23:04

Trucicielka - Éric-Emmanuel Schmitt

Trucicielka to najnowsze dzieło Érica-Emmanuela Schmitta, jednego z najpopularniejszych pisarzy francuskiego pochodzenia. Jest to zbiór czterech, pozornie różnych historii, które łączy jeden wspólny element.

***

W pierwszym opowiadaniu, czyli tytułowej Trucicielce, poznajemy Marie Maurestier. Siedemdziesięcioletnią kobietę, która dwadzieścia lat temu stanęła przed sądem podejrzana o otrucie swoich trzech mężów. Sędzia ostatecznie sprawę umorzył, ale wątpliwości i domysły pozostały do dziś. Kiedy do miasteczka przybywa nowy proboszcz, Marie zaczyna snuć wobec niego konkretne zamiary. Jaki los czeka księdza i czy Marie rzeczywiście jest winna zarzucanych jej czynów?

Powrót to historia Grega - marynarza, który pewnego dnia otrzymuje telegram informujący, że jedna z jego córek nie żyje. Pozostaje jednak pytanie: która? Grace, Joan, Kate, a może Betty? Wiadomość nie zawiera żadnego imienia, a łączność z lądem jest zerwana. Nim statek dopłynie do portu, Greg przez kilka dni zostaje sam ze swoimi myślami. Wówczas dociera do niego ogrom jego własnej obojętności. Mężczyzna nie kocha każdej córki równie mocno. Nie wie kim one tak naprawdę są ani jakie są ich marzenia. Czy los da mu szansę by naprawić błędy, a może jest już za późno?

Koncert Pamięci anioła to opowieść o zazdrości, chęci bycia najlepszym i dokonywaniu złych wyborów. Chris i Alex to dwójka wybitnych muzyków. Niestety, podczas jednego z koncertów skrzypek Alex okazuje się być lepszy od pianisty Chrisa. Rozdrażniony tym faktem Chris w trakcie sportowej rywalizacji podejmuje złą decyzję. Konsekwencje tego zdarzenia przypieczętowują nie tylko jego los, ale i okazują się być niezwykle przewrotne.

Elizejska miłość – Catherine jest zawiedziona wyglądem swojego życia i małżeństwa. Ma dość kolejnych zdrad męża, jego dziwnego zachowania i powierzchowności. Jako prezydencka para są przez społeczeństwo uwielbiani i nazywani „wzorową miłością”. W rzeczywistości ona dla tego uczucia poświęciła wszystko, a on nie dał jej nic w zamian. Teraz, w ramach rewanżu, Catherine postanawia zamienić życie męża w piekło, ale plany komplikuje jej nagła choroba.

Zbiór kończy nietypowy Pamiętnik autora, który jest zbiorem pomysłów i luźnych przemyśleń, jakie pojawiały się w głowie autora w trakcie pisania poszczególnych opowiadań.

***

Po książkę sięgnęłam zaciekawiona przede wszystkim jej chwytliwym tytułem i nietuzinkową okładką. O samym Éricu Schmittcie słyszałam już wielokrotnie, lecz jego dość liczne porównania do P. Coelho do tej pory wyłącznie mnie zniechęcały. Nie mam nic przeciwko Paulo, a nawet w swojej kolekcji posiadam kilka jego książek, nie mniej dwóm autorom piszących specyficznym religijno-moralizatorskim tonem bym nie podołała. Nie wiem, jak się ten pogląd ma do reszty twórczości Schmitta, jednak w Trucicielce zbyt wielu wspólnych im mianowników nie znalazłam. A przyznam nawet, że bez odgórnego założenia, iż panowie są do siebie podobni, to skojarzeń z Coelho w ogóle bym nie miała.

Antologia, prócz walorów zewnętrznych, zaskoczyła mnie swoją formą literacką. Każde użyte tu słowo, jest starannie dobrane i wyważone. Już dawno żadnego zbioru opowiadań nie czytało mi się tak lekko i przyjemnie. Sam autor przyznaje, że: „wyłuskanie z opowiadania tego, co w nim niezbędne, unikanie niepotrzebnych perypetii, sprowadzenie opisu do sugestii, odtłuszczenie tekstu, pozbycie się wszelkich autorskich upodobań”* wymaga czasu, godzin analizy i krytyki. Pod tym względem nad Trucicielką pan Schmitt musiał się naprawdę sporo napracować. Przy okazji w tym miejscu chciałabym przekonać do opowiadań wszystkich tych, którzy nie są ich zwolennikami. Nie skrzywiajcie się na samo brzmienie słowa ‘opowiadanie’. To, że jakaś historia została ujęta bardziej konkretny i rzeczowy sposób wcale nie czyni jej gorszej :)

Co do treści samych opowiadań to tytułowa Trucicielka jak i Koncert Pamięci anioła zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Są zagadkowe, przewrotne i do samego końca nie wiadomo jaką sprezentują nam puentę. Powrót miał niestety przewidywalne zakończenie, a Elizejska miłość, mimo przesłania, bardziej mnie nużyła niż ciekawiła.

Jak to bywa przy zbiorach, trudno by każda historia w pełni przypadła czytelnikowi do gustu, ale i tak całość książki oceniam bardzo dobrze. Są tu opowieści o ludzkich pragnieniach: tych osobistych, indywidualnych, głównie egoistycznych, lecz również o duchowej przemianie i przewrotności losu. Trucicielka przekonała mnie do Érica Schmitta na tyle mocno, że w kolejce czeka już kolejne jego dzieło i sam ten fakt, jest chyba najlepszą jej recenzją.


Éric-Emmanuel Schmitt „Trucicielka”
Ilość stron: 240
Wyd. Znak
Kraków 2011
Ocena: 4/6
* 234

13 komentarzy:

  1. Ta okładka zaczyna mnie prześladować, wszyscy czytają tę książkę, codziennie jakaś recenzja...to chyba warto...poddaje się i wpisuję na listę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja przyznaję że nie przepadam za opowiadaniami ,ale za to uwielbiam Schmitta ,więc jak tylko znajdę wolną chwilę na pewno sięgnę po Trucicielkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, mam na nią wielką ochotę i jak będę miała okazję, to z pewnością z niej skorzystam:D
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  4. a pomyślałaś, że tytułowa Trucicielka to kobieta na podobieństwo tej Pani z okładki? Tajemnicza, uwodzicielka i... młoda? :)
    Masz rację, i ja przewidziałam zakończenie w Powrocie, ale za to Elizejska miłość bardzo przypadła mi do gustu ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy w życiu nie porównałabym Schmitta do Coelho, to zupełnie inna liga.

    Ksiązka bardzo mi się podobała:) I ta okładka!

    OdpowiedzUsuń
  6. Elizejska miłość mnie równie najbardziej się podobała ;) Książka na ocenę bdb, a okładka magnetyczna ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Postaram się przeczytać w najblizzym czasie. Okładka przyciąga ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. >> MONIKA SJOHOLM: znam to uczucie :) kiedy dużo ludzi o czymś pisze to również muszę przetestować to na własnej skórze. teraz ‘Dobrani’ zaczynają mnie prześladować :)

    >> Kinga: patrząc na okładkę takie miałam pierwsze skojarzenie, ale trafiając zaraz na wstępie na jej opis w głowie utrwalił mi się obraz eleganckiej starszej pani o srebrnych włosach.

    >> Scathach: ja teraz też, ale kilka razy spotkałam się z tym porównaniem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Książkę od dłuższego czasu mam w planowanych. Recenzji do niej przeczytałam już kilka i chyba w końcu muszę się na nią skusić :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. okładka iście magnetyczna ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Varia czyta , Blogger