Serial Dziewczyny to produkcja, która szturmem wdarła się do mojej świadomość, ale nadal nie potrafię powiedzieć czy oglądam go z przyjemnością, czy czerpię z niego satysfakcję w jakiś dziwny, bliższy masochizmowi sposób. W ciągu dwudziestu minut, bezustannie balansuję między fascynującą i obrzydzeniem, by na końcu postawić pytanie: "co to do cholery było i po co to właściwie oglądam?" - co nie przeszkadza mi za tydzień włączyć kolejny odcinek.
Naturalistyczny sitcom opisujący (podobno) prawdziwe życie dziewczyn z Nowego Jorku - dziewczyn bez sukcesów na koncie, stałej pracy oraz poczucia miłości od kogokolwiek - został stworzony przez Lenę Dunham, która gra w nim główną rolę. Serial i książka to jednak dwie odrębne sprawy, bo wychodzi na to, że w wersji papierowej nikt nad Leną nie ma kontroli…
Dunham na dzień dobry ogłusza nas serią ekscesów z dziewictwem w roli głównej, sprawiając, że Miłość i seks to najsłabszy i najgłupszy rozdział z całej książki. Nie wiem dlaczego wylądował on na samym początku, czyżby autorka sądziła, że epatowanie seksem będzie aż takie poczytne? Według mnie dostanie rykoszetem, bo grono osób po takim wstępie, rzuci książką o ścianę i nigdy do niej nie wróci. Gdy jednak przebrniemy przez łóżkowe przygody i dotrzemy do "duszy" odkryjemy sympatyczną dziewczynę, która grzęźnie wśród wyolbrzymionych problemów, ale która w równie ciekawy i zabawny sposób, zaczyna je sobie tłumaczyć.
To, że Dunham odniosła sukces, zawdzięcza głównie temu, że urodziła się w Stanach Zjednoczonych. Tam tego typu konwencja sprawdza się najlepiej, a sponsorzy mniej boją się w nią zainwestować. Stając w opozycji do wychudzonych modelek z prasy kobiecej, Lena pokazała światu, że da się i można być sobą bez poczucia kompleksu. No właśnie, ale czy aby na pewno autorka czuje się pewnie we własnej skórze? Czy rozmiar 42 nie stał się u niej takim samym produktem, jak lansowane w mediach 28?
Wydaje mi się, że chwilami poza buntowniczki, wymknęła się Lenie spod kontroli, nie mniej lektura Nie takiej dziewczyny staje ciekawym doznaniem.
Lena Dunham "Nie taka dziewczyna"
Ilość stron: 280
Wyd. Czarne
Ocena: 4/6
Pierwszy ustęp - widzę, że mamy bardzo podobne odczucia co do serialu. Lubię ,,Girls", ale gdybym miała komuś wytłumaczyć po co, dlaczego i za co, to zaczęłyby się schody. Jest po prostu... inny.
OdpowiedzUsuń,,Nie taką dziewczynę" kupiłam z czystej ciekawości i mam nadzieję niedługo przeczytać, cóż ten Dunham napisała.
*też, a nie ,,ten". Zła, niedobra klawiatura :). Tak mi jeszcze przyszło do głowy, że sama książka wzbudziła w Stanach mnóstwo kontrowersji i ciekawi mnie, czy polscy czytelnicy też podzielą się na dwa obozy, jeśli chodzi o te eseje.
Usuńfenomen Dziewczyn to dla mnie wielka zagadka. uległam mu, śledzę każdy odcinek, a nawet nie potrafię odpowiedzieć czy faktycznie go lubię. na pewno podoba mi się realizm i to, że żadna z postaci nie jest idealna. mam już dość cukierkowych bohaterek, które żyją jak królowe za pieniądze rosnące na drzewie. Dziewczyny przełamują tabu, "gorszą" nagością w rozmiarze XXL... szalony serial i szalona jego autorka ;) a książka w PL nie zdobędzie wg mnie uznania. posypią się głównie słowa krytyki.
UsuńDużo słyszałam o tym serialu, muszę zobaczyć choć jeden odcinek, a potem pewnie sięgnę po książkę :)
OdpowiedzUsuńszykuj się na wielkie pranie światopoglądu ;)
UsuńSerial do mnie zupełnie nie przemówił. Ale tę książkę chętnie wezmę kiedyś do ręki. Bo kontrowersje wzbudza, nie można jej tego odmówić.
OdpowiedzUsuńSerialem zachłysnęłam się pod koniec roku i połknęłam zaległe sezony, odcinek za odcinkiem, czekając na styczniowe nowości. I też nie wiem, co mnie fascynuje, chyba właśnie te postaci, które wydają mi się tak oderwane od rzeczywistości. To dla mnie trochę jak połączenie "Skins" i "Seksu w wielkim mieście". Za książką rozglądałam się już jakiś czas temu, licząc właśnie na tę szczerość, naturalność i oderwanie od rzeczywistości, jakie oglądam co tydzień. Po Twojej recenzji książki może nie kupię, ale na pewno po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńczekam niecierpliwie na Twoje zdanie o książce. Lena sama w sobie jest fenomenem, a serial który stworzyła, otworzył w mediach zupełnie nowe drzwi. drzwi za którymi nie ma Photoshopu, taryfy ulgowej i manny lecącej z nieba. widza czeka po seansie mała lobotomia, ale intryguje ta prostolinijność niesamowicie.
UsuńJestem nie w temacie, bo zupełnie nie wiem, co to za serial. Muszę chyba to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńNie oglądam tego serialu bo to nie jest mój klimat. Poza tym, mam do nadrobienia około 600 odcinków innych seriali, które zaczęłam oglądać, ale ich nie skończyłam i one wiszą w tzw. poczekalni :) Książka mnie jakoś nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje zdjęcia!
dziękuję, choć to zdjęcie to akurat nic specjalnego ;)
UsuńNie zainteresowała mnie ta książka...
OdpowiedzUsuńNawet może być ciekawa :)
OdpowiedzUsuńSkoro mówisz, że to ciekawe doznanie, to czemu nie? ;)
OdpowiedzUsuńJakoś nie przemawia do mnie ta książka. Raczej się nie skuszę na przeczytanie jej.
OdpowiedzUsuńna pewno "normalni" nie mają w Stanach szansy przebicia. trzeba szokować, zrobić coś na przekór. Lena z wad uczyniła swój atut i chyba w tym tkwi jej siła.
OdpowiedzUsuńDoceniam to, że Dunham nie boi się być „inna”, ale nie rozumiem jej fenomenu i nie mam ochoty czytać jej książki. Nie sądzę, że mogłabym w niej znaleźć coś interesującego.
OdpowiedzUsuń