Rok 1939. Ludność uwięziona w okowach wojny. Brak pożywienia, prądu, ogrzewania. W tej rzeczywistości trudno pamiętać nawet o własnym człowieczeństwie, a co dopiero dbać o życie innych. Inspektor Miquel Mascarell Folch nie opuszcza jednak ani swej służby, ani osób w potrzebie. Kiedy zgłasza się do niego kobieta, której córka zaginęła, pomimo braku sił i chęci do samotnej walki, postanawia sprawdzić, co też się mogło z nią stać.
Gdy na drugi dzień ciało matki zostaje znalezione przed jej domem, wszyscy sądzą, że było to samobójstwo z rozpaczy. Doświadczony policjant potrafi jednak zauważyć drobne nieścisłości, które jasno dowodzą, że kobiecie ktoś pomógł wypaść z okna. Dręczony wyrzutami sumienia, postanawia teraz bardziej przyłożyć się do pracy i wbrew wiszącemu nad nim widmu okupacji, odnaleźć winnych popełnionej zbrodni, a także dowiedzieć się, gdzie zapodziała się Merche.
Mimo licznych obaw związanych z tematyką wojny, książkę tę czytało mi się zaskakująco szybko i przyjemnie. Spora w tym zasługa literackiego stylu autora, który jest oszczędny, wyważony, a przy tym stara się niczego nie przedłużać. Opisy poczynań na frontach, prasowe artykuły, czy audycje radiowe są zwięzłe, konkretne i co najważniejsze nie przytłaczają szczegółami.
Jak sam tytuł wskazuje, akcja powieści toczy się w ciągu czterech styczniowych dni. Dni mroźnych, posępnych i decydujących dla losów Barcelony oraz jej mieszkańców. Prowadzone tu śledztwo dalekie jest od tych z seriali kryminalnych. Inspektor Miquel raczej stara się dowiedzieć czegokolwiek, niż iść konkretnie obranym tropem. Doskwiera mu brak zespołu ludzi, którzy pomogliby, nawet nie tyle w szukaniu odpowiedzi, co stawianiu pytań. A do tego otaczające go społeczeństwo jest niechętne do podjęcia z nim współpracy. Ludzie boją się o własne życie i nie w głowie im mieszanie się jeszcze w jakieś niejasne śledztwo, dlatego rozwikłanie zagadki będzie wymagało od niego naprawdę wielu wyrzeczeń.
Sytuacja w mieście staje się dla Mascarelliego coraz gorsza. Etyka zawodowa zdaje się zupełnie nie mieć sensu, a żal i ogromna rozpacz po stracie syna, co rusz dają o sobie znać. Schorowana żona siedzi w domu sama, a on ma czelność zabawiać się w „policjantów i złodziei” i to na dodatek w czasach, kiedy tysiące ludzi ginie w bezsensownej walce na froncie. Czy wobec ich dramatu, śmierć jednej kobiety ma jeszcze w ogóle jakieś znaczenie?
Książka Jordiego Sierry zaskakuje nie tylko umiejscowieniem swej akcji w konkretnym czasie i przestrzeni, lecz również próbą opisania tego, co dzieje się w ludzkich duszach osaczonych szponami wojny. Temat ten z pewnością nie należy do najłatwiejszych, ale myślę, że autor dość dobrze sobie z nimi poradził. Dla mnie Cztery dni... jako całość szalenie porywające niestety nie były, niemniej jestem pewna, że znajdą wielu zwolenników, choćby wśród sympatyków Marka Krajewskiego.
Jordi Sierra I Fabra „Cztery dni w styczniu”
Ilość stron: 320
Wyd. Albatros
Warszawa 2011
Ocena: 4,5/6
Recenzja interesująca i niewykluczone, że sięgnę po tę książkę. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKocham Barcelonę, więc powinnam przeczytać! :)
OdpowiedzUsuńOj całkowicie nie moim guście, więc nie będę się zmuszać.
OdpowiedzUsuńKsiążka stanowczo nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńNie cierpię historii, ale po takiej fantastycznej recenzji po książkę chętnie sięgnę.
OdpowiedzUsuńJak tylko zobaczyłam tę książkę w wydawniczych zapowiedziach to nabrałam ochoty na jej przeczytanie. Niedawno jednak czytałam już powieść, poruszającą okrucieństwa wojny i muszę od takiej tematyki odpocząć.
OdpowiedzUsuńOstatnimi czasy to już mam za dużo książek wojennych przeczytanych - przynajmniej w tym miesiącu... więc na razie spasuję.
OdpowiedzUsuńChociaż i tak książka zapowiada się ciekawie :)
Raczej nie przeczytam, nie przepadam za tego typu pozycjami
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! :)
Chyba nie ...
OdpowiedzUsuńu mnie nn :)
[ pamietnik-czytania.blog.onet.pl ]
Lubię powieści o czasach wojny, a szczególnie takie, które skupiają się bardziej na odczuciach żyjących ówcześnie ludzi. Czuję, iż ta książka jest dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Darcy.
Temat wojny niespecjalnie mnie interesuje, ale jeśli książka jest tego warta, chętnie po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńWojna nie dla mnie, ale dla mojego taty z pewnością ;) Spytam, czy jest zainteresowany.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy :)
OdpowiedzUsuńMniej więcej w tamte tereny :) Południowo - wschodni kierunek od Krakowa :) Na mapie małopolski :D
OdpowiedzUsuńNie, to nie moja bajka.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie. Nie wiem jednak czy książka trafiłaby w mój gust. Może kiedyś przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńFabuła książki mocno osadzona w realiach wojny domowej w Hiszpanii. Na pewno inaczej odbiorą ją Hiszpanie, inaczej osoby nie znające i nie związane emocjonalnie z tamtą wojną.
OdpowiedzUsuńPozycja warta polecenia. 4/6.
Zostałaś nominowana do One Lovely Blog Award i zapraszam do zabawy ;)
OdpowiedzUsuńO czasach wojny często zdarza mi się czytać, a wojna w połączeniu z kryminalną zagadką brzmi dość ciekawie. Jeżeli tylko będę miała okazję, to przeczytam.
OdpowiedzUsuńRaczej nie przeczytam... Nie ten typ....
OdpowiedzUsuń