Pypcie na języku to zbiór tekstów publikowanych niegdyś na łamach Gazety Wyborczej. Pretekstem do snucia zawartych w nich przemyśleń są źle użyte słowa albo ich opatrzne zrozumienie. Lapsusy słowne z jednej strony są czymś czego powinniśmy się wystrzegać, ale z drugiej, to właśnie dzięki pomyłkom zauważamy, że język istnieje i zastanawiamy się nad jego strukturą.
Jeżeli o mnie chodzi, furorę w Pypciach robi nie tylko treść (i cudowny tytuł!), ale i okładka. Portret autora w towarzystwie kota od razu kojarzy mi się z Edgarem Allanem Poe oraz groteską, a tej u Rusinka znajdziemy pod dostatkiem.
Felietony im dalej w treść, tym robią się ciekawsze - pierwszy rozdział trochę rozczarowuje, jednak im bliżej końca, tym częściej parskamy śmiechem. Na uwagę zasługuje szczególnie Streszczenie, Nos, Destynacja i Kopytka (mój faworyt).
Michał Rusinek to spostrzegawczy komentator rzeczywistości, a do tego utalentowany pisarz. Takie połączenie musiało wypalić.
Michał Rusinek "Pypcie na języku"
Ilość stron: 208
Wyd. Agora
Ocena: 5,5/6
Michał Rusinek "Pypcie na języku"
Ilość stron: 208
Wyd. Agora
Ocena: 5,5/6
Lubię zabawy językowe, jako polonistka tym bardziej je doceniam ;D Muszę się przyjrzeć bliżej tej pozycji :)
OdpowiedzUsuńMarta
Bardzo chciałabym ją przeczytać :-)
OdpowiedzUsuńRusinek przekonuje mnie w każdej formie.
OdpowiedzUsuńKocham okładkę!!!!
OdpowiedzUsuń