Lato 1986 roku. Do Trupieszowa zjeżdża się młodzież z całego kraju, ponieważ właśnie tu, ma się odbyć jeden z największych festiwali muzycznych. Powstają pola namiotowe, młodzi bawią się i piją. Wśród nich jest też Janek wraz ze swoją kapelą, zaproszoną do występu na scenie. Niestety prócz wielbicieli dobrej zabawy wśród publiczności pojawią się oni. Stwory w częściowym stanie rozkładu, niby nieobecni, jakby otumanieni, ale gotowi by każdej chwili rzucić się do ataku.
Zombie fest to przede wszystkim obraz festiwalowego życia, a dopiero potem opowieść w której pojawiają się zombi. Na plus wypada paradokumentalny charakter książki oraz oryginale podejście do tematu - czasy PRLu, prowizorki i buntu. A i najważniejsze - czuć, że tę historię napisał muzyk!
Zdarzenia dziwne, przerażające, nienormalne. Z zombie nie poradziła sobie ani milicja, ani tym bardziej ZOMO, zdziesiątkowane na Trupieszowskim rynku. Stwory nie grzeszą bystrością, nie są też szczególnie szybkie, za to ich przewaga drzemie w liczebności, stąd kolejne ofiary namnażają się w błyskawicznym tempie. Najwyższe władze w partii myślą, jak temu zaradzić, tylko czy na ratunek nie jest już za późno?
Powieść Dariusza Duszy śmiało można nazwać festiwalową przygodówką z zombiakami w tle. Od połowy muzyka zostaje przykryta ucieczką głównych bohaterów, ale nutka czarnego humoru pozostaje.
Oko puszczone do czytelnika i dobra zabawa. Polecam.
Dariusz Dusza "Zombie fest"
Ilość stron: 224
Wyd. EditioBlack
Ocena: 4/6
Tym razem, to nie moje klimaty czytelnicze. 😊
OdpowiedzUsuńna taką książkę trzeba mieć odpowiedni nastrój. jest to rozrywka i nic więcej.
UsuńJak na horror to okładka podoba mi się bardzo. Albo to tylko zaleta Twoich zdjęć - wszystko na nich wygląda bajecznie.
OdpowiedzUsuń