Sheldona z racji
wieku, nikt nie traktuje poważnie. Dawniej był on cenionym żołnierzem Marines, ale
dziś, po śmierci swojej żony, zmuszony zostaje do przeprowadzki do wnuczki w
Norwegii. Mieszkając w Oslo, w jednym budynku z bałkańskimi uchodźcami, staje
się świadkiem morderstwa sąsiadki i zupełnym przypadkiem ratuje jej syna.
Zmuszony do ucieczki się oraz walki o życie, Sheldon rusza z chłopcem na
południe kraju, udowadniając tym samym, że z jego głową – przynajmniej w teorii
– wszystko jest w porządku.
Nie powiem, by Norweskie noce twardo trzymały się
rzeczywistości. Osiemdziesięcioletni komando nie znający języka i mający siedmiolatka pod opieką, to mieszanka bardzo ryzykowna. Szczęście, całą
sytuację ratuje społeczno-psychologiczny rys bohaterów oraz prawda o losach bałkańskich
imigrantów w Norwegii.
Sheldon żyje
jakby w dwóch, równoległych wobec siebie światach: ciałem tu i teraz, duchem natomiast w
czasach wojny, gdzie w każdej sekundzie, musiał być gotowy do ataku. Ocalony przez
niego chłopiec staje się w ten sposób ucieleśnieniem jego tragicznie zmarłego
syna, a ich ucieczka, próbą odkupienia dawnych win.
Początkowe
strony powieści mocno mnie do siebie zniechęcały. Gdzieś do zamknięcia pierwszej części,
miałam ochotę rzucić książką w kąt i wziąć się za coś innego. Jakimś cudem jednak dotrwałam i suma summarum cieszę się
z tego – od połowy historia nabiera tempa i wreszcie widać dokąd to wszystko zmierza.
Nie zgadzam się
z okładkowym hasłem, że to „najzabawniejsza książka o wojnie i demencji”, ale
czwórkę spokojnie mogę jej dać. Dobra rzecz, choć tyłka nie urywa, no i trudno doszukać się w niej północno-literackiego klimatu – Miller to Amerykanin do
szpiku kości.
Derek Miller „Norweskie
noce”
Ilość stron:
392
Wyd. Feeria
Ocena: 4/6
Warto czasem się przełamać i dać szansę książce, która nie rokuje zbyt dobrze. Sama ostatnio miałam w dłoniach taką pozycję i cieszę się, że nie zrezygnowałam. Po norweskie noce raczej nie sięgnę, choć kto wie, co będzie, gdy wkręcę się w skandynawskie kryminały...
OdpowiedzUsuńmnie skusił tytuł i opis na tyle okładki - czuje się poniekąd wyprowadzona na manowce.
UsuńFajnie, że akcja dzieje się w Norwegii, mniej fajnie, że książka nie ma tego skandynawskiego klimatu. Może się kiedyś skuszę, gdy zobaczę na półce w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńMam te książkę w planach, wydaje się interesująca ;)
OdpowiedzUsuńJa właśnie jestem w trakcie czytania, ale do połowy jeszcze mi daleko. Książka czyta się bardzo ciężko i nie potrafię się wciągnąć.
OdpowiedzUsuńpoczątek taki jest, trzymam kciuki w połowie się odmieniło.
UsuńNie zwróciłam wcześniej uwagi na tą książkę. Trochę obawiam się tego, że mogę się zniechęcić na początku i nie dotrwać do końca. Na razie chyba pas.
OdpowiedzUsuńChyba jednak ją sobie daruję, skoro nie wciąga na samym początku, bałabym się, że jej nie skończę.
OdpowiedzUsuńNa tę książkę chyba się nie skuszę, wolę skandynawskie kryminały z "krwi i kości" ;)
OdpowiedzUsuńna fiali popodnosić północnej literatury, jej kolny powstają jak grzyby po deszczu - w większości są jednak trojące.
UsuńRaczej nie mam jej w swoich planach.
OdpowiedzUsuńKiedy na końcu wspomniałaś, że książka miała być zabawna, trochę się zszokowałam - reszta recenzji zupełnie na to nie wskazuje. Sama nie wiem, co o tej książce myśleć. Co prawda jeśli zostałam uprzedzona, że dopiero od którejś zaczyna się akcja, to prawdopodobnie jakoś tego miejsca dobrnę, ale mimo wszystko chyba próby nie podejmę.
OdpowiedzUsuńzabawność tej książki jest wymysłem wydawnictwa - grafika lub osoby odpowiedzialnej a teksty - ja w niej nic śmiesznego nie widziałam.
UsuńCzytałam i mam podobną opinię do Twojej ; )
OdpowiedzUsuńJakoś mnie ta książka nie zachęca do siebie.
OdpowiedzUsuńTę książkę minęłabym bez żadnego zainteresowania w księgarni albo bibliotece. Tak samo fabuła, mimo że akcja toczy się w państwie, którym się interesuje, jakoś mnie wzbudziła we mnie głębszej potrzeby przeczytania. Są inne książki ;)
OdpowiedzUsuńwidząc ją na półce na pewno bym podeszła - okładka i tytuł są bardzo zachęcające.
Usuń