Bożek jedzie na wakacje, takie pierwsze prawdzie. Z plecakiem, namiotem i niezastąpionym Lichem, które również nie może doczekać się wyjazdu. Lato spędzone na wsi, z dala od domowników i zaczynającego się remontu, normalnie lepiej trafić się nie mogło. Niestety, co ma iść z płatka, rzadko kiedy idzie zgodnie z planem. W domu Ody, co prawda czeka szalony Bazyl z ciepłym kakałkiem oraz naleśnikami, jednak konieczność spędzenia kilku dni z największym szkolnym wrogiem, skutecznie psuje Bożkowi nastrój. Do tego dochodzą anomalia pogodowe, nieprzenikniony las, a nawet morowa panna, chcąca się ponownie odegrać na Odzie.
Oto kolejna książka Marty Kisiel pełna humoru, seplenienia oraz ciepła, wynikającego nie tylko z pogody. Bawi, zachwyca, uczy otwartości na innych i tego, by zawsze być odważnym i się nie poddawać, bo wiele rzeczy jest jak jazda na rowerze - poobijasz się, zezłościsz, a po chwili pędzisz co sił w nogach przed siebie.
Czy to seria o Lichotce, czy o Wrocławiu, czy o Lichu właśnie, każda niesie z sobą pokłady dobrej energii oraz wiary w czary i dobre potwory. Bo magia to nie tylko ta wywołana różdżką, ale przede wszystkim dobrym towarzystwem.
Polecam, jak zawsze!
Wydaje się być ciekawą książką. Do biblioterapii również :)
OdpowiedzUsuńJestem już nieco za stara na podobne historię, ale polecę mojej siostrzenicy. :)
OdpowiedzUsuńBardzo dużo słyszałam o tej serii i mimo, że jestem na nią torochę za stara to mam ochotę po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości tej autorki, ale to dlatego, że nie są to moje klimaty czytelnicze. 😊
OdpowiedzUsuń