Książka na temat prawdziwych kotów, czyli tych niesfornych, poobijanych i uparcie stawiających na swoim.
Mr Pratchett opisuje tutaj różne odmiany kotów, ich imiona, sposoby karmienia, tresurę, zabawy oraz wiele innych kwestii. Nawiązuje do pojęcia kota Schrödingera, które przetwarza i wykorzystuje do określa kota potrafiącego przeniknąć do i wydostać się z najbardziej nietypowych miejsc.
Tym samym, jeśli na przykład „wieczorem wyrzuciliście kota z domu, a rano śpi sobie spokojnie pod waszym łóżkiem”*, wasz kot jest kotem Schrödingera. // ja swoje mogę spokojnie zaliczyć do tego gatunku ;)
Mniej więcej do połowy książkę czyta się szybko i przyjemnie. Opisywane sytuacje są bardzo życiowe, a żarty zgrabnie sformułowane. Niestety pod koniec robi się mniej interesująco i można odnieść wrażenie, że autor zbytnio sili się na bycie zabawnym. Da się to dostrzec choćby w rozdziale o kotach utraconych. Zostają w nim opisane gatunki kotów, które mogłyby powstać gdyby psy wyginęły gdzieś na drodze ewolucji. Mielibyśmy wówczas do czynienia z Bulkotem, Miauczerem czy Chimiaumiauą. Niby wszystko podane z przymrużeniem oka, ale jakieś zbyt toporne to dla mnie.
Nie mniej w pełni na uznanie zasługują rysunki Gray’a Jolliffe, obecne niemalże na każdej stronie książki. Proste i trafnie obrazujące treść.
Podsumowując książka ciekawa i warta poznania, ale wysokich lotów dzieło to z pewnością nie jest.
Terry Pratchett ”Kot w stanie czystym”
Ilość stron: 120
Wyd: Prószyński i S-ka
Ocena: 4/6
* T. Pratchett „Kot w stanie czystym” s.76
U mnie w domu "Kot w stanie czystym" tak się spodobał, że musiałam się poświęcić i całość przeczytać na głos.;) Żarty toporne się nie wydawały i nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń do książki, ale w końcu de gustibus...itd.;)
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką kotów, więc książka nie dla mnie ;) Nawet nie wiedziałam, że Pratchett zdradził fantastykę ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka może fajna , jeśli znajde ją w biblotece to z chęcią przeczytam
OdpowiedzUsuńKsiążka może okazać się bardzo sympatyczna :D
OdpowiedzUsuńOkładka ciekawa i zachęcająca. Tytuł też niczego sobie. Kiedyś miałam kota, niestety przez miesiąc, ponieważ został znaleziony na ulicy przez resztę mojej rodzinki i przez miesiąc szukano dla niego dobrego domu. W końcu się trafił, ale niedobry. A co do książki, bo po to tutaj jestem, wydaje się sympatyczna, jak powiedziała Patsy. I tu okażę niezgodność z "przyjemnostki". Ja uwielbiam koty, a nawet kocham, tak więc książka dla mnie. Jak będzie, wiadomo, nie zawaham się użyć rąk i dłoni, aby ją pochwycić ;) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńdo Pratchetta czuję wielką niechęć, jednak do kotów mnie ciągnie. Hmmm
OdpowiedzUsuńskoro o kotach to na pewno przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń