Pierwsze, co rzuca się w oczy, w przypadku tej książki to okładka. Piękna, symboliczna... idealnie współgrająca z jeszcze piękniej opisaną treścią.
Moje przyjaciółki z Ravensbrück to fikcja, ale oparta na faktach i zeznaniach prawdziwych więźniarek. Maria, Sabina, Bente i Helg - silne, walczące kobiety, które mimo okrucieństwa wojny, nie zapomniały o swoim człowieczeństwie. Poddawane eksperymentom i zmuszane do nadludzkiej pracy, jeszcze bardziej wspierały siebie na wzajem, a przede wszystkim dałby o to, co zawsze przyniosło im ukojenie, czyli o sztukę.
Magdalena Knedler to tuż koło Patrycji Pelicy (Wszystkie kolory życia), rodzima pisarka, która oczarowała mnie słowem. Tej magi nie da się opisać, a przynajmniej ja tego nie potrafię. W ich książkach się tonie i przepada z kretesem. Dotykają one spraw trudnych, ostatecznych, okrucieństw, którym nikt nie zaprzeczy, a mimo to gdzieś tam w środku zawsze pozostaje nadzieja.
Magdalena Knedler "Moje przyjaciółki z Ravensbrück"
Ilość stron: 432
Wyd. Mando
Ocena: 5,5/6
Ilość stron: 432
Wyd. Mando
Ocena: 5,5/6
Strasznie chciałabym przeczytać tę książkę, ciekawi mnie już od momentu zapowiedzi. 😊
OdpowiedzUsuńPozycja dla mnie obowiązkowa :)
OdpowiedzUsuńPiękna okładka, szkoda, że w środku historia jest taka straszna.
OdpowiedzUsuńNiezapomniana lektura.
OdpowiedzUsuń