Złam prawo to druga książka Łukasza Gołębiewskiego, autora między innymi takich powieści jak Xenna moja miłość oraz Disorder i ja. Nie ukrywam, że po pierwszym – niezbyt dla mnie udanym spotkaniu z pisarzem – wobec tej pozycji miałam bardzo wiele obaw. Ostatecznie jednak wyszło dużo lepiej niż przypuszczałam.
Poznajemy tu historię dwunastoletniego Krzyśka, który marzy o tym by zostać bandytą. Wraz z kolegami z podwórka wytrwale „szkoli” się w tym fachu. Są głośni, wybijają szyby, dewastują przystanki, a nawet zaopatrują się w sprężynowe noże. Za wzór do naśladowania mają Szeryfa, okolicznego dilera narkotyków, który jako pierwszy poczęstował ich alkoholem. Kolejne dni mijają im na beztroskiej „zabawie”, ale tylko do czasu, kiedy jednego z kumpli znajdują martwego na trzepaku. Alek ma pokaleczone ciało i wypalone na czole piętno, a obok niego leży zmasakrowany kot. Rytualna zbrodnia, czy może ponure osiedlowe porachunki?
Po opadnięciu napięcia związanego z zabójstwem oraz ceremonią pogrzebową, życie w okolicy pozornie wraca do normalności. Niestety spokój jest tylko chwilowy, bo oto w szkolnej szatni samobójstwo popełnia drugi z braci, Arek. Czy śmierć ta jest efektem depresji, załamania nerwowego, a może ktoś mu w tym pomógł?
Akcja powieści w znacznej mierze umiejscowiona jest w czasach PRL-u. Ówczesne marzenia o motorynce, kaseciaku albo rowerze Wigry III dziś wydają się być trochę śmieszne, ale za to pełne uroku. Do tego mamy świeżych Sex Pistols, debiutującą Madonnę oraz rzeszę nastolatków, którzy się na nich wzorują. Bez wątpienia to właśnie atmosfera tamtych lat wywarła na mnie tak pozytywnie wrażenie. W książce znajdziemy mnóstwo ciekawostek z tego okresu, jak choćby taką, że codziennie o 19:30 tłumy ludzi wychodziły na wieczorny spacer, tylko po to „by pokazać, gdzie mają Dziennik Telewizyjny”.*
Prócz interesującego kontekstu społecznego, znajdziemy tu również motyw kryminalny. Morderstwo jednego z braci, domniemane samobójstwo drugiego i łączący je symbol pentagramu wzbudzają ciekawość. Początkowe śledztwo nic nie wykrywa, jednak po latach, do Krzyśka zgłaszają się ludzie, którzy twierdzą, iż wiedzą jak odkryć prawdę. Teraz już tylko od niego zależy czy znajdzie winnych śmierci swoich przyjaciół.
Złam prawo czyta się szybko, a co najważniejsze przyjemnie. Co prawda tu też występują dość liczne sceny erotyczne, ale nie dominują one fabuły, a podział na krótkie rozdziały ułatwia ewentualne ich omijanie. Jestem przekonana, że powieść Łukasza Gołębiewskiego tym razem znajdzie szersze grono odbiorców. Mnie ona do siebie przekonała, może i wy dacie jej szansę.
Książkę otrzymałam od serwisu Sztukateria, dzięki uprzejmości wydawnictwa Jirafa Roja.
Łukasz Gołębiewski „Złam prawo”
Ilość stron: 206
Wyd. Jirafa roja
Warszawa 2010
Ocena: 4/6
* s. 51
Bardzo chętnie zajrzę:)
OdpowiedzUsuńTo coś dla mnie ;) Z ciekawością po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się umiejscowienie akcji w PRL-u, a całość brzmi zachęcająco. Z przyjemnością po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hm, myślę, że po nią sięgnę ;) Jeszcze nie miałam styczności z twórczością tego pana, a fabuła prezentuje się całkiem nieźle. Osobiście cieszę się, że liczne sceny erotyczne nie dominują fabuły, bo ostatnio parę razy trafiałam na takie książki i szczerze powiedziawszy, mam już ich dosyć ;)
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości Łukasza Gołębiewskiego i pierwszy raz o nim słyszę, lecz myślę, że może być ciekawa ta książka , gdyż już sama historia intryguje.
OdpowiedzUsuńZajrzę jak znajdę czas.
OdpowiedzUsuńZnowu mnie zachęciłaś, niedobra ty :D Po Twojej recenzji stanowczo MUSZĘ jakoś zdobyć tę książkę. Aaa :D
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała, żebym tylko zdążyła przeczytać te wszystkie cuda które mi się podobają do końca życia.
OdpowiedzUsuńTeż podoba mi się umiejscowienie akcji, czasy PRL-u. I rzeczywiście wtedy marzenia o rowerze Wigry wydają się dziś takie banalne...
OdpowiedzUsuńCałkiem dobra książka! :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to nie mnie udało się na nią załapać przy zapisach... :D
Książki tego Pana mają mocne okładki i równie ostre fabuły. Na pewne sięgnę po tę książkę, umiejscowienie akcji w PRL-u wydaje się genialnym posunięciem, co nieco pamiętam z tego okresu i pochwale się, że rower Wigry III udało mi się mieć :). Książka ma u mnie wysoki priorytet.
OdpowiedzUsuńOstatnimi czasy zainteresował mnie temat PRL-u, więc książka jak dla mnie. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńChoć czasy PRL-u niezbyt mnie ciekawią, to postanowiłam dać tej książce szansę. Mam nadzieję, że nie będzie to zła decyzja. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńGołębiewski bardzo celnie trafia. Lubię jego książki i ta nie jest inna. Uważam, że warto ją przeczytać do końca.
OdpowiedzUsuń