Chase Walker zostaje wyznaczony do napisania artykułu, na temat chłopca znalezionego przy drodze. Zauważono go dokładnie dzień po zderzeniu się samochodu osobowego z pociągiem, w którym to wypadku zginęła młoda kobieta. Nikt nie wie jak to dziecko się nazywa, skąd pochodzi, ani jak się dostało w pobliże torów. Na jego ciele można za to zauważyć ślady po przypalaniu papierosem oraz blizny świadczące o długoletnim maltretowaniu.
Koszmar który go spotkał, spowodował blokadę. Chłopiec niewiele pamięta i stał się niemową, ale za to ma wyjątkowy talent. W notesie z niezwykłą starannością oraz masą detali rysuje obrazki. Jest to jego jedyny sposób na porozumiewanie się z otoczeniem. Czy Chase’owi uda się przełamać barierę i odkryć kim naprawdę jest to dziecko? Bez wątpienia sprawa nie będzie prosta, ale może dzięki niej dziennikarz odnajdzie też samego siebie.
Powieść Charlesa Martina wywołała we mnie dwa skrajne uczucia. Z jednej strony zainteresowanie losami chłopca, a z drugiej znużenie historycznymi wywodami na temat rodowodu McFarlandów i dziejów miasteczka. Faktem jest, że opisy te przybliżają nam całą sytuację i lepiej rozumiemy powody kłótni między opisywanymi tu braćmi, ale na początku jest ich zbyt wiele, przez co zniechęcają do dalszej lektury. Samo życie Chase’a i zazębiające się z nimi losy odnalezionego dziecka są jednak na tyle wciągające, że już w połowie książki zapominamy o jej nudnawym początku i dajemy się porwać historii.
Chase Walker wychował się w rodzinie zastępczej. Ze swojego dawnego życia w zasadzie nic nie pamięta. Nie wie gdzie się urodził, ani jak wyglądali jego rodzicie. Pracując nad sprawą chłopca, któremu nadał przydomek Sketch (ang. szkic), wspomina swój własny pobyt w domu dziecka, rodzinach zastępczych oraz ciepło i miłość, którą ostatecznie obdarowali go wujek Willle i ciotka Lorna. Doskonale rozumie przez co teraz przechodzi jego podopieczny i stara mu się w tym pomóc, nieświadomie powracając do własnego dzieciństwa.
W pogoni za świetlikami to przejmująca historia o porzuceniu, samodzielności oraz próbie odnalezienia własnych korzeni. Na jej stronach znajdujemy dowód na to, że prawdziwą rodzinę możemy spotkać właściwie wszędzie, a brak biologicznych rodziców niczego nie determinuje. Do tego w jej tle ciągle przewija się sprawa oskarżenia o morderstwo – konfliktu między braćmi, zagadkowej śmierć ich ojca oraz wielkiego spadku i braku winnego popełnionej zbrodni – czyniąc z tej powieści nie tylko melancholijną podróż w głąb ludzkiej duszy, ale i coś na miarę dobrego kryminału o zaskakującym finale.
Na początku lektura ma trochę słabych punktów, ale jeżeli uda nam się przez nie przebrnąć, to zostaniemy wprowadzeni w bogaty świat rodzinnych relacji i wdzięczności za okazaną pomoc. Prosty, ale za to bardzo chwytliwy język, dobrze skrojona historia, żywe dialogi, a do tego liczne znaki zapytania, gwarantują mile spędzone wakacyjne popołudnie.
Książkę otrzymałam od serwisu Sztukateria, dzięki uprzejmości wydawnictwa WAM.
Charles Martin „W pogoni za świetlikami”
Ilość stron: 396
Wyd. WAM
Kraków 2011
Ocena: 4,5/6
Patrząc na to, co dzieje się za oknem, trudno uwierzyć, że jeszcze parę godzin temu niebo było błękitne, a słońce przyjemnie grzało. Dlaczego po dwóch tygodniach nieustannego deszczu nie może być nawet jednego dnia sensownej pogody?
Wiem, że zrzędzę, ale ta wilgoć mnie dobija....
A to mały dowód na to, że czasem nie warto wstawać z leżaka, bo po powrocie może już nie być dla nas miejsca ;)
Książkę czytałam i bardzo mi się spodobała:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Sama nie wiem, z jednej strony chciałabym poznać losy chłopca, ale te słabe punkty na początku mnie odstraszają.
OdpowiedzUsuńOkładka- cudo! Tytuł- drugie cudo!!
OdpowiedzUsuńAle przeraziłaś mnie tymi powrotami do historii.Nie lubię takich zabiegów w książkach.rozpraszają mnie i nudzą. Najczęściej omijam... (wstyyyyd ;-) ).
widać, że autor potrzebuje czasu na rozkręcenie się, ale warto czasem dać mu szansę.
OdpowiedzUsuńPiękny widok, u mnie za oknem deszcz :(
Na razie sobie daruję. I tak mam dość książek w kolejce(9). I nadal nie mogę się napatrzeć na kotka. Ile bym dała, żeby mieć własnego :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Książki nie czytałam i pomyślę jeszcze nad jej kupnem. Natomiast bardzo do gustu przypadł mi leżaczek z kotkiem w roli głównej :-)
OdpowiedzUsuńKsiązka jest w moich planach i jak widzę nie zawiodę się...
OdpowiedzUsuńŚliczna okładka książki i bardzo zachęcająca recenzja ;) Będę musiała poszukać ;]
OdpowiedzUsuńMam tę książkę na uwadze od jakiegoś czasu. Chętnie przeczytam 8) Nie ukrywam też, że bardzo podoba mi się jej okładka.
OdpowiedzUsuń>> Dosiak: 1/3 książki jest nudnawa z tym całym wprowadzeniem, ale dla reszty warto się przemęczyć.
OdpowiedzUsuń>> Balianna: mnie również, dlatego przyznam się, że np. opis uprawy bawełny przeczytałam "po łebkach" ;)
>> Annie: u mnie teraz też :(
>> cyrysia: ten kotek jest bardzo podstępny. z taką samą konsekwencją okupuje też fotele, krzesła i łóżko, a człowiek się zastanawia jak takie małe stworzenie może zajmować tak wiele miejsca :)
Opis uprawy bawełny.......O kurcze :-))!
OdpowiedzUsuńMam wielka ochotę na tę książkę - zresztą ja zawsze mam ochotę na dobre książki :-).
OdpowiedzUsuńPogoda faktycznie nie sprzyja, ale muszę się pochwalić że u mnie od kilku dni świeci piękne słońce, wiec korzystam ile się da. Cudy kocur, mój leżak dwa psy okupują, kotów brak, no chyba że sąsiedzki się przywlecze.
nie czytałam, ale od razu dodaje do mojej listy! przepiękna okładka, urokliwy tytuł i niesamowita historia - chyba nie można przegapić :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękna okładka(!) uwielbiam świetliki, a po książkę sięgnę na pewno.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
>> Balianna: autor wziął sobie bardzo do serca dokładne opisane losów rodziny i ich ziemi, ale nie ma tak źle jak mogłoby się wydawać :)
OdpowiedzUsuń>> Natula: wiedz, że okrutne zazdroszczę Ci tej pogody ;)
>> tetis, Stayrude: na mnie okładki też tak działają.
Czytałam już pozytywne rzeczy na temat tej książki. Mam nadzieję przeczytać ją w przyszłości.
OdpowiedzUsuńAle śliczny kotek :D
Jeśli chodzi o książkę, to jakoś ciągle nie jestem do niej przekonana mimo pozytywnych recenzji. Może kiedyś ją przeczytam. Jeśli ją np. znajdę w bibliotece :D
OdpowiedzUsuń*zasłania oczy* na drugie zdjęcie nie patrzę :< miałam takiego samego Ipoda (nie wiem jaką tylko masz pamięć, więc zakładam że taki sam:D ja miałam 60gb) i wyobraź sobie, że raz upadł mi na chodnik i od tej pory ma uszkodzony dysk, a jakoś nie chce mi się wysyłać go do serwisu w Warszawie i płacić 300zł za nowy... dlatego kupiłam nowego ipoda, ale aż wstyd mówić, ze to ipod (nano 5gen, 8gb).
A co do 3 zdjęcia... kociak się wygrzewa na słoneczku! Przesłodki *serduszko*
Nie dane mi było przeczytać tej książki, ale wszystko przede mną :)
OdpowiedzUsuńFajny kocur :*
Książki poszukam ;)
OdpowiedzUsuńA co do zajmowania miejsc przez nasze pociechy to cos o tym wiem :D Moja psina dziwnym trafem zawsze chce siedzieć tam gdzie ja... Dokładnie w tym samym miejscu... ;D
Niestety nie przeczytam, ale za to chętnie schrupałabym Twojego kotka :) :P
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytała, ale widzę, że należy to zmienić :D
OdpowiedzUsuńKot zajął ci leżak, mądry kiciuś, wie co dla niego dobre :D
Pozdrawiam ! :)
>> miqaisonfire: mój ma 30gb i choć na początku strasznie na niego narzekałam – to całe przerabiane plików video i pilnowanie biblioteki – to po dwóch latach mnie do siebie przekonał ;) nadal wymóg zgodności listy z jego dysku z tym co na kompie mnie irytuje, ale przynajmniej długo bateria trzyma ;) poza tym to moja najcenniejsza konkursowa zdobycz – wygrany w ING Banku Śląskim – dlatego mam do niego spory sentyment. nie mniej faktem jest, że im nowszy sprzęt tym szybciej się psuje i wystarczy małe uderzenie a coś w nim odpada :/ u mnie aparat jest już na wykończeniu, a też mało co się z nim jeździło.
OdpowiedzUsuń>> tristezza: ten kiciuś wie aż za wiele, bo mleczna czekolada też nie może w jego zasięgu beztrosko sobie leżeć ;)
Masz rację - im nowszy sprzęt tym wcale nie mocniejszy, a słabszy i częściej ulega jakimś uszkodzeniom. A szkoda. Mi się na przykład strasznie podoba ta klasyczność i to, że jest duży. Np. nowsze z classiców, są okropne kształtem i matowe... zero klasy :D
OdpowiedzUsuńP.S. Dobrze, że wreszcie się do niego przekonałaś :D Mnie na początku strasznie irytował itunes... no ,ale tak jak mówisz - kwestia przyzwyczajenia :)
Ja wprawdzie nie o książce ale... ogród masz nieziemski! Można siedzieć i czytać całymi dniami (przy ładnej pogodzie!). W takim razie życzę Tobie (i sobie) powrotu słońca :)
OdpowiedzUsuńLeżak, mp3, książka... raj na ziemi! Ja niestety ogródka nie posiadam, mieszkam w bloku :( Ale właściwie park mam za pasem, do tego piękny i ogromny z wielkimi polanami... Muszę się po wyjeździe tam wybrać ;)
OdpowiedzUsuń