Do
poniedziałku o Wyspie doktora Moreau nie wiedziałam kompletnie
nic. Ba! Dzięki swej ignorancji wobec sci-fi, nawet o Wellsie nigdy nie
słyszałam, chociaż widziałam Wojnę
Światów, która jak się okazało, została oparta na jego pomyśle. W blogerach
drzemie jednak moc i dzięki Oldze z Wielkiego Buka, jeszcze tego samego dnia,
pognałam do biblioteki. Skąd we mnie
ten zapał? Z groteskowej wizji świata, w której zwierzęta zostały zmuszone, do zachowywania
się jak ludzie.
Wyspa doktora Moreau to
wielokrotnie ekranizowana powieść z 1896 roku, którą dziś można by już nazwać
thrillerem medycznym. Opowiada ona o losach Prendricka, który uratowany z
tonącego statku, trafia na wulkaniczną wysepkę, gdzieś na środku
Pacyfiku.
Miejsce
to zamieszkują istoty, które u rozbitka budzą sprzeczne emocje. Z jednej strony
mężczyzna czuje, że są one mu zupełnie obce, z drugiej zaś dostrzega w nich coś
dobrze znanego, po części wręcz ludzkiego. Te dziwne poczwary to wynik
eksperymentów prowadzonych przez doktora Moreau, wizjonera i szaleńca, który
przypłynął na wyspę, by z dala od karcących spojrzeń, kontynuować badania na
żywym organizmie.
Ważne
słowa padają w tej książce, nie przytoczę ich dokładnie, ale chodzi mniej
więcej o to, aby zadać sobie pytanie, jaki cel przyświeca tym eksperymentom? Po
co wyrwać zwierzęta ze znanego im świata, wpajać niezrozumiałe słowa i
nakazywać sprzecznych z naturą rzeczy? Gdzie kończy się wolność, a zaczyna
nadużycie?
Nie
bez przyczyny, powieść rozpoczyna katastrofa parowca pod wiele mówiącą nazwą
„Królowa Próżności”. Tak jak pasażerowie idą na dno, tak Wells czuje po
kościach, że ludzkość zakłada sobie pętlę na szyję. Przyzwolenie na przeszczepy
i popularne w tamtym czasie wiwisekcje, odcisnęły na nim tak znaczące piętno,
że Moreau może spokojnie podać sobie rękę z Victorem Frankestienem.
Krótki,
lecz dosadny traktat o naturze ludzkiej, która przerażała pisarza już w XIX
wieku. Dla sympatyków Planety Małp oraz Mary Shelley.
Herbert George Wells "Wyspa doktora
Moreau"
Ilość
stron: 152
Wyd.
Prószyński i S-ka
Ocena:
4/6
Jak tak czytałam początek Twojej recenzji to coś mi zaczęło świtać w głowie, że oglądałam taki film. I tak! Faktycznie tak było :) Ale do książki mimo wszystko mnie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńmnie znowu film nie przekonuje, ale książkę musiałam poznać - jej plus to, że jest krótka i szybko się czyta.
UsuńZdecydowanie nie moje klimaty, chociaż przesłanie, jakie nakreśliłaś, całkiem do mnie przemawia.
OdpowiedzUsuńJa bardzo rzadko sięgam po fantastykę, choć z przyjemnością czmychnąłbym w świat Hobbita, ale po tą książkę raczej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńto nie fantastyka tylko sciencie - fiction ;)
UsuńObjętość pasuje do wyzwań, więc może się skuszę. To jedna z książek, które warto znać, a skoro się nie nudziłaś, nie mam nic do stracenia.
OdpowiedzUsuńNie znam autora ani tytułu, a wychodzi, że warto. Zapisuje i na pewno po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie ciągnie do tej książki, ale warto wiedzieć, że takowa istnieje.
OdpowiedzUsuńNie czytałam i przyznaję się, że w ogóle o niej nie słyszałam. Myślę, że warto znać takie książki, których przesłanie jest tak cenne. Może w przyszłości sięgnę.
OdpowiedzUsuńtrzeba raz za czas sięgnąć do klasyki, bo przyznaję, że ze standardami to u mnie jednak ciężko.
UsuńWidziałam film i może kiedyś obejrzę go jeszcze raz, ale na książkę się nie zdecyduję.
OdpowiedzUsuńtraktat o naturze ludzkiej mnie bardzo zachęca - gdy będę mieć okazję to sięgnę!
OdpowiedzUsuńznajdziesz bez trudu w każdej bibliotece.
UsuńNiestety kochana, nie w każdej. Zachęcona Twoją recenzją, szybko zajrzałam do naszego katalogu bibliotecznego i jak się okazało, w całym moim magicznym mieście, w żadnej bibliotece nie ma takiej książki :( Mam nadzieję, że jednak dokupią, albo leży gdzieś zapomniana i nie wprowadzona do katalogu i wtedy sobie wypożyczę :)
Usuńoo to jestem mocno zdziwiona, bo jak coś występuje pod szyldem "klasyka powieści", to szanująca się biblioteka powinna to mieć. trzeba się ich zapytać - może zawstydzeni tytuł dokupią :)
UsuńO kurcze, widziała kiedyś ekranizację tej powieści, ale nie wiedziałam, że najpierw była książka! A to niespodzianka :) Chociaż przyznam, że film był słaby i trudno go nawet nazwać thrillerem. Ale może książka okaże się lepsza? Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się cieszę, że Ci się spodobała :) I dziękuję za wspomnienie :*
OdpowiedzUsuńcała przyjemność po mojej stronie :)
UsuńNie czytałam:/ A trochę niezręcznie nie znać takiej książki.
OdpowiedzUsuńW blogerach siła;)