To już jest koniec, nie ma już nic. Jesteśmy wolni, możemy iść...
Tak oto dobiegła końca seria o zdecydowanie mojej ulubionej literackiej bohaterce. Lisbeth Salander, hakerce, fajterce, ofierze przemocy. Postać powołana do życia przez Stiega Larssona, zakończyła walkę z demonami ręką Davida Lagercrantza.
Ogólnie uważam, że Lagercrantza podołał zadaniu. Jego trylogia idealnie uzupełnia cykl zapoczątkowany przez Stiega. Intrygi, akcja, bohaterowie - wciąż tacy sami, krwi i kości, choć z książki na książkę dojrzalsi, odważniejsi, bardziej poturbowani przez życie.
Finał, jednak mnie nie ujął i właściwe sama nie potrafię powiedzieć dlaczego. Z jednej strony za dużo tu wszystkiego, terminów, skomplikowanych zwrotów, polityki. Z drugiej jakoś to było przewidywalne, a zdolności Lisbeth rozbuchane do granic możliwości.
Rozumiem, że finał miał być z przytupem, ale moim zdaniem niestety Davidowi to nie wyszło.
David Lagercrantz "Ta, która musi umrzeć"
Ilość stron: 400
Wyd. W.A.B.
Ocena: 3/6
Rozumiem, że finał miał być z przytupem, ale moim zdaniem niestety Davidowi to nie wyszło.
David Lagercrantz "Ta, która musi umrzeć"
Ilość stron: 400
Wyd. W.A.B.
Ocena: 3/6
Nie znam serii, ale podoba mi się imię bohaterki.
OdpowiedzUsuńNie planuję na ten moment czytać tej serii. 😊
OdpowiedzUsuń