Jonas Jonasson po raz drugi zdobywa szczyty absurdu, podbijając jednocześnie moje serce.
Nombeko Mayeki urodziła się i
wychowała w Republice Południowej Afryki. Pracowała w miejskiej latrynie za marne pieniądze, gdzie nożyczkami wbijanymi w udo, broniła się od natrętnych gamoni. Nikt jej w tym czasie nie uczył pisać ani czytać, jednak talentem do
liczb, utorowała sobie niezwykłą drogę kariery. A, że nieoczekiwanie stała
też posiadaczką bomby atomowej w asyście, której trafiła w końcu do Szwecji...
cóż, przecież nikt z nas nie jest idealny.
Stulatek, który
wyskoczył przez okno i zniknął miał słabe punkty – za pomysł
dałam mu szóstkę, jednak historyczne retrospekcje zanadto spowalniały
akcję. W Analfabetce problem ten został rozwiązany, a
"skomplikowane teorie", zapowiedziane na okładce stały się niczym innym, jak
jej zabawnym uzupełnieniem.
Jonasson idealnie dopasowuje
życie swoich bohaterów do realnych wydarzeń na świecie. Znając choć trochę
historię Szwecji, wyłapiecie wątki otrucia księcia, zmiany ruchu drogowego, a
nawet referendum na temat wstąpienia kraju do Unii Europejskiej. Poza tym to, co u innych
pisarzy mogłoby mnie denerwować, w przypadku Jonasa staje się właściwie
atutem. Mamy tu dwóch Holgerów (braci bliźniaków), nadprogramową bombę, próbę
obalenia Szwedzkiej monarchii oraz Chinki specjalizujące się w masowej produkcji
antyków.
Nie będę przedłużać, takie
książki trzeba chwalić i reklamować, a odkrywanie ich tajemnic zostawić nowym
czytelnikom. Fantastyczna powieść o mądrej i zaradnej dziewczynie, przy której będziecie
się wyjątkowo dobrze bawić.
Jonas Jonasson
"Analfabetka która potrafiła liczyć"
Ilość stron: 414
Wyd. W.A.B.
Ocena: 5/6
Też jestem już po lekturze, nieźle się ubawiłam, Jonasson nie zawiódł. Choć miałam zupełnie inne wrażenie niż ty - aluzje historyczne w "Stulatku..." łykałam od razu, a tu, początkowe nawiązania do historii z Afryki nieco hamowały mnie w czytaniu. Ale wszystko się wkrótce rozkręciło tak, że ciężko było nadążyć za szalonymi pomysłami autora :) Cieszyłam się też, że mimo całkiem podobnego pomysłu, udało się uniknąć wtórności.
OdpowiedzUsuńw kwestii Afryki to tak, też nie mam bladego pojęcia o jej historii, ale gdy Nombeko dotarła już do Szwecji zaczęła się podwójna zabawa :) w kolejce mam jeszcze Mężczyznę imieniem Ove - czyta go mój P. i mówi, że historia jest obłędna.
UsuńTak, polecam! Ja mam w kolejce kolejną książkę Backmana, przywiozłam sobie teraz jako pamiątkę ze Szwecji i też jestem bardzo, bardzo ciekawa :)
UsuńOve wzięty był w ciemno, bo w Saturnie wycenili go raptem na 10zł. super, że zakup okazuje się trafiony.
UsuńRewelacja! W takim razie jak tylko skończę Astrid biorę się za tę książkę :)
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kiedy sięgnę po książkę i zapoznam się z główną bohaterką :)
OdpowiedzUsuńgwarantuję, że jak ją poznasz, to długo o niej nie zapomnisz :)))
UsuńZaciekawiłaś mnie ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale zdecydowanie zachęcasz. "Stulatek..." podbił moje serce, więc skoro "Analfabetka" jest jeszcze lepsza to muszę po nią natychmiast sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńwww.sagneska.pl
jest, jest. Stulatek nudził trochę retrospekcjami, a tu wstawki historyczne są zdecydowanie mniejsze i lepiej wplecione.
UsuńJonasson wydał kolejną książkę? Biegnę do księgarni !! Dziękuję za informacje!:):)
OdpowiedzUsuńMam przeczucie, że książka skradnie i moje serce :)
OdpowiedzUsuńMam ją w planach, może nie najbliższych, ale jednak :) Bardzo mnie ta książka intryguje. No i jak zwykle piękne zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńzachęcam, bo poczucie humoru Jonassona jest wyjątkowe!
UsuńMuszę ją obowiązkowo przeczytać :) "Stulatek..." mi się bardzo podobał i w tym wypadku liczę na to samo ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaję się być ciekawa, już ją daję na swoją długą listę książek do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, zachęcająca.
Czego nie sfotografujesz, wygląda smakowicie! :) A o książce czytałam już wcześniej - ten zbiór różnych motywów/elementów/miejsc z jednej strony intryguje (wydaje się pomysłowy), z drugiej natomiast chwilami obawiam się, czy nie jest tego po prostu za dużo i zbyt chaotycznie (i czy mi się w związku z tym spodoba).
OdpowiedzUsuńwłaśnie Jonasowi ten mętlik świetnie wychodzi. nie czujemy się ogłupieni, a mimo to historia pozostaje szalona.
UsuńPrzy "Stulatku..." setnie się ubawiłam, dlatego "Analfabetkę..." szybko zamówiłam w bibliotece i już z niecierpliwością czekam :)
OdpowiedzUsuńMimo że zwykle nie czytam takiego typu książek, to zarówno grafika okładki jak i Twoja recenzja bardzo mnie zachęciły ;) I na pewno się skuszę :D
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic Jonassona, widzę, że to duży błąd. Jednak zacznę chyba od ,,Stulatka..."
OdpowiedzUsuńgdy przeczytasz polecam też film.
UsuńNie czytałam książek autora, ale same tytuły są niebywale intrygujące.
OdpowiedzUsuńCiekawił mnie "Stulatek...", mogłam go mieć, ale w ostateczności wybrałam Kinga. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się go przeczytać i historyczne wstawki nie będą spowalniać mojej lektury.
OdpowiedzUsuńPrzyciągają mnie książki Jonassona, ale ciągle mi z nimi nie po drodze. Teraz już wiem, że musze nadrobić :)
OdpowiedzUsuńA nam sie zupełnie nie podobała , juz Stulatek nas zmeczył , fajnie sie zaczął ale im blizej konca tym gorzej,moj facet dał sobie spokój w połowie z Analfabetką ,ja jakos zdzierzyłam, chyba nie polubimy sie ze skandynawska literatura
OdpowiedzUsuńksiążki są specyficzne i jeżeli ktoś ma inne poczucie humoru, to nic dziwnego, że były zgrzyty. mimo to warto próbować, z czasem trafi się na coś w swoim guście.
UsuńChyba nie musze mówic jak bardzo chciałabym przeczytać.
OdpowiedzUsuńJonasson (lub jego wydawnictwo) ma świetne pomysły na tytuły swoich książek. Nic tylko zazdrościć.
OdpowiedzUsuń