Kraków to jedno z najpiękniejszy miast w Polsce. Liczne zabytki, malownicze kamienice. Nic tylko się zakochać. Okazuje się jednak, że „rezydencja królów” posiada również drugie oblicze. Mroczne i owiane zbrodniczą aurą niepewności.
Jest burzowa letnia noc. W jednym z osiedlowych domów trwa właśnie głośna zabawa. Nikt nie przypuszcza, że w tym samym czasie, tuż pod ich oknami, dochodzi do tragedii. Od ciosów w głowę ginie mężczyzna, prawdopodobnie bezdomny alkoholik. Do sprawy przydzielony zostaje komisarz Marcin Bartnik, niedoszły lekarz, a obecnie całkiem nieźle radzący sobie policjant.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że będzie to kolejne rutynowe śledztwo. Zatargi między bezdomnymi nie są w końcu niczym nowym, ani skomplikowanym. Niestety w chwili odkrycia kim naprawdę był kloszard, dochodzenie zaczyna niebezpiecznie zapętlać się wokół pewnej, dobrze znanej Marcinowi grupy ludzi.... Co takiego uczynił mężczyzna, że trafił na ulicę. Kto i dlaczego go zabił? Pytań nie brakuje, ale czy komisarz Bartnik będzie wystarczająco zdeterminowany by znaleźć na nie odpowiedź?
Trzeba przyznać, że najciekawszym zabiegiem w powieści jest wykorzystanie roli pani Rudzkiej, byłej polonistki Marcina. Kobiety leciwej, ale za to posiadającej bystry umysł oraz zmysł obserwacji. Niespodziewanie staje się ona dla Marcina kimś, kogo można by przyrównać do doktora Watsona z serii o Sherlocku Holmesie, czyli pomocnikiem, przyjacielem, a nawet pewnego rodzaju mentorem. Jej spostrzeżenia, a często i własna działalność, okazują się mieć duże znaczenie dla prowadzonego śledztwa. W końcu któż bałby się odpowiedzieć na kilka niewinnych pytań, padających z ust starszej pani ;)
W toku rozwiązywania zagadki odwiedzamy różne miejsca i ludzi, będąc przy tym zaskakiwani trafnością ich przedstawienia. Nie ważne czy chodzi tu o religijną sąsiadkę, która ma wyrobione zdanie na każdy temat, czy może pracownicę uniwersyteckiego dziekanatu, jak zawsze skorą do „pomocy”. Realność ich zachowania oraz nasze własne doświadczenia z tego typu osobami sprawiają, że opisywane wydarzenia wydają się być bardziej rzeczywiste.
Powieść pani Małopolskiej polecam zarówno fanom kryminalnych historii, jak i miłośnikom Krakowa, bo choć nie wprowadza do gatunku nic nowego, to świetnie umila czas oraz przypomina malownicze zaułki tego miasta.
Książę otrzymałam od serwisu Kostnica, za co bardzo dziękuję.
Zofia Małopolska „Morderstwo tuż za rogiem”
Ilość stron: 304
Wyd. Prószyński i S-ka
Warszawa 2011
Ocena: 4/6
Brzmi ciekawie. Poszukam ;)
OdpowiedzUsuńChętnie poznam tę książkę i mam nadzieję, że wpadnie w moje ręce:). Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńZwróciłam uwagę na tę książkę już przy premierze i nadal mam ochotę ją przeczytać :) Może nie wnosi nic nowego do gatunku, ale skoro przyjemnie się czyta to czuje się dodatkowo zachęcona :)
OdpowiedzUsuńKraków to moje rodzinne i ukochane miasto, dlatego koniecznie muszę przeczytać recenzowaną przez Ciebie książkę.
OdpowiedzUsuńInteresująca historia,do tego polska autorka :)
OdpowiedzUsuńKraków to moje miasto i z chęcią sięgnę po tą książkę:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPolski kryminał, muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńLubie serię Asy kryminału, więc i tym razem bardzo chętnie skusze się na książkę.
OdpowiedzUsuńO książkach z tej serii słyszałam sporo pozytywnych recenzji, dlatego chętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jak zwykle - nie słyszałam wcześniej o tej powieści. Niestety. Jak na razie to coraz częściej chwytam za kryminały, więc może się skuszę :}
OdpowiedzUsuńPokochałam książki z tej serii, więc i ta musi dołączyć do mojej kolekcji :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej książce i przyznam, że recenzja mnie nią zainteresowała. Postaram się przeczytać:)
OdpowiedzUsuńDla mnie bardzo interesujący kryminał. Muszę go zdobyć!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
cała seria jest dobra, polecam "kobietę bez twarzy". a co do "morderstwa..." to zakończenie budzi filozoficzny smutek. Życie Gieromina i Sylwka - iście Nabokovski motyw sobowtóra. Bardzo smutne i bardzo prawdziwe.
OdpowiedzUsuń