07:50

Mam na imię Lucy - Elizabeth Strout

Lucy dorastała w biednym i surowym pod względem wychowawczym domu. Nie miała dobrego kontaktu z rodzicami, częściej odczuwała wobec nich strach niż prawdziwą miłość. Ma się to szansę odmienić, gdy na szpitalnym oddziale odwiedza ją matka. Czas między badaniami usiłują wypełnić rozmową - nieskładną, opartą na wspomnieniach, a zarazem najtrudniejszą w życiu.

Elizabeth Strout w paru zdaniach potrafi oddać to, co innym zajmuje kilka rozdziałów. Mam na imię Lucy to opowieść o kobiecie sukcesu - autorce, matce, żonie, której ciężko jest się odciąć od przeszłości. Urzekła mnie emocjonalność pisarki, łatwość z jaką oddaje trudne relacje, gdzie słów pada niewiele, a czytelnik bardzo dobrze ją rozumie. To historia rodziny, wojny i wyrzutów sumienia. Czynników, które niczym domino wynikają jedne z drugich.

Jestem pod wrażeniem głębi tej książki, bo tematy które porusza, mogłabym wymieniać godzinami. Z założenia opowieść o matce i córce, w gruncie rzeczy o śmierci i odwadze, a zarazem lekcja tego jak powinniśmy przebaczać. Ideał w przesłaniu i minimalizmie. Książka, której nie możecie przegapić.


Elizabeth Strout "Mam na imię Lucy"
Ilość stron: 208
Wyd. Wielka Litera
Ocena: 5,5/6

8 komentarzy:

  1. Okładka bardzo mi się podoba, tak samo jak treść. Chętnie książkę przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. polecam, w bibliotekach też na pewno się pojawi.

      Usuń
  2. Olive Kitteridge była cudna. Lucy muszę poznać, szczególnie gdy tak zachęcasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olive znam tylko z serialu, ale w sierpniu będzie szansa aby to zmienić.

      Usuń
  3. Bardzo przemawia do mnie to, co o tej pozycji napisałaś, dlatego z chęcią bym ją przeczytała :)
    Pozdrawiam! włóczykijka z marcepanowych recenzji

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się bardzo dobrze, ale jeszcze nad nią pomyślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie zastanawiaj się zbyt długo, bo uciekanie Ci wyśmienita pozycja.

      Usuń

Copyright © Varia czyta , Blogger