Pamiętam, jak w treningu z gwiazdami Ewy Chodakowskiej, Beata Sadowska skakała ledwo przytomna, a realizowały zaledwie 15 minutowe cardio. Jakieś dwa lata później dziennikarka się zawzięła i wystartowała w maratonie, udowadniając tym samym, że w życiu wszystko jest możliwe.
Jak tu nie jeść! to w stu procentach moje smaki, moja kuchnia i chyba pierwsza książka o żywieniu, którą będę mogła w pełni wykorzystać. Kasze, warzywa, ryby, rodzinne porady, anegdoty... proszę ciągle tak dla mnie pisać i wykorzystywać dostępne w mojej kuchni składniki.
Piernikowa dynia, kokos w kawie, cynamon na rozgrzewkę i lody z sezamem - pycha! Domowy chleb, fasolowe brownie oraz krem marchwiowo-mandarynkowy - czy to nie zapowiada się obłędnie?
Trafia do mnie taki sposób patrzenia na żywienie. Bez napinki i straszenia, że jeśli coś nie jest eco, to cię pewnie zabije. Masz ochotę na słodkie, to jedz! Jedzenie to przyjemność i frajda przeprowadzania eksperymentów. Wystarczy zamienić kilka składników, wstąpić na pobliski bazar i jak sugeruje autorka, nie bać się testować.
Większość przepisów opiera na uwielbianej przeze mnie zasadzie - wrzuć do miski i wymieszaj. Bez znaczenia czy mowa tu o cieście, daniu głównym czy małej przekąsce.
Nie lubię spędzać czasu w kuchni, sprzątać garów, a składników szukać w innej miejscowości. Lubię za to zjeść smacznie, prosto i zdrowo. Z Beatą Sadowską świetnie się rozumiemy i mamy identyczny gust, więc nic tylko jeść :)
Beata Sadowska "Jak tu nie jeść!"
Ilość stron: 288
Wyd. Otwarte
Ocena: 5/6
Ja też nie lubię spędzać czasu w kuchni, ale czasem nawet sprawia mi to przyjemność ;)
OdpowiedzUsuńczasem tak, ale gdybym nie musiała tego robić, wcale bym nie rozpaczała :P
UsuńMuszę zajrzeć do tej pozycji. Być może przypasują mi smaki i będę z tych przepisów korzystać. ;)
OdpowiedzUsuńsiłą książki jest fakt, że są to proste, codzienne posiłki. nic wyszukanego i wymagającego dużego nakładu pracy.
UsuńNo niestety jestem na nie, Beata Sadowska nie jest dla mnie żadnym wyznacznikiem ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
a czego wyznacznikiem miałaby być Beata Sadowska? babka pokazuje jak żywi siebie i rodzinę, i w sumie tyle :)
UsuńKuchnia to mało uczęszczany teren dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńZ reguły nie sięgam po takie książki - nie lubię mieć dużo wspólnego z kuchnią - ale właściwie mogłabym zrobić wyjatek.
OdpowiedzUsuńja z kolei uwielbiam je oglądać i kolekcjonować, z gotowaniem jest dużo gorzej.
UsuńMam, przeczytałam i aż wróciłam do tego Twojego posta - po takiej lekturze naprawdę zapragnęłam wypróbować kilka przepisów. :) Faktycznie jest przyjemnie i bez zbędnej napinki, a potrawy, chociaż miejscami "nowoczesne", są tak zaprezentowane i opowiedziane, że wydają się być całkowicie zwykłe, domowe.
UsuńTak pięknie opisałaś tę książkę, że... muszę ją mieć! :)
OdpowiedzUsuńWidać, że książka do Ciebie przemówiła, ja do książek kucharskich niestety nie mam serca i nawet jeśli mam to nie korzystam :(
OdpowiedzUsuńw większości przypadków nie da się z nich korzystać, bo są tak wymyślne lub skomplikowane...
UsuńU mnie by leżała i zbierała kurz, więc trochę bez sensu ją kupować...
OdpowiedzUsuńz leżenia i kurzenia też można czerpać radość. mam tak z książką What Katie Ate? najpiękniej wydane kulinaria, ale pewnie nigdy ich nie wykorzystam :P
UsuńUwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! Książa jest rewelacyjna, uwielbiam Beatę Sadowską i jej mega pozytywne podejście do życia. Mnóstwo inspiracji i motywacji w jednej książce :)
OdpowiedzUsuń