Zofia - urodzona na kaszubskiej wsi, wnet przeniesiona do miasta. Od dziecka uczona, gdzie jest jej miejsce i, że ma się nie domagać niczego więcej. Wychowana w środowisku szczędzącym jej dobrych słów oraz pochwał, zderzona z rzeczywistością nie potrafi odpierać ataków i daje się kolejnym osobom zwodzić za nos i wykorzystywać.
Szaleju nie da się szybko czytać. To ten rodzaj lektury, który sobie dawkujemy i nad którym należy się zastanowić. Mimo, że książka jest znakomita, spotkanie z nią zajęło mi ponad tydzień. Wiele tu emocji, doświadczeń znanych z podwórka, słów, które chce się wypowiedzieć, by Zofia mogła je usłyszeć.
To mocny debiut, który miejscami przypomina mi prozę Joanny Bator. Ta sama jest w nim waga słowa i siła przekazu. Bez ogródek, bez upiększania, za to z pełną paletą szarości. Poczucie niesprawiedliwości,
Polecam ogromnie.
Skorzystam z rekomendacji. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńBardzo zachęcająca recenzja, z nazwiskiem autorki wcześniej się jeszcze nie spotkałam :)
OdpowiedzUsuńTo nie moje klimaty, ale super, że tobie się podobało :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że warto sięgnąć po tę książkę.
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńZ chęcią zapisuje tytuł. ;)
OdpowiedzUsuńNa razie odpuszczę. Nie mam w ogóle ochoty na podobne klimaty. :)
OdpowiedzUsuń