzięła się Lotte.
Nagłe pojawienie się dziecka w beztroskim świecie Jarlego, wywraca jego codzienne zwyczaje do góry nogami. Nie nauczony ponoszenia konsekwencji, gubi się w nowej rzeczywistości, wprowadzając w nią więcej chaosu niż stabilizacji. Nie da się ukryć, że zachowanie głównego bohatera dalekie jest od dojrzałości, ale szczerość z jaką stara się sprostać roli ojca jest wprost urzekająca.
Charlotte Isabel Hansen to psychologiczna podróż do sfery wielkich wyzwań i jeszcze większych znaków zapytania. Wiarygodna i ciepła w swym przesłaniu opowieść o wielkiej miłości, gdzie dwoje obcych sobie ludzi musi nauczyć się wspólnie żyć i rozwijać. I rozwój jest chyba najlepszym słowem do jej opisania, ponieważ tu nic nie stoi w miejscu - również sam czytelnik.
Wszystkim zainteresowanym serdecznie polecam też ekranizację historii, bo co się rzadko zdarza, film nie odstaje poziomem od swego literackiego pierwowzoru.
Recenzja książki Człowiek, który pokochał Yngvego dostępna tu.
Tore Renberg „Charlotte Isabel Hansen”
Ilość stron: 348
Wyd. Akcent
Ocena: 5,5/6
Bardzo jestem ciekawa tej książki, ale na razie zaopatrzyłam się w ,,Człowiek, który pokochał Yngvego'' i jak skończę ją czytać, to wtedy sięgnę po dalszą część.
OdpowiedzUsuńMuszę dorwać tak tę, jak i pierwszą część, zapowiada się interesująco:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
serdecznie polecam. naprawdę dobra powieść, choć bez szaleńczego tempa i nagłych zwrotów akcji.
UsuńKiedy znowu dopadnie mnie chęć na psychologiczne tematy, na pewno sięgnę po Renberga. Swoją drogą to fascynujące, jak podobne historie różniące się stylem pisania mogą wpływać na odbiór tekstu ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę... tyle chyba starczy, żebyś zrozumiała jak bardzo chcę ją przeczytać :D?
OdpowiedzUsuńmogę się pod tymi słowami podpisać, bo sama tak bardzo chciałabym przeczytać dalsze tomy o Jarle :)
UsuńBędę miała na oku :)
OdpowiedzUsuńA ja będę o niej pamiętać, gdy będę w biblio - może kiedyś będzie :)Ależ ładne nowe zmiany u Ciebie :D Zmieniałam ostatnio adres bloga na Zakładkę do Przyszłości. Miłej Majówki :*
OdpowiedzUsuńdziękuję, potrzebowałam trochę odmiany na wiosnę :)
UsuńPoszukam jej w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńMuszę ją dorwać i mam nadzieję, że zrobię to w niedługim czasie:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!