Na taką Ahern właśnie czekałam. Lekką, inteligentną, zabawną. I nic to, że nie lubię filmowych okładek, ani wydawania wznowień tylko po to, by dostosować się do ekranizacji. Mimo denerwujących zabiegów cieszę się, że Na końcu tęczy wróciło na sklepowe półki, bo choć tytuł ma teraz koszmarny - kojarzy się z tanim romansem - to Cecelia w końcu, nic a nic mnie nie zawodzi.
Książka opowiada, a właściwie opisuje, bo skomponowana jest w formie listów i maili, relacje między Rose i Alexem. Dwójką dzieciaków, które połączyła szkolna ławka, a potem dorosłych ludzi, których życia ułożyły się z daleka od siebie. Ich korespondencja pełna jest żartów, jednak z większości listów przewija się smutek. Wyniszczająca praca, rozłąka z bliskimi i nie do końca udane związki.
W rozrywkowej z pozoru książce, wyłania się głęboki, psychologiczny obraz załamanej kobiety i tego, jak ciężko jest jej zrozumieć, co tak naprawdę łączy ją z Alexem - idę o głowę, że każdy czytelnik zastanawia się w duchu - dlaczego do diabła oni nie są ze sobą? Powieść ma emocjonalny wymiar i w tym przypadku, Ahern zdecydowanie bardziej pisze dla kobiet niźli dla mężczyzn, jednak tak podaną miłość, to ja przyjmuję z otwartymi ramionami.
Tym razem bez magii i fantazyjnych zabiegów, ale to właśnie ta Ahern, którą lubię najbardziej - jej ostatnim powieściom zdecydowanie brakuje tej głębi.
Cecelia Ahern "Love, Rosie"
Ilość stron: 512
Wyd. Akurat
Ocena: 5,5/6
Jestem oczarowana zdjęciem! :) GENIALNE ! Co do książki, chyba się skuszę na nią, w końcu mamy tu do czynienia z uwielbianą Ahern:)
OdpowiedzUsuńKolejne piekne zdjęcie- wprost nie mogę się napatrzeć na nie ;) A książkę bardzo, bardzo chce przeczytać.
OdpowiedzUsuńdziękuję, ale podkreślam raz jeszcze - Gzyl jest taki uroczy TYLKO jak śpi ;)
Usuńpiękny rudy kot :) uwielbiam rude, od dzieciństwa u mnie w domu tylko takie :)
OdpowiedzUsuńByłam w kinie na filmie. Dość przyjemny, ale nic wyjątkowego. O książce czytałam już wiele dobrego, więc może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńchciałam to obejrzeć, teraz wiem, ze muszę przeczytać :D
OdpowiedzUsuńja teraz czekam na premierę dvd, ale obawiam się, że ekranizacja bardzo spłyci całą historię.
UsuńCzytałam jakiś czas temu "100 imion" i nawet mi się podobało :)
OdpowiedzUsuńSto imion jest świetne, czego nie da się powiedzieć np. o Porze na życie.
UsuńNie będę oryginalna jak powiem, że zdjęcie jest przecudne :)
OdpowiedzUsuńOch, bardzo chcę ją poznać. Też nie lubię filmowych okładek i nie rozumiem idei wznawiania ich z powodu ekranizacji, no ale cóż...
OdpowiedzUsuńcudne zdjęcie, cudna recenzja - jak ty to robisz?
OdpowiedzUsuńa poza tym to cieszę się, że Ci się spodobała, ponieważ sama będę zabierać się za nią niedługo. i już się cieszę!
dzięki. staram się wyłapywać ciekawe kadry z codziennego życia.
UsuńŚwietna książka:) i to piękne wydanie:)
OdpowiedzUsuńJest już na mojej półce, ale oficjalnie dostanę ją dopiero za 15 dni, na urodziny i wtedy rozpocznę czytanie!
OdpowiedzUsuńFilmu jeszcze nie widziałam, bo najpierw chcę właśnie przebrnąć przez książkę i już nie mogę się doczekać! :D
Jaki słodki kiciak! Też mam rudą w domku :) I tak samo wygląda jak śpi :) A co do książki to czekam, bo ma do mnie trafić :)
OdpowiedzUsuńu mnie jest rudy (widoczny na zdjęciu), bury (mój ulubieniec, którego wcześniej było sporo na blogu, ale jeszcze tu wróci) i czarno-biało-rudy (pokazywałam go ze dwa razy, ale gł na insta) :)
UsuńMarzę o tej książce :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę książkę, choć poprzedni tytuł brzmi lepiej :-) Podobały mi się rozmowy między Rosie a Ruby :-) Było zabawnie :-)
OdpowiedzUsuńRuby to bez wątpienia gwiazda tej książki, podobnie jak jej syn i motyw tańca :)
UsuńKsiążkę mam w planach :) widzę, że kot pomagał w pisaniu recenzji :)
OdpowiedzUsuńooo Gzylu całą dobę jest "bardzo pomocny" ;)
UsuńZacznę może od tego, że kotek śpiący koło twojego komputera jest po prostu przeuroczy:) A co do love, rosie to znajduje się w planach czytelniczych na ten rok (razem z całą masa innych książek) i postaram się je w końcu przeczytać. Twoja opinia mnie do tego zachęca, bo czytałam też takie, które nie do końca pozytywnie odnosiły się do tej książki;)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcie! :)
OdpowiedzUsuńTytuł czytałam ten w grudniu, chciałam iść do kina, ale do lekturze zdecydowałam, że wersja DVD mi wystarczy. Lubię autorkę, ale w tym przypadku nie było szału. Sporo czasu zeszło mi też na ten tytuł, a przecież książkę (dzięki takiej a nie innej formie) czyta się prędko.
OdpowiedzUsuń"i nie do końca udane związki" - chciałaś powiedzieć chyba "zupełnie nietrafione i nieudane związki", dla mnie przynajmniej tak to wyglądało. Rosie aby nie być sama, a Alex wiązał się dla kariery (szczególnie to drugie małżeństwo). Założyłam, że w filmie nie przedstawią faktycznego wieku, w jakim zeszli się bohaterowie i choć w kinie nie byłam to wiem, że ekranizacja nie tego zrobiła :)
Najlepsze sceny: kiedy Rosie dowiaduje się o "włamaniu" :D Och, i jeszcze za nic nie mogłam polubić Katie (przy okazji w przypadku tej postaci to jak powtórzenia scenariusza...). Pozdrawiam!
to prawda jaka matka, taka córka. dokładne przełożenie schematu plus wg mnie nieco zbyt szybko wyrażona zgoda na to, by Katie pojechała z ojcem na Ibizę - biorąc pod uwagę czego miała się tam imać. ale mimo tych niedociągnięć, tak jak napisałam, książka bardzo mi się podobała i mogłam dzięki niej oderwać myśli od całego bajzlu, jakie się wokół mnie dzieje i które ciągnie się od grudnia :/
Usuńp.s. w którym momencie było "włamanie" bo za chiny ludowe nie mogę tego wątku skojarzyć? a ze związkami to prawda, ale pierwsze Alexa jako tako było z miłości (na początku), bo drugie to kwestia kariery i oczywistej "sytuacji".
Ostatnim powieściom ;)
OdpowiedzUsuńpoprawione, dziękuję.
UsuńPrzepiękne zdjęcie!
OdpowiedzUsuńDziwi mnie to, że wydawcy tak zmieniają tytuły, po ekranizacji, ale na to nie ma rady. A książkę bardzo chcę przeczytać :)
Mam w planach film, nad książką się zastanowię ;)
OdpowiedzUsuńSpotkałam się z różnymi opiniami na temat tej książki... Na początek sięgnę po "Zakochać się", którą mam w domowej biblioteczce :)
OdpowiedzUsuńNa razie muszę w końcu sięgnąć po "P.S. Kocham Cię", bo owa lektura czeka na półce od dobrych trzech lat. "Love, Rosie" przeczytam na pewno, bo koleżanka zaopatrzyła się w nowy egzemplarz, który trafi także w moje dłonie. :)
OdpowiedzUsuńja po P.S. pewnie nigdy nie sięgnę. za mocno wbiła mi się w głowę ekranizacja.
UsuńA przed chwilą czytałam zupełnie odmienną recenzję w której ta książka otrzymała bardzo niską notę...
OdpowiedzUsuńI tak od dłuższego czasu planuję przeczytać tę powieść, zdania nie zmieniam ;)
Kot cudny <3
Książka co prawda mnie nie kusi, ale chętnie obejrzę film.
OdpowiedzUsuńKsiążka już jakiś czas czeka na swoją kolej, przy świątecznych porządkach schowałam ją do pudła, ale teraz wyjęłam i bedę do niej się przymierzać.
OdpowiedzUsuńCzytałam książkę w zeszłym roku i byłam nią zachwycona. Jest napisana lekko i bardzo wciąga. Sięgnęłam po nią, ponieważ zwiastun filmu zaciekawił mnie (jak na razie go nie obejrzałam, ale muszę to nadrobić :P). Pozytywnie zaskoczyło mnie więc, że książka nie skupia się tylko na czasie, kiedy bohaterowie są nastolatkami, ale pokazuje również ich dorosłe życie. Jeśli ktoś jeszcze nie czytał, to polecam :)
OdpowiedzUsuńA przy okazji, widział ktoś film? Bardzo się różni w stosunku do książki?
Pozdrawiam i zapraszam do siebie
Książkowe Wyzwania