Nie ma co ukrywać, miłośniczką technologii, które wkradły się w świat książek nie jestem. Nigdy zarówno za e-bookami, jaki i audiobookami nie przepadałam. Dlatego też, gdy w przesyłce od wydawnictwa Muza znalazłam pozycję do słuchania, nieco struchlałam.
Początkowo nie obyło się bez komplikacji. Moje radio, mimo posiadanej funkcji mp3 nie było w stanie odczytać plików ani z samej płyty, ani też z pendrive’a. Dopiero po przepuszczeniu ich przez program do obróbki dźwięku całość ruszyła i wówczas się zaczęło...
Ben jest wychowankiem sierocińca St. Patrick’s w Indyjskiej Kalkucie. Wraz z szóstką mieszkających tam dzieci, założył przed laty tajne stowarzyszenie Chowbar Society, którego siedzibą stał się Pałac Północy. Budynek ten, mimo dumnej nazwy, jest co prawda tylko rozsypującą się ruiną, jednak nie przeszkadza to grupie przyjaciół co noc się w nim spotykać.
W dniu szesnastych urodzin Bena, kiedy wybija jego pora na puszczenie domu, poznaje on swą rówieśniczkę Sheere i zaprasza ją na ostatnie spotkanie stowarzyszenia. Gdy dziewczyna opowiada tragiczną historię swej rodziny, wszyscy jednogłośnie postanawiają jej pomóc. W ten sposób zostają wciągnięci w niebezpieczną rozgrywkę na śmierć i życie, której finał okaże się być niemałym zaskoczeniem.
Ponura, deszczowa atmosfera, szaleńcza pogoń za dowodami, opuszczony dworzec kolejowy, a przede wszystkim złowieszcza postać Jawahala, sprawiają, że słucha się tego z wypiekami na twarzy. Autor nie tylko świetnie kreśli obraz każdego z bohaterów, ale też wartko prowadzi akcję, nie pozwalając jej spocząć ani na chwilę. Rodzinne sekrety, klątwy i przewinienia to zaledwie ułamek tego co ich czeka.
Należę do pokolenia, które Piotra Fronczewskiego utożsamia jeszcze z postacią pana Kleksa. Z tego też powodu słuchanie jak pan Piotr czyta, a właściwie opowiada o losach przyjaciół, przywoływały mi wspomnienia z licznych gawęd snutych przez wykreowaną przez niego postać.
Ta podwójna magia – postaci lektora oraz prezentowanej przez niego historii – sprawiła, że ja, pełnoletnia już osoba, poczułam się jak za dawnych lat, kiedy to przed zaśnięciem wysłuchiwałam bajek na dobranoc. Jeżeli i wy chcecie powrócić na moment do tych beztroskich chwil oraz dać się porwać przygodzie, sięgnijcie po Pałac Północy w formie audiobooka. Ja wprawdzie nadal ich fanką nie jestem, ale do tego z chęcią będę wracać.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Muza, za co bardzo dziękuję.
Carlos Ruiz Zafón „Pałac północy”
Czyta: Piotr Fronczewski
Czas: 8,5 h
Wyd. Muza
Warszawa 2011
Ocena: 5/6
Jeden raz korzystałam z audiobooka i niestety, nie jestem przekoanana. Księcia mmgły mam tw wersji audio i pewnie nigdy po niego nie sięgnę;) Wolę papierowe wersje, dlatego nowego Zafona również przeczytam,jak przystało na tradycjonalistkę;) A na pólce już czeka i przyznam, że pierwszy raz tak opornie idzie mi zabranie się za lekturę.
OdpowiedzUsuńA ja właśnie jestem po lekturze tej książki i zabieram się za pisanie recenzji.
OdpowiedzUsuńA za audiobookami również nie przepadam ,ale może warto spróbować ;]
Książkę bardzo chce przeczytać! Ja na zawsze zostanę miłośniczką książek w normalnej papierowej wersji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dla Piotra Fronczewskiego chyba również zrezygnuję z tradycyjnego czytania!
OdpowiedzUsuń>> Scathach: tradycyjną wypożyczyłam z biblioteki i czytałam na zmianę ze słuchaniem, bo tak na samym audiobooku też bym nie dała rady.
OdpowiedzUsuń>> Kasia: dobry lektor to chyba jedyny atut tego typu wynalazków ;)
Jako audiobook słuchałam tylko "Księcia półkrwi" Rowling. Doceniam możliwość słuchania w drodze do pracy czy szkoły, ale nie ma to jak czuć papier pod palcami:)
OdpowiedzUsuń"Pałac północy" czeka u mnie na swoją kolej. Zafona uwielbiam i nie przepuszczę żadnej jego pozycji.
Pozdrawiam :)
mam tę książkę na półce, więc z audiobooka raczej nie posłucham
OdpowiedzUsuńJa poluję na książkę ;)
OdpowiedzUsuńJa zakupiłam tradycyjną, papierową wersję książki. E - booków w życiu przeczytałam może z 3, audiobooka nie słuchałam jeszcze nigdy. Kiedyś z ciekawości zapewne sięgnę, ciekawi mnie odbiór książki w takiej wersji.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Pałac Północy przypadł Ci do gustu, pewnie i mnie się spodoba :)
Bardzo lubię Zafona i jak dopadnę tę książkę, od razu biorę się za studiowanie tej lektury:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Mam wielką ochotę na pierwszą część, której nie czytałam, a teraz nie mogę jakoś usiedzieć w miejscu po recenzji drugiej części:)
OdpowiedzUsuń"Księcia Mgły" czytałam i bardzo mi się podobał, więc mam ogromną ochotę na "Pałac Północy". Ja słucham audiobooków tylko gdy jadę na jakąś wycieczkę bo nie potrafię czytać w trakcie podróży. :)
OdpowiedzUsuńbrzmi intrygująco z miłą chęcią przeczytam, bo do audiobooków to się nie mogę przekonać
OdpowiedzUsuńKsiążkę przeczytałam w tradycyjnej formie, ale chętnie bym i jej posłuchała 8) Ciekawe, czy to jakoś wpłynęłoby na moją ocenę tej powieści...
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie mogę się przekonać do audiobooków. Nie potrafię skupić na nich swojej uwagi.
OdpowiedzUsuńCo do książki - czuję się ostatnio bombardowana przez pozycje Zafona, tym bardziej, że już od dłuższego czasu obiecuję sobie sięgnąć po jego książki. Mam już nawet małe wyrzuty sumienia, że ciągle mi się to nie udaje. A do tej pozycji, ciągnie mnie przede wszystkim ze względu na jej - mam wrażenie - mroczny klimat.
Pozdrawiam :)
Dla mnie Piotr Fronczewski mógłby mi nawet do ucha czytać książkę telefoniczną... A jeśli czyta samego Zafona to po prostu szczyt przyjemności!
OdpowiedzUsuńWiele słyszałam o tej serii, ale jakoś mnie do niej nie ciągnie
OdpowiedzUsuńKsiążkę zapewne kiedyś przeczytam, ale wątpie niestety, że to będzie audiobook :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Uwielbiam C.R. Zafona więc po tą książkę na pewno sięgnę. Swoją drogą dziwne, że o niej nie słyszałam ;) Pozdrawiam! Skarbnicaksiazek.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńTa książka za mną "chodzi" już od jakiegoś czasu, więc chętnie po nią sięgnę. Ale oczywiście w wersji tradycyjnej, nie przepadam za audiobookami :)
OdpowiedzUsuńChcę przeczytać, bo jeszcze nie wyrobiłam sobie zdania o autorze :)
OdpowiedzUsuńoh, jestem tuż przed lekturą tej pozycji. Mi akurat zależało na audiobooku a otrzymałam książeczkę. No ale uwielbiam papier więc przeczytam i tak z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńJa sam bym chciał wysłuchać lub przeczytać tę książkę...
OdpowiedzUsuńAudiobooki nigdy do mnie nie przemówią ;) Ja po prostu muszę czuć tę książkę, papier. Słuchanie to nie to samo. Widziałam w bibliotece książkę tego autora. Niestety rok szkolny się kończy, więc za późno na wypożyczenie, ale po wakacjach się skuszę :)
OdpowiedzUsuńAudiobooki... wygrałam jednego w konkursie i do dzisiaj nie "odpaliłam". Dla mnie nie ma to jak ZWYKŁE, najzwyklejsze, pachnące książeczki.
OdpowiedzUsuńPodziwiam, że dałaś radę z audiobookiem. Ja to wysiadam przy tego typu książkach.
OdpowiedzUsuńSkojarzyły mi się słuchowiska dla dzieci,które kiedyś słuchałam w radiu, to było coś co miało ten magiczny klimat. Od razu mi się przypomniały, nie wiem w sumie dlaczego, bo to to innego ...he ( wspomnień czar )
OdpowiedzUsuńWracajac do Piotra Fronczewskiego - to ma on cudowny głos ( Pan Kleks - jakżeby inaczej , może stąd te dziecięce słuchowiska )i choć także nie jestem przekonana do tego typu "czytanie-słuchania" to w tym wypadku zrobiłam wyjątek.
Pozdrawam