Wyobraźcie sobie wyspę, którą otacza lazurowe wybrzeże i ocean. Nad głową macie bezchmurne niebo, a w uszach wszechobecny szum fal. Czy tak wygląda raj? Kraina wspaniałości, spełnienie marzeń? Z pewnością nie dla dwójki rozbitków.
Skye Delaney, piękna pani biznesmen oraz Kyle Jagger, przystojny pilot, to ofiary katastrofy lotniczej. Ich samolot rozbił się na małej, wulkanicznej wysepce z dala od cywilizacji i śladów człowieka. Nie zdążyli nadać sygnału S.O.S., nie mają rac ani nadajnika. Nie darzą się też wielką sympatią, a szczerze powiedziawszy, wyjątkowo działają sobie na nerwy.
Skye nie przywykła do spartańskich warunków. Jako uznana projektantka biżuterii ceni sobie luksus i co rusz wygłasza komentarze, na temat niewygodnej sytuacji w której się znalazła. Kyle za to świetne zna tajniki survivalu i z miejsca bierze się za zbudowanie obozowiska. Jest konkretny, rzeczowy oraz lubi się drażnić. Oboje czekają na ratunek. Jeden dzień... drugi... tydzień... Nadzieja powoli zaczyna ich opuszczać, ale za to początkowa niechęć do siebie, przemienia się w fascynację przepełnioną seksualnym napięciem.
Noc, morze i gwiazdy już samym swym tytułem sygnalizują lekką i romantyczną historię. Mamy tu wszystko to, co w książkach tego typu najlepsze. Piękną scenerię, dwoje ludzi o skomplikowanym życiorysie, a nawet nutę grozy. Również fabuła jest atrakcyjnie skonstruowana. Wybiega znacznie dalej niż standardowa opowieść z gatunku, i choć z góry wiadomo, że będzie happy end, to nie jest on do bólu przewidywalny. Specjalnie nie zdradzam tu wielu szczegółów, aby nie zepsuć wam przyjemności z czytania. Jednak zapewniam, że od połowy akcja nabiera tempa i nie umywa się do jej lekko mdłego początku.
Osobiście nie szaleję za takimi historiami. Wolę nie mieć nawet bladego pojęcia, o tym jak dana przygoda się zakończy, ale o dziwo o Heather Graham swoim utworem mnie nie zanudziła. Opisy życia na wyspie nie odbiegają znacząco od tych, które znamy z innych książek czy filmów, natomiast im dalej się przesuwamy, tym robi się ciekawiej.
Noc, morze i gwiazdy to świetna lektura relaksacyjna. Zabierze was do dalekiej krainy, pokaże trudy i uroki życia w stylu Robinsona Crusoe oraz nauczy jak przetrwać w totalnej głuszy. Polecam. Idealna pozycja na letni wypoczynek.
Książkę otrzymałam od serwisu Sztukateria, dzięki uprzejmości wydawnictwa G+J.
Heather Graham „Noc, morze i gwiazdy”
Ilość stron: 296
Wyd. G+J
Warszawa 2011
Ocena: 4/6
Będę o niej pamiętać gdy będę potrzebowała czegoś relaksującego;) Choć Ty średnio za takimi pozycjami przepadasz, ja czytam je namiętnie w ramach odpoczynku;)) Choć ta połowicznie mdła akcja troszkę mnie niepokoi...
OdpowiedzUsuń>> Scathach: początek nazwałam mdłym, bo zbyt wiele w nim typowego romansidła - opisy boskich ciał, flirty itp, a dla mnie to akurat lekkostrawne nie jest ;) potem jednak dochodzą nowe okoliczności i robi się dużo ciekawiej.
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam :) Relaks dobrze mi zrobi :)
OdpowiedzUsuńDopisuje do listy :)
Pozdrawiam serdecznie!
Książka już za mną i jak widzę mamy podobne wrażenia:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Mimo świetnej recenzji książki raczej nie przeczytam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie będę ukrywać, że morze to coś co kocham i co łaknę w każdej postaci. A książka całkiem ciekawa i myślę, że e najbliższej przyszłości przeczytam. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńChyba nie dla mnie :-)
OdpowiedzUsuńNiekoniecznie mam teraz ochotę na tego typu książkę, bo póki co jestem świeżo po lekturze powieści Sparksa, więc jak na razie lektur relaksacyjnych dość. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się - tytuł sygnalizuje lekką i romantyczną historię. Niestety ja takich unikam :-( Chyba zrezygnuję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-D
http://anulka1992.blogspot.com/ nowa notka zapraszam
OdpowiedzUsuń>> http://pisanyinaczej.blogspot.com/: nie dziwię się ;)
OdpowiedzUsuń>> Liliowa: muszę kiedyś sięgnąć po Sparks'a. dużo ludzi chwali, a jeszcze nie czytałam :)
>> Anonimowy: nie na tym polega blogowanie, a wpis tego typu w ogóle nie zachęca do odwiedzin. poza tym nie mam w zwyczaju komentowania notek ludzi, którzy ignorują to, co sama napisałam.
A ja lubię czasem przeczytać ckliwe romansidła, tak dla relaksu, dlatego czemu nie skusić się. raz kozie śmierć :-)
OdpowiedzUsuńRomansidła są raczej nie w moim stylu. Raczej sobie daruję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Przyznaję, że takie tematy w literaturze nie są mi obce, ale głównie w ramach relaksu. Po tą pozycję z chęcią sięgnę, o ile wpadnie mi w ręce. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńObstawiałam tę książkę :). Lubie kiedy powieść daje do myślenia, zazwyczaj unikam lektur łatwych i przyjemnych, ale dla zdrowia psychicznego czasami warto oderwać się od ziemi.
OdpowiedzUsuńCiekawa książka, jak widzę :) I okłądka również wygląda zachęcająco. Szkoda, że mnie nie udało się na nią załapać przy zapisach!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Taka idealna jak nie chcesz się zbytnio przemęczać. A ja właśnie ostatnio mam takie dni więc z chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńMoże sięgnę- dla relaksacji :). Dobrze, że są też takie powieści ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
może kiedyś przeczytam, chociaż nigdy nie lubiłam książek o rozbitkach na bezludnej wyspie, ale może ta mnie akurat zaciekawi ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka chyba nie w moim stylu. Jeśli jednak będę miała ochotę na coś z romansu to zastanowię się nad tym dziełem ;)
OdpowiedzUsuńByć może kiedyś przeczytam, ale czuję, że nie teraz...
OdpowiedzUsuńPoczątek w dziwny sposób skojarzył mi się z tym serialem Lost :D
OdpowiedzUsuńu mnie nn :]
[ pamietnik-czytania]
Rozbitkowie to nie moja bajka, więc sobie odpuszczę, ale jak znajdę kogoś kto lubi to polec ;)
OdpowiedzUsuńMoże się skuszę ;)
OdpowiedzUsuń